Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Słupszczanka oskarżona o spowodowanie pożaru, w którym zginął człowiek

Bogumiła Rzeczkowska
Halina S. przed sądem.
Halina S. przed sądem. Fot. Łukasz Capar
Wczoraj przed słupskim Sądem Okręgowym stanęła Halina S., oskarżona o spowodowanie pożaru, w którym zginął człowiek. Kobieta nie miała prądu. Oświetlała mieszkanie świeczkami. Była wtedy kompletnie pijana.

Przed jedenastą wieczorem w Zaduszki 2008 roku w kamienicy przy ul. Niemcewicza 2 w Słupsku wybuchł pożar. Duża kamienica. Dziesięć rodzin tu mieszka. Paliło się na drugim piętrze. Dym dostał się na klatkę. Gorąco się zrobiło.

Z jednego z mieszkań wybiegła sąsiadka. I własnym oczom nie wierzy - Halina S., lokatorka płonącego mieszkania, siedzi w fotelu na klatce schodowej. Nie chce nikogo wpuścić do środka. Nie chce wezwać straży.

- Strażacy wynosili za ręce i nogi pijaną S. Wyrywała się. Puśćcie mnie, chcę iść do domu, krzyczała. Wyglądało tak, że nie wie, co się dzieje - zeznała wczoraj inna sąsiadka Ewa F.

- Strażacy powiedzieli, że pod drzwiami leżałam - 58-letnia Halina S. twierdzi, że tylko tyle pamięta. - Następnego dnia obudziłam się na wytrzeźwiałce. Policja mówi, że mam jechać rozpoznać zwłoki. Jakie zwłoki? - pytam. Wtedy mi powiedzieli, że ktoś się u mnie spalił. Nie wiem, skąd się wzięły ponad dwa promile. Nieczęsto piję. Tylko jak jestem załamana. Wtedy byłam. Sama mieszkałam. Mąż u teściowej. W sierpniu syna zamknęli. Synowa zabrała wnuczka. A ja go wychowywałam.

- A Stanisława S. pani znała? - sędzia Agnieszka Niklas-Bibik pyta o mężczyznę, który spalił się u Haliny S.

- Może i znałam - przypuszcza oskarżona. - Ale nie pamiętam, kto to był, jak przyszedł i skąd. Pamięć tracę. Dawno już było.

To, co powiedziała w śledztwie i wczoraj w sądzie to strzępki relacji z kilku godzin przed pożarem. Halina S. jest kucharką, ale pracy nie ma. Żyje z niecałych 400 złotych zasiłku z opieki społecznej. Zbiera złom, butelki i puszki. 2 listopada 2008 roku poszła na pocztę kupić prąd, jak to robi od ośmiu lat, ale urządzenie... - Szarpnęło mi kartę. Wtedy poszłam do Kauflandu po papierosy, chleb, parówki, no i świeczki - wyjaśnia oskarżona.

Tego dnia przyszli też sąsiedzi: Leszek B. i Stanisław S. Wcześniej sprzedali cztery worki węgla i kupili spirytus na melinie. W mieszkaniu nie było światła. - Osiem świeczek kupiłam, ale nie wszystkie zapaliliśmy. Stały w słoikach na stoliku obok spania. Świeczki mogły się przewrócić. Nie pamiętam, kto był w domu.

Słupska Prokuratura Rejonowa liczy straty na 25,5 tys. zł. Ewa F. z piętra niżej od gaszenia miała zalane całe mieszkanie. Nie ma pretensji.

- Jeśli brakowało jej pieniędzy, to pięć złotych przyszła ode mnie pożyczyć, bo starała się, żeby ten prąd zawsze był. Załamała się, jak syna zamknęli. Wtedy urządziła melinę. Pijana jest nieobliczalna. Teraz jest spokój, bo nie pije - przekonuje sąd Ewa F. - Ale pilnujemy ją z sąsiadkami. Bałyśmy się, jak kiedyś znowu kupiła świeczki. Często wypala kable w palenisku, bo sprzedaje drut, żeby sobie dorobić.

Halinie S. już wcześniej tak jakoś przytrafiały się pożary. Kiedyś wykładzinę do pieca włożyła i zapaliła się szafka. Innym razem, żar sam wypadł, a już po pożarze w 2008 roku usnęła z papierosem. - Ciepło było, zasnęłam w fotelu, papieros wypadł i spaliła się gąbka od krzesła - przyznaje oskarżona, ale nie odpowiada na pytanie, ile razy w ciągu 58 lat zaprószyła ogień.

- A butle z gazem też pani trzyma w domu? - pyta sędzia.
- Już nie, bo teraz mam gaz ziemny.

Halina S. odpowiada z wolnej stopy. Nie chce dobrowolnie poddać się karze. Za nieumyślne spowodowanie pożaru, w którym zginął człowiek, grozi jej do ośmiu lat więzienia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza