Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Słupska wicemiss Ania Sakowicz - jedna z najpiękniejszych kobiet w Polsce

Fot. Archiwum Mirosławy Sakowicz
Fot. Archiwum Mirosławy Sakowicz
W piątkową noc, tydzień temu, okazało się, że mamy w Słupsku jedną z najładniejszych kobiet w kraju. 19-letnia Anna Sakowicz zdobyła tytuł drugiej wicemiss Polski. Tylko nam zdradziła kulisy konkursu Miss Polski 2009.

Ania mierzy 174 centymetrów wzrostu, ma zielone oczy, jest brunetką i swoją przygodę z konkursem Miss Polski rozpoczęła już w ubiegłym roku. Ale nie skończyła.

- Wypełniłam wszystkie potrzebne dokumenty - mówi Anna Sakowicz. - Nie udało mi się jednak wziąć udziału w konkursie. Zrezygnowałam, bo wolałam dobrze przygotować się do matury.

Teraz już poszła na całość. Aby dostać się do finałów Miss Polski 2009, przeszła aż cztery castingi, w których pokonała ponad 200 kandydatek. Za każdym razem urzekała komisję swoim nietypowym poczuciem humoru.

- Najpierw był luźny casting, na którym było najwięcej dziewczyn - wspomina wicemiss Polski. - Potem wybierano najładniejsze kandydatki z województw i tak dalej. Za każdym razem trzeba było gdzieś jeździć. Chociaż staram się być pewna siebie, nie zawsze nie wierzyłam, że przejdę dalej. Zresztą wszystkie castingi były dość monotonne.

Za każdym razem te same pytania, typu: jakie jest twoje hobby czy jaki masz życiowy cel. Starałam się inaczej odpowiadać i pewnie dlatego też przechodziłam dalej. Kiedy kolejny raz musiałam powiedzieć o zainteresowaniach, wyznałam, że najbardziej lubię wypiekać pączki. Tym rozbawiałam komisję.

Po pierwsze: lubię czasem więcej zjeść

Według Ani kandydatka na miss wcale nie musi zbytnio dbać o swoją figurę. Słupska wicemiss twierdzi, że je to samo, co wszyscy wokół.

- Lubię czasem najeść się do oporu. Jeśli mam na coś chęć, to po prostu to jem. Przyznaję jednak, że jak każda nastolatka, czasem wpadam na pomysł, by przejść na dietę. Nie trwa to jednak nigdy długo.

Nie lubię tylko fastfoodów, więc może dlatego jestem w miarę szczupła - śmieje się Ania. - Mam jednak inny sposób dla dziewczyn, które chcą mieć ładną figurę. Dużo sportu! Sama uprawiałam przez kilka lat lekką atletykę. Tańczyłam też w słupskim zespole Arabeska. Teraz też czasem biegam, a tańczę dla przyjemności.

Po drugie: nigdy nie byłam doskonała

Słupska wicemiss okazuje się być bardzo skromną dziewczyną. Bez żadnych problemów mówi o tym, że ma kompleksy. Nie chce jednak zdradzić, jakie. Ania uważa, że każdy musi się z nimi zmierzyć samemu i zaakceptować siebie takim, jakim jest. To według niej najlepszy przepis na ewentualny sukces.

- Jak każda dziewczyna, szukam w sobie wad - dodaje Ania. - To chyba naturalne. Staram się jednak żyć w zgodzie z samą sobą. Nie chcę udawać kogoś, kim nie jestem. Kiedy mam ochotę, śmieję się do rozpuku. Kiedy jestem zmęczona, mówię o tym wprost. Nie lubię wymieniać swoich wad, ale zdaję sobie z nich sprawę. A wady w wyglądzie trzeba umieć po prostu tuszować i nie uwydatniać ich.
Po trzecie: życie to dobra zabawa

Kiedy Ania dowiedziała się, że zakwalifikowano ją do finału Miss Polski 2009, była szczęśliwa, ale postanowiła, że potraktuje konkurs tylko jako zabawę. Nie planowała, co powie przed komisją ani w jaki sposób nieco utrudnić życie innym kandydatkom, by być tą najlepszą.

- Wszyscy mnie pytają, czy kandydatki knują i starają się dopiec innym dziewczynom - mówi Ania. - Odpowiadam więc szczerze, że rzeczywiście tak jest. Zdarzyło mi się brać udział w castingu, w którym dziewczyny były o siebie bardzo zazdrosne. Kiedy jednej zepsuła się fryzura, żadna nie pożyczyła jej lakieru do włosów. Ja to zrobiłam. Takie sytuacje nie należą do przyjemnych. Muszę jednak stwierdzić, że ostatecznie kandydatki na Miss Polski okazały się bardzo wyrozumiałe. W końcu spędziłyśmy ze sobą wiele dni. Próby trwały od godziny 8 często aż do 22. Wszystkie się polubiłyśmy. I zapewniam, że te uśmiechy, które można było zobaczyć podczas transmisji gali, były naprawdę szczere.

Po czwarte: czasem też się stresuję

Finałowa gala Miss Polski 2009 odbyła się w amfiteatrze w Płocku. O tytuł najpiękniejszej Polki ubiegały się 24 kandydatki z całego kraju. Przez cały piątkowy wieczór telewidzowie mogli oglądać na żywo prezentacje dziewczyn w różnych kreacjach.

Na początek kandydatki pokazały swoje wdzięki odziane w koszulki z logo konkursu. Po kilku minutach Ania zaprezentowała się w stroju bikini w rytm piosenki Rihanny pt. "Please Don't Stop The Music". Telewidzowie mogli usłyszeć aplauz męskiej części publiczności zgromadzonej w amfiteatrze.

- Starałam się nie stresować i cały czas podchodzić na luzie, ale jednak miałam trochę tremy - wspomina wicemiss. - Na co dzień przecież nie zdarza mi się brać udziału w takich wydarzeniach. Powiedziałam więc sobie przed wyjściem, że przez cały czas będę sobą.Po prostu zwykłą, naturalną i zawsze wesołą Anią Sakowicz.

W następnych wyjściach można było zobaczyć dziewczyny między innymi w sukienkach koktajlowych oraz wieczorowych. Około godziny 23 jury, w skład którego wchodzili m.in. zeszłoroczna Miss Polski - Klaudia Ungerman, przedstawiciel organizatorów konkursu oraz gwiazdy rodzimego show-biznesu (Zygmunt Chajzer, Edyta Herbuś, Przemysław Saleta czy Krzysztof Hołowczyc), wybrało 10 dziewczyn, które w dalszej części gali miały walczyć o główny tytuł. Wśród nich, z numerem 20, znalazła się słupszczanka.

- Już wtedy poczułam się bardzo wyróżniona - mówi Ania. - To było niesamowite uczucie.

Kandydatki ze ścisłego finału zaprezentowały się jeszcze w sukniach ślubnych. Komisja ogłosiła swój werdykt równo o północy. Na początku wyróżniono dwie dziewczyny, które otrzymały tytuły ulubienic publiczności i użytkowników Internetu. Chwilę później jedna z dziewczyn miała już na sobie szarfę dla czwartej wicemiss. Potem na środku sceny stała trzecia wicemiss. Telewidzowie mogli zobaczyć na twarzy Ani oczekiwanie. Już po chwili ogłoszono, że została drugą wicemiss.

- Do tej pory nie mogę w to uwierzyć - powiedziała nam Ania zaraz po gali. - To strasznie fajne być uznaną za jedną z tych najładniejszych.

Jestem dumna z mojej córki

Ani Sakowicz w Płocku towarzyszyły mama oraz jej siostra Milena. Obie przez całe dwie godziny trzymały mocno kciuki. Poza nimi na widowni znalazło się także kilku znajomych 19-letniej słupszczanki.

- Nigdy nie zapomnę tego dnia. Przeżywałam ten konkurs bardziej niż moja córka - mówi Mirosława Sakowicz, mama słupskiej wicemiss. - Obserwowałam każdy jej ruch. Byłam bardzo podekscytowana. Ania była cały czas bardzo naturalna i wesoła. Taka jak na co dzień. Podobało mi się to, że zabawnie odpowiadała na pytania zadane przez prowadzących.

Po gali do mamy Ani podchodzili znajomi, którzy gratulowali jej córki. - Osoby, którym podobała się Ania, już na widowni krzyczały, że princessa jest tylko jedna, z numerem 20. Potem szef córki podszedł do mnie i powiedział, że muszę być najszczęśliwszą matką na świecie, bo mam córkę piękną zewnętrznie, ale przede wszystkim wewnętrznie.

Reszta rodziny Ani oraz przyjaciele śledzili galę w telewizji. - Pół rodziny nagrywało na wideo cały pokaz, żeby Ania miała pamiątkę - dodaje mama Ani. - Córka cały czas odbiera telefony z gratulacjami. Nawet od osób, z którymi nie miała długo kontaktu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza