Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Słupszczanka dwa razy oszukana na cmentarzu. Odzyska pieniądze oraz wiarę w uczciwość ludzi

Grzegorz Hilarecki
Grzegorz Hilarecki
Krzysztof Piotrkowski
W biurze cmentarza komunalnego na słupszczankę czekają pieniądze, te które zapłaciła latem na Starym Cmentarzu, dwóm, nie do końca uczciwym, ale też nie do końca nieuczciwym, mieszkańcom naszego miasta. I wcale te 1200 zł w tej historii nie są najważniejsze. Ważniejsze, że przy okazji kobieta odzyska wiarę w uczciwość ludzi. Wszystko dzięki Katarzynie Winiarskiej, kierowniczce Cmentarzy Komunalnych w Słupsku.

Ta historia zaczęła się latem. Wszyscy pamiętamy tegoroczne upały. I właśnie nimi tłumaczy swoje zachowanie słupszczanka. Bowiem w taki wyjątkowo gorący dzień mieszkanka naszego miasta, wiekowa jak o sobie mówi, wręczyła na cmentarzu 500 zł mężczyźnie, który wykonywał prace przy jednym z grobów. To była zapłata z góry za budowę murku przy skarpie obok grobu, którym pani się opiekuje. Znała tylko imię i telefon mężczyzny, ale mu zaufała.

Z czasem nawet coś na kształt murku powstało. - Nie byłam zadowolona, ani to wyglądało, ani nie uchroniło by grobu, gdyby ziemia się zsuwała ze skarpy. Ale pan nie odbierał ode mnie już telefonu - tłumaczy słupszczanka. - Przykro mi się zrobiło. Za jakiś czas poszłam, więc do biura cmentarza. Tam siedziało dwóch panów i opowiedziałam im o moim problemie z murkiem. Jeden z nich powiedział, że mi pomoże, że zrobi mi porządny murek i będę zadowolona.

Kobieta znowu znając tylko imię i telefon zgodziła się i zapłaciła. Tym razem 600 zł. Z czasem murek powstał.

- Tu już byłam zadowolona, ale poprosiłam, by jeszcze przy samym grobie pan zabezpieczył kamyczkami. Zgodził się za 100 zł, a ja wręczyłam pieniądze koledze tego pana. Ale już na te kamyczki się nie doczekałam - powiedziała nam słupszczanka.

Po kilku miesiącach, mężczyźni nie odbierali od niej telefonów, przyszła do naszej redakcji, by ostrzec innych, by jak sama powiedziała, nie byli tacy naiwni jak ona. Co ciekawe, o tym co się stało na cmentarzu, przed nami poinformowała policję. Ale na swoje szczęście na tym nie poprzestała i trafiła do "Głosu". My zaś znaliśmy adres do kierowniczki słupskich cmentarzy. I co tu dużo kryć. Wystarczyły dwie godziny i pani Katarzyna Winiarska sprawę załatwiła tak, że lepiej się nie da.

- Pieniądze czekają na panią u mnie w biurze - poinformowała nas pani Katarzyna. - Odzyskaliśmy je. Ale murek będziemy musieli jeszcze dzisiaj rozebrać. Wszelkie tego typu prace muszą być wcześniej z nami uzgadniane w biurze cmentarza. Szkoda że ta pani tego nie zrobiła. Ale w kolejnym etapie zabezpieczymy skarpę, tak by mogła być o grób spokojna.Apeluję do wszystkich o zapoznanie się z regulaminem naszego cmentarza i w razie problemów kontakt z nami, pracownikami biura. Jesteśmy tu po to by pomóc.

Słowa pani kierownik w kontekście tej historii brzmią wyjątkowo. Tak jak wyjątkowe okazało się podejście słupskiej urzędniczki do tego, co spotkało słupszczankę. Choć niektórych może razić sformułowanie "happy end na cmentarzu" to jednak oddaje najlepiej to, czym kończy się ta historia.

Imion panów, których określiłem nie do końca uczciwymi, nie podaję, bo jednak okazali się też jednocześnie uczciwymi, przyznając się i oddając pieniądze. Co robili na cmentarzu niech zostanie już ich tajemnicą. A imię i nazwisko słupszczanki zostawiam do swojej wiadomości. Ciesząc się, że odzyska wiarę w ludzi. I na koniec biję brawo i dziękuję pani kierownik, bo w tym co zrobiła cała zasługa.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza