Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Słupszczanin skazany na 7 lat za śmiertelne pobicie matki

Bogumiła Rzeczkowska [email protected]
Proces Lecha S. w słupskim sądzie okręgowym. Nieprawomocny wyrok: siedem lat więzienia.
Proces Lecha S. w słupskim sądzie okręgowym. Nieprawomocny wyrok: siedem lat więzienia. Łukasz Capar
Słupski Sąd Okręgowy skazał na siedem lat więzienia 43-letniego Lecha S. To nieprawomocny wyrok za spowodowanie śmiertelnych obrażeń. Oskarżony nie odpowiadał za zabójstwo.

Maria S., 65-letnia emerytka po wylewie, prawie nie wychodziła z łóżka. Kiedyś była kucharką w metrze. Razem z synem mieszkała w bloku przy ul. Bogusława X 2 w Słupsku.

Lech S. był po rozwodzie, ojciec dwójki dzieci, żył z zasiłków opieki społecznej. Leczył się psychiatrycznie i odwykowo.

Do chorej przychodziła opiekunka społeczna. Jej zdaniem, syn podopiecznej był spokojny i miał do matki cierpliwość. Pilnował, żeby na czas przyjęła leki. Robił porządki. Ale często wychodził na balkon i nerwowo palił papierosa.

W niedzielę rano, 30 maja ubiegłego roku do Marii S. przyszła siostra. W mieszkaniu zastała przerażający widok. Maria S. była zmasakrowana, leżała nieprzytomna w kałuży krwi. Później biegli stwierdzili, że nie mogła przeżyć - miała obustronnego krwiaka mózgu, pourazową obustronną odmę opłucnej z licznym obustronnym połamaniem żeber, powybijane zęby.

Przesłuchiwany w prokuraturze syn ofiary powiedział, że między nim, a matką doszło do kłótni, bo kobieta odmówiła przyjęcia leków. Przed sądem pomniejszał swoją winę.

- Moja mama była w cię­żkim, w opłakanym stanie. Miała nadciśnienie i cukrzycę, zaniki pamięci. Często nie chciała brać tabletek. Jak odkurzałem, pełno ich było pod wersalką - wyjaśniał oskarżony.

- Wtedy, rano obudziłem się i zobaczyłem mamę w przedpokoju na czworakach, bo czasami wychodziła tak z łóżka. Położyłem na wersalkę. Chciałem ją przebrać, bo trzeba było zmienić pampersa. Wstała, trzymała się maszyny do szycia. Złapała mnie za włosy i zaczęła szarpać. Wtedy popchnąłem ją, upadła na boki wersalki, które są z drewna. Nie pamiętam, czy wtedy mamę gdzieś uderzyłem. Przyszła siostra mamy. No, i zabrała mnie policja. To, co jest opisane w opinii z zakładu medycyny sądowej, to nie ja zrobiłem.

Według oskarżonego, jego matka miesiąc wcześniej była w szpitalu z połamanymi żebrami, dwa-trzy lata temu wywróciła się na lustro i rozcięła plecy.Na ścianie w mieszkaniu jest stara krew. Natomiast zęby nie zostały wybite, lecz same wyleciały.

Według prokuratury, nie została popchnięta, ale pobita i skopana. Dowodów nie zbrakło.

Z fotografii w aktach wynika, że krew była wszędzie - na ścianach, na koszuli nocnej Marii S., na dłoniach i stopach oskarżonego. W końcu Lech S. przyznał, że to chyba on, ale nie pamięta pobicia. Jednak od początku brakowało dowodów, że oskarżony chciał zabić matkę.

W 2008 r. Lech S. był karany za fizyczne i psychiczne znęcanie się nad matką na 12 miesięcy ograniczenia wolności.

W czasie trwającego od listopada procesu mężczyzna trafił na obserwację psychiatryczną. Biegli stwierdzili, że w czasie popełnienia zarzucanego mu czynu był poczytalny.

- Za spowodowanie śmiertelnych obrażeń żądaliśmy siedmiu lat pozbawienia wolności - mówi Dariusz Iwanowicz, słupski prokurator rejonowy. - Sąd skazał go zgodnie z naszym wnioskiem - dodaje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza