Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Słupski rynek został bez perspektyw. Zabytkowa kamienica znów na sprzedaż

Alek Radomski [email protected]
Zabytkowa kamienica ocalała wojenną pożogę jako jedna z czterech na Starym Rynku.
Zabytkowa kamienica ocalała wojenną pożogę jako jedna z czterech na Starym Rynku. Kamil Nagórek
Wystawiona na sprzedaż zabytkowa kamienica na Starym Rynku staniała właśnie o dwa miliony złotych. Właściciel mówi, że obniżył cenę, bo jest zastój na słupskim rynku.

Barokowa, XVIII-wieczna kamienica w samym centrum Starego Rynku to jeden z najstarszych zabytków w mieście. W rejestrze widnieje od 1961 roku. Jej właściciele na sprzedaż wystawiają ją po raz kolejny. Jeszcze cztery lata temu wiekowa i pokaźna nieruchomość, na parterze której od lat mieści się Apteka Staromiejska została wyceniona na 4,5 miliona złotych. Nabywca się nie znalazł, a właściciele - rodzina słupskich aptekarzy - od pomysłu sprzedaży odstąpiła. Dziś kamienicę znów wystawiono na sprzedaż. Tym razem cena jest o dwa miliony złotych niższa.

W ogłoszeniu czytamy, że na 800 metrach kwadratowych w samym centrum miasta oprócz apteki mieszczą się gabinety lekarskie i biura. Do zagospodarowania jest całe piętro, piwnica i strych. Budynek nadaje się na hotel, winiarnię czy biura. Co więcej, wciąż możliwa jest kontynuacja dotychczasowej działalności. Obecnie apteką ma być zainteresowana firma farmaceutyczna, gotowa wziąć ją w dzierżawę na pięć lat.

- Ostateczna decyzja należy jednak do przyszłego właściciela - mówi Dariusz Tatara, właściciel zabytku, i dodaje, że kamienicę sprzedaje z powodów osobistych, a niższa wycena nieruchomości to efekt zastoju na rynku nieruchomości i braku perspektyw dla Starego Rynku w Słupsku.

Zofia Czerniawska z biura nieruchomości Merkury ocenia, że 2,5 miliona złotych za taką kamienicę to dobra cena, ale dla Trójmiasta lub Warszawy. Nie dla Słupska. Jej zdaniem szanse na sprzedaż są marne, bo na rynku nieruchomości jest zastój, biura pełne są ofert, a domy i mieszkania są teraz w Słupsku wyjątkowo tanie. Brakuje za to kupujących.

- Proszę zauważyć, ile w Słupsku mamy obiektów, które nie mogą znaleźć właściciela - zauważa Zofia Czerniawska, która w branży pracuje już 27 lat. - Wystarczy spojrzeć na budynki po dawnym szpitalu. Nikt w tym mieście nie chce inwestować. Szczególnie na Starym Rynku, w sąsiedztwie Biedronki.

Ludzie nie mają pieniędzy, a jeśli jest już ktoś, je ma i chce je gdzieś ulokować, to woli wyjechać ze Słupska do większego miasta, bo tam się zarabia, a tu nie. Jeszcze parę lat temu zgłaszali się do mnie ludzie, którzy pracowali za granicą. Chcieli inwestować zarobione tam pieniądze. Wybierali nieruchomości. Teraz przestali. Co bym panu poleciła, gdyby miał pan trzy miliony złotych? Wyjechać i kupić coś gdzie indziej. W Słupsku nic się nie dzieje.

Przypomnijmy, że dwa tygodnie temu urząd miejski w Słupsku próbował sprzedać nieruchomość po dawnych Delikatesach Mariackich. Próbował, bo nikt nie wpłacił wadium przed licytacją. Cena wywoławcza wynosiła niespełna dwa miliony złotych. Wkrótce ma zostać ogłoszony kolejny przetarg, cena wywoławcza może być dużo niższa. Od dłuższego czasu na nowego właściciel czeka też nieruchomość na ulicy Portowej. Działka zabudowana czterema budynkami niemieszkalnymi kosztuje 1,6 miliona złotych. W planach na sprzedaż są też grunty wzdłuż słupskiej obwodnicy. Jak informuje Dawid Zielkowski, rzecznik ratusza, tylko w tym roku miasto na sprzedaży nieruchomości zarobiło dokładnie 6,985 miliona złotych. Wyprzedaż miejskich działek nie podoba się radnym. Postulują, aby wstrzymać się z tym do czasu lepszej koniunktury na rynku. Kiedy to nastąpi?

- Trudno powiedzieć - kwituje Joanna Lebiedź z Polskiej Federacji Rynku Nieruchomości. - Ale jeśli nie będzie odpowiednich instrumentów do kredytowania zakupów nieruchomości, to będzie kiepsko, czyli tak jak jest i teraz. Klasa średnia, która generowała ruch, przestaje istnieć. Zaczynamy popadać w niebezpieczną skrajność. Z jednej strony mamy biednych ludzi, których nie stać na własne M za kilkaset tysięcy, z drugiej jest niewielki promil ludzi bardzo bogatych, którzy mogą pozwolić sobie na wydatek kilku milionów.

Ratunkiem dla tych pierwszych może być rządowy program Mieszkanie dla Młodych, który w okrojonej formie zastąpił Rodzinę na Swoim. Zdaniem Joanny Lebiedź pomoże jednak w niewielkim stopniu, bo nie uwzględnia się w nim rynku wtórnego. Ograniczony do nowych mieszkań i domów, w konsekwencji jest wsparciem skierowanym do deweloperów.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na gp24.pl Głos Pomorza