Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Smażalnie w regionie świecą pustkami

Irena Boguszewska [email protected] Tel. 94 347 35 99
Ceny ryb pozostały na ubiegłorocznym poziomie, a halibut i sandacz są nawet tańsze.
Ceny ryb pozostały na ubiegłorocznym poziomie, a halibut i sandacz są nawet tańsze. sxc.hu
W miejscowościach nadmorskich sezon w pełni. Z pewnością każdy kto tu przyjechał, zechce choć raz wybrać się do smażalni. Te kuszą turystów, jak tylko mogą. A jakie oferują ceny?

Jak co roku w lipcu spisaliśmy ceny smażonych ryb, frytek, gofrów, lodów, a także kawy i herbaty. Jak zwykle omijaliśmy obskurne budki, a kierowaliśmy się do ładnych lokali, w których przyjemnie jest usiąść, a serwowane potrawy zachęcają do ich zjedzenia. Nie są to miejsca najtańsze, ale takie, które istnieją od paru lat i ceny w nich są, jak na ten rok, rozsądne.

Właściciele lokali dwoją się i troją, aby zwabić do siebie turystów. Wystawiają plansze czy "potykacze" z daniem dnia, z cenami dnia, ze specjalnością lokalu. Niektórzy wychodzą na ulicę i sami zapraszają przechodniów do środka. Wprowadzają nowości.

- W tym roku mamy mrożoną czekoladę i robi ona furorę - mówi właścicielka lodziarni "U Elki" w Łazach. - Na nią przyjeżdżają do mnie klienci nawet z Koszalina. Poza tym dużym wzięciem, jak zwykle, cieszą się lody zrobione z sezonowych owoców - jagód, malin, truskawek. Mamy do nich różne dodatki - bitą śmietanę, posypki, sosy, czekoladę itd.

Z naszego zestawienia wynika, że przez miniony rok ceny niektórych ryb w naszych kurortach zostały nieco obniżone. Za smażonego dorsza i flądrę płacimy teraz tyle samo, co rok temu, za pstrąga o 8,1 % mniej, za halibuta o 3,4 % mniej, a za sandacza o 3,1 % mniej.

Najdroższy jest łosoś z grilla, kosztuje 9 zł za 10 dkg. A jedna porcja to na ogół 30 dkg, czyli wychodzi 27 zł. Do niej potrzebne są jakieś dodatki. A te podrożały, frytki o 13,3 %, herbata o 4,6 % oraz różne surówki o 15 %.

- Ceny ryb pozostały na ubiegłorocznym poziomie, a halibut i sandacz są nawet tańsze - mówi właścicielka smażalni "Kapitańska" w Chłopach. - Mimo iż ryby świeże mocno podrożały, że podrożało paliwo, obniżyłam niektóre ceny. Społeczeństwo jest biedne, i jeśli chce się coś sprzedać, chce się mieć klientów, to trzeba było to zrobić.
Podobnie jest w smażalni "Rybka" w Mielnie, czy "U Rybaka" w Unieściu.

- Mimo iż wszystko podrożało - ryby, olej, paliwo, więcej trzeba płacić pracownikom, to ceny trzymamy takie, jak były rok temu - mówią zgodnie właściciele kilku lokali. - Tak nieudanego sezonu jeszcze nie mieliśmy. Mało ludzi przyjechało nad morze, bo pensjonaty, pola namiotowe oferują wolne miejsca. Kilka lat temu o tej porze roku trudno było znaleźć wolny pokój. Teraz jest ich mnóstwo, są prawie w każdym pensjonacie. Niektóre mają wykorzystane jedynie jedną czwartą czy jedną trzecią miejsc.

Potwierdzają to pracownicy smażalni.
- Od kilku lat pracuję w "Rybce" w Mielnie - mówi kelnerka. - Już w ubiegłym roku był mały ruch, a teraz jest jeszcze gorzej. Pełną salę mamy tylko w porze obiadowej. Potem do wieczora klientów można na palcach policzyć. Tak jest nie tylko u nas, ale we wszystkich lokalach. Stoliki stoją puste, ludzie nie zaglądają. Trzy lata temu o tej porze trudno u nas było o wolne miejsce.

Już w naszej tabeli widać, że różnice w cenach są duże. Jeszcze większe są pomiędzy poszczególnymi lokalami w każdej miejscowości. Na przykład niektóre kawiarenki usytuowane na promenadzie w Mielnie za filiżankę kawy żądają nawet 9 zł (choć w innych punktach kosztują 3-2,50 zł), za kufel piwa - 9 - 10 zł (w Koszalinie można dostać za 4,50 zł). A turyści porównują ceny nad morzem do tych, jakie płacą w miejscowościach, z których przyjechali.

- Tutaj wszystko jest droższe niż w Warszawie - mówi Czesław, który przyjechał ze stolicy na wczasy do Mielna i spędza je z wnukiem. - Różnice w cenach są kolosalne. Za takiego grejpfruta, który w Warszawie kosztuje 4 złote, tutaj płacę 5 złotych. Gofry, które uwielbia wnuk, też są o złotówkę droższe. Jeszcze większa różnica w cenie jest przy piwie, już nie o 1 zł, a o 2 złote na puszcze czy butelce.

Niektórzy chodzą i nie patrzą na ceny, bo raz w roku na urlopie chcą zaszaleć. Jednak wielu turystów liczy pieniądze.
- Jak mam płacić więcej tutaj za to samo, co jest sporo tańsze w Poznaniu, to rezygnuję z kupna - mówi Anna Markowska z Częstochowy, która jest na wakacjach w Sarbinowie. - Przez tydzień jakoś wytrzymam. Wrócę do domu, to sobie kupię. Owszem pójdziemy pewnie z mężem i dziećmi na rybki smażone, ale tylko raz. Gdyby były tańsze, jedlibyśmy je częściej. Lody kupujemy tylko dzieciom, sami z nich rezygnujemy.
 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza