Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Słupszczanie wśród śniegu już dotarli do Murmańska (relacja, zdjęcia)

Wojciech Frelichowski
Auto słupskich podróżników na zimniku w kierunku Murmańska.
Auto słupskich podróżników na zimniku w kierunku Murmańska. Norbert Pokorski
Słupscy podróżnicy, którzy przed tygodniem wyruszyli nad Morze Białe dotarli już do Murmańska. Po drodze mieli kilka przygód.
Słupszczanie dotarli do MurmańskaSkoro zimnikiem nie przejedziemy, to zawracamy.

Słupszczanie dotarli do Murmańska

Słupscy podróżnicy, którzy przed tygodniem wyruszyli nad Morze Białe dotarli już do Murmańska. Samochodem terenowym jadą: Tomasz Kawałko, Norbert Pomorski i Wojciech Pożoga. "Głos Pomorza" patronuje tej ekspedycji.

Ze Słupska wyjechali w piątek, 10 lutego w południe. W Rosji wykorzystując m.in. zimniki, czyli szlaki na zamarzniętych bagnach, chcą dojechać do Murmańska i Archangielska. Planują też dotrzeć po zamarzniętym Morzu Białym na Wyspy Sołowieckie, gdzie w łagrach byli więzieni Polacy.
Oto relacja, którą nadesłał nam Norbert Pokorski.

Sobota, 11 lutego, 2012

Przed południem czasu polskiego (różnica czasu w Rosji to 3 godziny do przodu) byliśmy na granicy łotewsko-rosyjskiej. Kolejki nie było, a odprawa przeszła wyjątkowo szybko i sprawnie. Młode rosyjskie pograniczniczki bardziej się z nas śmiały niż kontrolowały. Dziwiły się, że chcemy zimą jechać do Murmańska. Zaraz za granicą ruszyliśmy do mieszkającego 40 km od granicy Toli, którego poznaliśmy podczas jednej z poprzednich wypraw do Rosji. Tola mieszka w opuszczonej wsi sam. Jego domem jest star, jednoizbowa chata opala skleconym z gliny i cegieł piecem. Izba jest czarna od sadzy i pełna dymu. Nie ma wody ani prądu. Żyje jak w XIX wieku. Przyjął nas bardzo mile. Poczęstował swoimi ostatnimi 3 pierogami i 3 kotletami. Gościł nas najmilej jak mógł. Dostał od nas prezenty i pomogliśmy mu pociąć drewno na opał. Na noc poszliśmy spać do samochodu. Chłopaki do środka, a ja na zewnątrz do namiotu dachowego. Nie było zimno, raptem minus 23 stopnie Celsjusza.

Niedziela, 12 lutego, 2012
Rano pożegnaliśmy Tolę i ruszyliśmy do Nowogrodu Wielkiego, gdzie przywitała nas po "królewsku" nasza polonia. Wieczorem pojechaliśmy do bani - takiej prawdziwej, rosyjskiej. Bania była na wsi u Jury, zastępcy gubernatora obwodu Nowogrodu Wielkiego, który jest znajomym Zdziśka , jednego z Polaków mieszkających w Nowogrodzie. Obmyliśmy się i wyparzyliśmy za wszystkie czasy.

Poniedziałek, 13 lutego, 2012

Rano wziąłem się za pisanie. Kiedy poszedłem odpalić samochód nie zaskoczył. A było "tylko" minus 30 stopni C. w nocy. Wzięliśmy się za naprawę samochodu: rozgrzaliśmy co mogliśmy i wymieniliśmy filtr. Jednak nic to nie dało, samochód nie zapalił. Podejrzewamy, że to przez resztkę oleju napędowego (jeszcze z polski), jaki został w baku (wieczorem jeździłem już na rezerwie i silnik wyssał ze zbiornika prawie wszystko co było). Samochód udało się nam odpalić dopiero na zaciąg. Od razu pojechaliśmy kupić przetwornicę prądu, która zepsuła się dość szybko po wyjeździe z Polski oraz zatankować rosyjskie paliwo. Postanowiliśmy także nie gasić już na noc samochodu. Koło godz. 15 czasu miejscowego ruszyliśmy w kierunku Archangielska obierając najkrótszą drogę. Biegnie ona wśród lasów, czasem po drogach asfaltowych, a czasem po szutrowych. Drogi szerokie i dzięki zimie całkiem niezłe. Na noc zatrzymujemy się na nocleg na jakieś stacji benzynowej wśród bezkresnych obszarów tajgi. Chłopaki śpią w samochodzie, ja w namiocie na dachu. Mróz minus 30 stopni C. W samochodzie mimo grzania wszystko co przy drzwiach i na podłodze zamarza. Ja w namiocie u góry, zakutany w śpiworze czuję jak wystawiona na zewnątrz część twarzy zamarza. Jest zimno, ale fajnie, piękna gwieździsta noc.

Wtorek, 14 lutego, 2012

Rano już "tylko" minus 18 stopni. Robimy szybkie pakowanie, śniadanie i chwilę rozmawiamy z miejscowymi. Mówią, że w tym roku zima nie taka straszna. Mało śniegu i mniejsze mrozy, choć w sąsiedniej wsi było nawet minus 40 st. C. Pogoda śliczna, kierunek Archangielsk, a po drodze Jezioro Onega. Mając na uwadze przestrogi żon jedziemy uważnie do tego stopnia, że nawet ciężarówki nas wyprzedzają. Po drodze robimy obiad i ruszamy dalej drogami, którymi tylko jeden samochód terenowy na raz jest w stanie przejechać. Na wieczór docieramy nad Onegę do miejscowości Szalskij. Tam dwóch przygodnie spotkanych chłopaków wsiada do nas do samochodu i pokazuje nam brzeg jeziora. Jest całe zamarznięte. Robimy zdjęcia, kręcimy film i ruszamy z powrotem w kierunku Murmańska. Po drodze przejeżdżamy Kanał Białomorski w miejscowości Powenec. Tomek przechodzi śluzę i robi zdjęcia za co zostaje ostro upomniany przez pilnującego śluzy wartownika. Mówi, że to obiekt strategiczny i nie wolno robić zdjęć, ani przechodzić. Można tylko przejechać bez zatrzymywania się. Obok śluzy zatrzymujemy się przy przepięknej drewnianej cerkwi i zbieramy kamienie dla pewnego słupszczanina, który poprosił nas o przywiezienie kamieni z miejsc, gdzie żyli i umierali Polacy. Stamtąd ruszamy dalej w kierunku Murmańska. Postanawiamy najpierw dojechać na półwysep Kolski, a potem wracając na południe zajechać do Kiem, na Wyspy Sołowieckie na Morzu Białym oraz do Archangielska. Chcemy więcej czasu poświęcić na zwiedzenie zimnikami półwyspu Kolskiego.

Środa, 15 lutego, 2012

Jedziemy całą noc z niewielką przerwą na dwugodzinny sen. Przed miastem Kandałaksza zatrzymuje nas policja. Upomina tylko za brak rejestracji z przodu samochodu (zapomnieliśmy opuścić osłonę przeciwsłoneczną od strony pasażera, gdzie przyczepiona jest rejestracja). Policjanci życzą na szczęśliwej drogi. Przed południem docieramy do Kandałakszy, gdzie tankujemy auto, robimy śniadanie, ustalamy trasę dalszej jazdy oraz robimy przegląd samochodu. Jest ciepło - tylko kilkanaście stopni mrozu. Pada śnieg, a słońce ledwo przebija się przez chmury. Jedziemy w kierunku pierwszego zimnika na półwyspie Kolskim. Około godz. 14 docieramy do zimnika. Spotkani po drodze Rosjanie na skuterach śnieżnych radzą nam, aby nie jechać dalej i zawrócić póki jeszcze się da, bo dalej to już tylko skutery przejadą. Ruszamy więc z powrotem na północ na trasę do Murmańska. Krajobraz się zmienia. Tajga ustępuje miejsca lasotundrze, a na wzgórzach powyżej 250 metrów - tundrze. Do Murmańska docieramy w nocy. Przygodnie poznany Rosjanin pomaga nam znaleźć tani hotel. Chłopaki wynajmują pokój, a ja kładę się w samochodzie odpalając go co kilka godzin, aby nie zamarzł. Jest w miarę ciepło jak na tę porę roku i miejsce, raptem minus 13 stopni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza