Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Słupski futbol na krawędzi

Rafał Szymański
Przy piłce Marcin Kozłowski (Gryf Słupsk)
Przy piłce Marcin Kozłowski (Gryf Słupsk) Fot. Łukasz Capar
Jeszcze nigdy słupska piłka nożna nie była tak bliska upadku. W dwa dni mogła przegrać wojnę o przyszłość - budowę sztucznego boiska - i o teraźniejszość - mogła stracić piłkarzy III-ligowego Gryfa.

Nasz komentarz

Nasz komentarz

Inwestycja w futbol

Jarosław Stencel
[email protected]

Wielu kibiców Gryfa latami modliło się o kogoś, kto mógłby tchnąć życie w słupski futbol. Duże nadzieje wiązano z Pawłem Kryszałowiczem. Gdy 33-krotny reprezentant Polski wrócił do rodzinnego miasta, okazało się, że nie tak łatwo zbudować piłkarską potęgę.

Od wielu miesięcy słupscy politycy nie potrafią sobie poradzić z budową boiska, które jest 100-tysięcznemu miastu niezbędne. Ale nie tylko ono jest potrzebne. Także boiska trawiaste, których mamy znacznie mniej niż 80 lat temu! Za kilka lat organizujemy mistrzostwa Europy, między innymi w pobliskim Gdańsku. Warto pomóc słupskiemu futbolowi i Pawłowi Kryszałowiczowi, byśmy mieli czym się pochwalić.

Postawienie na ostrzu noża starań zarządu Gryfa 95 Słupsk o powstanie sztucznej murawy w kompleksie obiektów przy ulicy Zielonej oraz rozwiązanie kontraktów w pierwszym zespole zszokowało rzesze fanów piłki nad Słupią. Mógł się zrealizować najczarniejszy scenariusz słupskiego futbolu. Gryf 95 jak Titanic był tuż od uderzenia o lodową górę.

Boisko jak walka o życie

Nie będzie dobrej piłki w Słupsku bez dobrych młodych graczy. Pokolenia zawodników wychowywało się w Gryfie 95 na bocznych, piaszczystych i krzywych jak pastwiska płytach. Tam trudno postawić prosto trzy kroki, a jeszcze trudniej prosto kopnąć piłkę. A przecież nigdy nie chodziło o to, by Gryf 95 stał się wylęgarnią futbolowych miernot, tylko o to, by klub mógł wypuszczać co roku zawodników mogących z dumą o sobie mówić, że potrafią grać w futbol. Tak jak to się dzieje w Lechii Gdańsk, Arce czy Bałtyku Gdynia. Do niedawna kto widział jakiś sens w tym, by stać się piłkarzem, uciekał z miasta.

Teraz młodzież garnie się do Gryfa 95. Przyjście Pawła Kryszałowicza do klubu, zmiany w zarządzie i awans futbolistów do III ligi zmieniło markę Gryfa 95. Klub zaczął odzyskiwać rzecz bezcenną - szacunek wśród słupszczan. Frekwencja na niektórych meczach sięgała dwóch tysięcy widzów.

W I lidze, na zapleczu ekstraklasy, są kluby, które mogłyby pomarzyć o takiej publiczności. Dwa lata wystarczyły, by było jasne, że piłka nad Słupią stała się znów ważnym elementem sportowej układanki. Wtedy to piłkarze awansowali z IV ligi do III i otarli się dosłownie o walkę o miejsca barażowe dające przepustkę do walki o II ligę.

- Tyle, że gra w II lidze oznaczałaby finansową śmierć dla klubu - mówił już w czerwcu Paweł Kryszałowicz, dyrektor sportowy Gryfa 95 Słupsk.

Było jasne, że dla rozwoju futbolu w Słupsku najważniejsza jest nie II liga, ale kształcenie młodzieży. Sztuczna płyta dawała taką nadzieję. Gryf 95 znalazł fundusze od Urzędu Marszałkowskiego (600 tys. zł), ma projekt za 40 tysięcy złotych, a i tak środki przyznane już wcześniej przez miasto w wysokości 1 mln 100 tys. zł mogły być przesunięte do rezerwy. Kolejna wizyta rozpaczy w ratuszu u prezydenta miała pomóc w realizacji projektu. Wszyscy radni miejscy byli także za, powtarzali jednak nieformalnie, że ze strony miasta potrzebna jest walka o to, by sprawa stawała na obradach rady. A tego gryfici wcześniej nie mogli się doczekać. Na szczęście interwencja pomogła, skandal zażegnano i już dzisiaj są środki na to, by płyta powstała nawet w 2010 roku. Wszystko jednak skonfrontowane będzie na radzie miasta, która zatwierdza budżet na 2010 rok.

Zerwane kontrakty

Gryf 95 ze względu na zobowiązania finansowe dłużej nie mógł utrzymywać także kontraktów poszczególnych zawodników. Zdecydował się rozwiązać je i przejść z nimi na umowy amatorskie. Piłkarze mieli kilka dni do namysłu, na wczorajszym treningu byli jednak wszyscy i drużyna spokojnie przygotowywała się do walki w najbliższym meczu.

- Mamy długi sięgające około 100 tysięcy zł. Przy klubie, który ma budżet w wysokości około 800 tys. zł, to nie jest dużo. - Ale nie chcemy generować więcej. Trudno. Musimy się martwić o klub, a nie o wynik.
Jeśli piłkarze nie będą chcieli grać, będziemy wystawiać młodzież - mówi Kryszałowicz.

- Wiem, co to znaczy kryzys, wiem, że czasami można się zniechęcić do wszystkiego - mówi Andrzej Twardowski, prezes Energi Czarnych, koszykarskiego klubu grającego teraz w ekstraklasie. - Sam często przy budowaniu wizerunku Czarnych, miałem takie problemy. I sam miałem wszystkiego serdecznie dosyć - dodaje Twardowski.

Sadząc po frekwencji na czwartkowym treningu, katastrofy udało się uniknąć. Piłkarze uczestniczyli w zajęciach.

- Negocjacje będą trwały do przyszłego tygodnia - mówi Kryszałowicz. Jednak na pewno kibice muszą się pożegnać z marzeniami o II lidze. Na spotkaniu z Maciejem Kobylińskim, prezydentem Słupska, w SP nr 4 w środę mówili o organizowaniu spotkań, próbach lobbingu, by znaleźć firmy, które mogłyby pomagać piłkarzom. Pytali o pieniądze z promocji, które można by także przekazać na piłkę.

W obliczu dobrej gry, w obliczu popularności futbolu w Polsce, mimo korupcji i fatalnej opinii futbolowych działaczy piłka wciąż, na przekór, jest najpopularniejszą dyscypliną w kraju. Słupscy kibice robią wszystko, by ich działania pomagały klubowi. Niedawno sprowokowani na trybunach przez graczy z Trzebiatowa o mało nie pobili się między sobą, by za wszelką cenę utrzymać porządek. Robią to po to, by Gryf zyskiwał na marce.

- W zeszłym roku dostaliśmy na działalność z miasta 400 tys. zł, budżet zamknął się w granicach 800 tys. zł. Różnicę mieliśmy od sponsorów. Ale to dla naszego klubu wciąż niewiele. Praca z 300 dziećmi, juniorzy, rezerwy, pierwszy zespół, pochłaniają olbrzymie środki - dodaje Kryszałowicz.

- Wciąż szukamy sponsorów. - Taki sponsoring to poważna sprawa. Gryf 95 powinien mieć swój dział marketingu. Paweł Kryszałowicz to wciąż wizerunek i wzór dla młodzieży. Ale on sam nie załatwi pieniędzy. Co ja przez to zyskam. Nie będziemy wywalać kasy, tylko po to, by ją stracić - powiedział "Głosowi" jeden z chcących pozostać anonimowo słupskich biznesmenów.

Najbliższy mecz Gryfa 95 w sobotę o godz. 12 z Chojniczanką Chojnice. Wtedy przekonamy się, w jakim składzie i w jakich nastrojach wybiegną słupszczanie na boisko.

Nasza sonda

Co cię bardziej interesuje: koszykówka czy piłka nożna?

Piotr Szustak, uczeń
- Zdecydowanie piłka nożna. Od kilku lat jestem zagorzałym kibicem piłki i dlatego nie wyobrażam sobie, żeby w naszym mieście nie było klubu piłkarskiego.

Grzegorz Stępniewski, kierowca
- Piłka nożna. Jako kibic wolę właśnie tę dyscyplinę. Uważam jednak, że w Słupsku nie ma zbyt dobrych warunków dla piłkarzy, brakuje boisk i dobrego zaplecza.

Pan Adam, sprzedawca
- Szczerze mówiąc, to jest mi wszystko jedno. Bardziej interesuję się piłką nożną, ale byłbym daleki od wskazania jednej dyscypliny kosztem drugiej.

Sylwia Galicka, uczennica
- Jestem kibicem Czarnych, więc jeśli miałabym wybierać między piłką nożną a koszykówką, to zdecydowanie kosz. Jest bardziej widowiskowy i mamy świetnych kibiców.

Agata Święch, uczennica
- Oczywiście koszykówka, bo słupscy koszykarze grają na wysokim poziomie i chętnie obserwuję ich zmagania ligowe. Piłka nożna mnie nie interesuje.

Władysław Szczepański, technik samochodowy
- Jestem za koszykówką, ale tylko dlatego, że moim zdaniem na porządny klub piłkarski nas po prostu nie stać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza