MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Słupski ksiądz z szalikiem Lechii Gdańsk

Rozmawiał: Rafał Szymański
Ksiądz Panek na meczu otwarcia PGE  Areny w 2011 roku, gdy Lechia grała z Cracovią.
Ksiądz Panek na meczu otwarcia PGE Areny w 2011 roku, gdy Lechia grała z Cracovią. Archiwum Wojciecha Panka
Rozmowa z Wojciechem Pankiem, księdzem, obecnie czyniącym posługę w parafii Mariackiej w Słupsku. Z zamiłowania jest kibicem Lechii Gdańsk.

- Skąd się wzięło zamiłowanie księdza do piłki?
- Odkąd pamiętam zawsze ganiałem za piłką - w szkole podstawowej, w liceum, także w czasie studiów w Seminarium Duchownym. I teraz jako ksiądz wykorzystuję piłkę nożną do pracy z młodzieżą, zwłaszcza z ministrantami, którzy również kochają grać w piłkę nożną. No i oczywiście jestem kibicem. Śledzę na bieżąco wyniki, jeżdżę na mecze - zwłaszcza na Lechię, której jestem kibicem.

- Od kiedy zaczęła się miłość do Lechii Gdańsk?
- W 1995 roku byłem na meczu Lechia Gdańsk - Śląsk Wrocław. Była niesamowita atmosfera na stadionie i niezapomniane emocje, do których często wracałem. I tak to się zaczęło. Na Lechii jest ta magiczna atmosfera i można się uczyć patriotyz­mu. Tego nie ma na innych stadionach. Stąd sympatia do klubu, za któ­rym stoją
piękne i ważne wartości.

- Dzisiaj wiele zespołów ma swoich księży. Czy ksiądz, gdyby został poproszony, zgodziłby się zostać kapelanem jednego z zespołów piłkarskich?
- Klub piłkarski czy środowisko sportowe, to przede wszystkim ludzie - sportowcy, działacze, trenerzy, kibice. Jak wszyscy, mają swoje problemy, trudności, rozterki. Potrzebują wsparcia, rozmowy, jakiegoś ukierunkowania. Dlatego tak ważna jest rola księdza kapelana, dlatego tak wiele środowisk, także sportowych, zabiega, by mieć "swojego" księdza. Gdybym został poproszony o bycie kapelanem, na pewno bym to rozważył, a jeśli nie kłóciłoby się to z obowiązkami w parafii i przełożeni by na to się zgodzili, pewnie bym taką propozycję przyjął.

- Jak ksiądz odnosi się do religijnych gestów piłkarzy przed wejściem na boisko albo po zdobyciu gola - czy ta pobożność na pokaz nie razi sztucznością? Pytam, bo są tacy zawodnicy jak Kaka pokazujący w życiu głęboką wiarę, ale też inni, którzy zaraz po spotkaniu zapominają, że pokazywali na płycie takie gesty?
- Myślę, że zdecydowana większość sportowców gesty religijne - znak krzyża, ręce wzniesione do góry po zdobyciu bramki, przyklękniecie na boisku wykonuje bardzo szczerze, z potrzeby serca. Te gesty nie są puste. Robert Lewandowski wziął udział w akcji "Nie wstydzę się Jezusa", argumentując to tym, że we współczesnym świecie wszystko idzie bardzo szyb­ko, nieraz zapominamy o naszych wartościach i o tym, co tak naprawdę jest dla nas najważniejsze. Wiara pomaga mu na boisku, ale też i poza nim, aby był po prostu dobrym człowiekiem. Sądzę, że podobnie myśli wielu sportowców.

- Tuż po śmierci papieża Jana Pawła II wielu kibiców w Polsce deklarowało pojednanie, niedługo potem zapomnieli o tym. Jakie jest zdanie księdza na ten temat?
- Rzeczywiście w tej dziedzinie jest jeszcze wiele do zrobienia. Ale wiele już się zmieniło na lepsze. Od pięciu lat jest organizowana patriotyczna pielgrzymka kibiców do Częstochowy. W tym roku przyjechało około tysiąca kibiców z różnych, często zwaśnionych klubów i w pięknej atmosferze spędzili ten czas. Ci kibice wracają do swoich środowisk i zachęcają innych do zmiany postawy. Ale tego się nie zrobi od razu, to jest proces. A że już wiele się zmieniło na lepsze, niech świadczy wpis kibica Legii Warszawa, który po wypadku kibiców Lechii w marcu br., w którym zginęło dwóch kibiców i kilkudziesięciu zostało rannych, napisał na internetowej stronie kibiców Legii: "Oddałem właśnie krew i nasunęła mi się refleksja, że moja krew będzie płynęła w żyłach któregoś lechisty, tak jak u mojego brata czy potem można staną na trybunie i wyzywać kogoś w kogo żyłach płynie moja krew? Nie będę kibicem Lechii, ale na pewno nigdy na nich nie przeklnę..."

- Paweł i Piotr Brożkowie, nigdy by nie trafili do futbolu, gdyby nie ksiądz z ich miejscowości, który był ich pierwszym trenerem. Czy ksiądz Wojtek oprócz tego, że jest kibicem Lechii, to także jest też trochę trenerem? Nakłonił kogoś do futbolu?
- Nie jestem trenerem, ale rzeczywiście nakłaniam do aktywnego spędzania czasu, uprawiania sportu. Znamy przecież to popularne powiedzenie, że w "zdrowym ciele, zdrowy duch". A jeden z wielkich wychowawców młodzieży św. Jan Bosko mó­wił: "boisko martwe - dia­beł żywy, boisko żywe - dia­beł martwy". Staram się w mojej pracy wychowawczej, aby boisko było żywe, aby dzieci i młodzież miały czas wypełniony, by w tym czasie nie przyszło im do głowy, by robić coś złego.

- Ksiądz jest fanem Lechii, w Słupsku kibice Gryfa są zaprzyjaźnieni z Lechią. Przychodzi ksiądz na spotkania przy ul. Zielonej?
- Mecze odbywają się najczęściej w soboty po południu i w niedzielę, a wtedy ksiądz jest w kościele i spełnia swoją posługę duszpasterską. Dlatego bardzo rzad­ko mogę iść na mecz, bo w pierwszej kolejności jestem księdzem, a dopiero potem kibicem, nie odwrotnie. W tamtym sezonie udało mi się być na meczu przyjaźni Gryf Słupsk - Lechia II Gdańsk.

- Był ksiądz kiedyś na meczu Lechii w młynie, pośród kibiców - hoolsów?
- Kiedy z dziećmi i młodzieżą jeżdżę na mecze Lechii to jesteśmy na sektorze rodzinnym. Mam jednak w planach, może to się uda, by dopingować moją Lechię na trybunie, którą zajmują najbardziej zagorzali kibice.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza