Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Słupszczanie byli na granicy, przywieźli matki z dziećmi. To bardzo smutny widok

Magdalena Olechnowicz
Magdalena Olechnowicz
Maciej Kowalewski pojechał na granicę ukraińską po matki z dziećmi. Mówi, że pojedzie jeszcze raz, bo tych ludzi tak zostawić nie można
Maciej Kowalewski pojechał na granicę ukraińską po matki z dziećmi. Mówi, że pojedzie jeszcze raz, bo tych ludzi tak zostawić nie można Fot. Archiwum prywatne
Słupszczanie pojechali na granicę, aby odebrać matki z dziećmi. Po stronie ukraińskiej stoją ludzie w kilometrowych kolejkach. Stoją już trzy dni. Transport będzie cały czas potrzebny. Jednak jest duży chaos. Trzeba się przygotować, aby uniknąć pewnych błędów

Maciej Kowalewski jest trenerem pływania w Klubie Sportowym Skalar. Właśnie wrócił z Medyki i Przemyśla, skąd odbierał kobiety z dziećmi.

- Kolega chciał pożyczyć busa, aby jechać na granicę. Pomyślałem, że też pojadę, dwoma busami więcej osób przywieziemy - mówi pan Maciej. - Wystartowaliśmy wczoraj rano o godzinie 9, właśnie wróciliśmy do Słupska. Odbieraliśmy ludzi z Przemyśla. Na dworcu głównym jest zorganizowany punkt recepcyjny dla Ukraińców. Tam otrzymują pierwszą pomoc - żywność i odzież. Działaliśmy w porozumieniu z koordynatorem z Przemyśla. Zabraliśmy 17 osób - tylko dwie do Słupska, resztę zostawiliśmy w Warszawie i Trójmieście. Wszystkie te osoby już wiedziały, dokąd chcą jechać. Miały ustalone miejsca pobytu u znajomych. Ale tych ludzi jest strasznie dużo - tyko wczoraj do Przemyśla przyjechało 50 tys. osób i one nie wiedzą, gdzie maja jechać, nikogo w Polsce nie mają. Dużymi autokarami są przerzucani do dużych miasta - do Rzeszowa, do Lublina, Warszawy. Dopiero tam zaczyna się procedura ich kwaterowania szukania noclegu dla nich - opowiada pan Maciej.

Przyznaje, że na razie brak koordynacji.
- Jadąc, dostałem ze sto telefonów od znajomych, którzy pisali mi, że mogą kogoś przyjąć. Ale jest to utrudnione. Na dworcu w Przemyślu stoi 20 tys. osób. Jak mam ich wybrać? Powinna być ogólna baza z ofertami i kierunkami, w które strony oni chcą jechać. Ja mam dużą bazę tych mieszkań, ale co z tego. Ja ja tylko mam. Nie ma nikogo, kto to koordynuje - opowiada.

Jest jeszcze jeden problem.

- Jest bardzo dużo osób starszych i coraz więcej będzie ich przyjeżdżało Są to osoby starsze, które nigdy nie były za granicą i kompletnie sobie nie radzą. Nie znają żadnego języka obcego. ktoś musi nimi pokierować. Jak zobaczyłem tych wszystkich ludzi, to oczy duże zrobiłem. Ogrom ludzi. Na miejscu ta pomoc najpilniejsza jest super zorganizowana. Ci ludzi tam wszystko dostają, ale potem jest problem..

Osoby, które jechały z panem Maciejem były po trudnych przeżyciach.
- One przez trzy dni szły pieszo do granicy. Były wycieńczone, szły w zimnie. Wieźliśmy do Warszawy pięć kobiet i pięcioro dzieci - malutkich, z wózkami, na kolanach siedziały. Do Słupska przywiozłem kobietę z synem 13-letnim, ale ona miała tu koleżankę, do której ją zawiozłem. Ona tu mieszka i pracuje od lat, więc się nią zaopiekuje.

Pan Maciej był 26 godzin za kółkiem. Też był zmęczony.
- Trzeba się przespać i jechać tam jeszcze raz. Tam jeszcze tłumy ludzi czekają na transport. Nie można ich tak zostawić. Trzeba im pomóc - nie ma wątpliwości. - W kolejce po ukraińskiej stronie stoją jeszcze ludzie w kilometrowych kolejkach. Hale z tymi ludźmi w Przemyślu to naprawdę smutny widok - kobiety z maleńkimi dziećmi, starsze babcie wycieńczone, psy, koty, wszyscy z całym swoim dobytkiem. Ten widok naprawdę chwyta za serce, nawet największego twardziela.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wielki Piątek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza