Irena Szyszko kilka razy w roku podróżuje na trasie Słupsk-Berlin i Berlin-Słupsk. 1 września miała wracać do Słupska.
- Jak zwykle zażyczyłam sobie, aby kierowca busa zabrał mnie spod wskazanego adresu i zawiózł w Słupsku pod sam dom - mówi pani Irena. - Kilka dni wcześniej ustaliłam, że bus miał przyjechać o godzinie 11. Pani w słupskiej firmie Pol-Trans & Partners powiedziała, że jeśli kierowca spóźni się, to ona do mnie zadzwoni. Nie było żadnego telefonu, więc o umówionej godzinie czekałam na transport.
Ten jednak nie przyjechał. Nasza czytelniczka w upale czekała trzy godziny.
- W końcu zadzwoniłam do syna do Słupska i poprosiłam go o kontakt z Pol-Transem - mówi czytelniczka. - Syn jednak dowiedział się, że mojego zgłoszenia tam nie odnotowano.
Pracownica firmy transportowej poradziła też kobiecie, by ta pojechała na berlińskie lotnisko, bo stamtąd niebawem będzie odjeżdżał kolejny bus. - Powiedziała, żebym wzięła sobie taksówkę - mówi czytelniczka. - To śmieszne, bo taksówka kosztowałaby około 60 euro, czyli prawie 250 złotych. To wiecej niż cena biletu z Berlina do Słupska.
Po kolejnych kilku telefonach wykonanych przez kobietę i jej syna pani Irena wywalczyła, że bus przyjedzie pod wskazany przez nią berliński adres o godz. 16. Był, ale niemal godzinę później.
Tuż przed wjazdem do Słupska nasza czytelniczka poprosiła kierowcę, aby zawiózł ją pod dom, jak to było zapisane na bilecie. Ten jednak odmówił i zatrzymał się dopiero przed dworcem PKP. Tam panią Irenę odebrał syn.
- Planowo miałam być w Słupsku około godziny 18, a przyjechałam dopiero tuż przed godziną 22 - mówi Irena Szyszko. - Nikt mnie nawet nie przeprosił za godziny czekania na kierowcę, koszty telefonów i niepotrzebny stres. Więcej już z tą firmą nie pojadę. Nawet gdybym miała iść do Berlina na piechotę, nie skorzystam z jej usług.
Karen Grądzka, właścicielka firmy Pol-Trans & Partners, twierdzi, że to nie ich wina, a zewnętrznej firmy, która administrowała ich autobusami.
- Nasi klienci skarżyli się na tę firmę, dlatego z końcem lipca zerwaliśmy z nią umowę - mówi Karen Grądzka. - Pozostały jednak rezerwacje, które ta firma realizuje. Jeśli kierowca nie podjechał o wyznaczonej godzinie pod dom pasażerki, to znaczy że w tym czasie czekał na innego klienta. Zdaję sobie sprawę, że osób w podobnej sytuacji, jak pani Irena, może być jeszcze kilka. Przepraszam tę panią za utrudnienia. Jeśli w związku z długim oczekiwaniem na busa musiała ponieść jakieś koszty, jestem w stanie je pokryć. Skontaktuję się z naszą klientką i postaram się wyjaśnić tę sprawę.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?