Krzysztof P. od kilkunastu lat działa w branży budowlanej. Początkowo reprezentował firmę, a później podpisywał różne umowy m.in. jako kierownik budowy z innymi firmami lub prywatnymi osobami.
Wykonując, często równocześnie, różne zlecenia, kupował na nazwiska zleceniodawców rozmaite materiały, ale nie regulował faktur. Dlatego w pewnym momencie zaczęły go także ścigać firmy, w których kupował materiały budowlane i elektryczne. Działo się tak zarówno w Słupsku, jak i w Poznaniu, gdzie w pewnym momencie przeniósł swoją działalność.
Zobacz także: Handel kobietami. Przed słupskim sądem miał rozpocząć się proces
- Na tym panu ciąży już kilkadziesiąt wyroków cywilnych, których nie można wyegzekwować, bo on nic nie ma - mówi słupski mecenas Krzysztof Wojdygowski, który reprezentuje jedną z pokrzywdzonych firm.
Jak się dowiedzieliśmy, zgodnie z dotychczasowymi wyrokami cywilnymi Krzysztof P. powinien zapłacić różnym instytucjom, firmom i osobom prywatnym grubo ponad milion złotych. Teraz czeka go dodatkowo proces karny, w którym występuje ponad czterdzieści poszkodowanych osób.
- Prokuratura początkowo nie chciała zająć się tą sprawą, gdy zgłaszaliśmy się do niej indywidualnie. Dopiero zbiorowe zawiadomienie ze strony kilku firm i osób prywatnych spowodowało, że zmieniono nastawienie. Po przeszło rocznym dochodzeniu i przesłuchaniu blisko 200 osób Prokuratura Rejonowa w Słupsku skierowała do sądu w listopadzie ubiegłego roku akt oskarżenia przeciw panu P. - opowiada jedna z poszkodowanych osób.
Zobacz także: Słupska mafia po latach znów przed sądem
Poszkodowani są zdeterminowani, bo często stracili po 50 - 60 tys. zł. Niekiedy chodziło o niezapłacone rachunki, ale także o materiały, które nie zostały wmurowane w budynki, gdy kierownikiem budowy był pan P.
Zobacz także: Wypadek radiowozu na Szczecińskiej. Sąd wraca do sprawy
- Długo mu wierzyliśmy. W naszym imieniu kupował na faktury różne materiały, ale postępy na budowie domu w stosunku do poniesionych nakładów były niezadowalające. Wynajęty przez nas biegły stwierdził, że zostaliśmy oszukani na 60 tys. zł. Niestety, pan P. nie zwrócił tych pieniędzy. Przeciwnie, stwierdził, że go prześladujemy - mówi inny poszkodowany.
Jeszcze nie wiadomo, kiedy rozpocznie się proces sądowy. Poszkodowani do tej pory nie dostali wezwania na rozprawę.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?