Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śmierć w jeziorze koło Koczały. Płetwonurek, który nurkował w jeziorze Dymno w Koczale, nie żyje

Maria Sowisło
Maria Sowisło
Tragedia nad jeziorem Dymno w Koczale. Nie żyje płetwonurek, który dzisiaj nurkował w akwenie. Prokuratura Rejonowa w Miastku wszczęła śledztwo w sprawie śmierci 35-letniego Tadeusza C. z gminy Miastko.

AKTUALIZACJA
Sekcja zwłok mężczyzny, jak mówi prokurator rejonowy w Miastku Michał Krzemianowski, zaplanowana jest na czwartek. - Na tę chwilę niewiele możemy powiedzieć o przyczynach śmierci mężczyzny.

Wiadomość o samotnym nurkowaniu w jeziorze Dymno i jego tragicznym zakończeniu rozeszła się szerokim echem w środowisku płetwonurkowym. Okazuje się jednak, że nie ma żadnych przepisów, które zabraniałyby schodzenia pod wodę w pojedynkę. Mało tego. Nie ma przepisów zakazujących nurkowaniu bez uprawnień.

– Schodzenie w parach jest tylko zaleceniem. Nikt nie zabroni nurkowania pomimo tego, że ktoś nie ma partnera czy szkolenia. Ci, którzy nie przechodzą szkoleń, nie zdają sobie sprawy z tego, że najbardziej niebezpieczne są nurkowania płytkie. Zasada podstawowa jest taka, że podczas wynurzania się, nie wolno wstrzymywać oddechu. Płuca cały czas muszą pracować. Jeśli wstrzymujemy powietrze na 30 metrach i się wynurzymy na 20 metrów, to różnica ciśnień wynosi 1 atmosferę. Jeśli z kolei wynurzamy się z 10 metrów na wstrzymanym oddechu, to na powierzchni mamy już 2 atmosfery. To tyle ile jest w kole samochodowym. Rzadko które płuca to wytrzymują - wyjaśnia Piotr Czernicki z Nur-Center w Chojnicach, który prowadzi szkolenia.

- Kolejna rzecz, skąd miał powietrze w butli. Czy napełniła ją sprężarka o napędzie spalinowym czy elektrycznym. Jeśli ta pierwszą, to czy nie zassała spalin, czy miała sprawne filtry... Jeśli nie, to mogło dojść do zatrucia tlenkiem węgla. Starzy nurkowie od razu czują, że z powietrzem w butli jest coś nie tak - zaznacza Czernicki.

- Pytań jest wiele. Jeśli to prawda, że ten człowiek po wyjściu na powierzchnię od razu poszedł na dno, to pytanie dlaczego nie napełnił kamizelki, tzw. jacketu, powietrzem. Uczymy tego na kursach, żeby bezpiecznie unosić się na powierzchni. Nie zrobił tego? Dlaczego? Z perspektywy pomostu czy brzegu, nie jesteśmy w stanie powiedzieć, co tam się wydarzyło - dodaje Czernicki.

Wcześniej pisaliśmy
Z naszych informacji wynika, że mężczyzna sam zszedł pod wodę. Na brzegu z kolei czekali na niego dwaj koledzy. To właśnie oni zauważyli, że coś jest nie tak i wyciągnęli go z wody. Jak wynika z naszych informacji, leżał na dnie. Koledzy wezwali pomoc.

- Z informacji, jakie trafiły do naszego stanowiska kierowania wynika, że trzech panów ćwiczyło nurkowanie w jeziorze Dymno w Koczale. Jednemu z nich, prawdopodobnie podczas wychodzenia z wody, coś się stało. Jego znajomi próbowali go wyciągnąć. Na miejsce udał się zastęp OSP w Koczale, JRG w Miastku oraz KP PSP w Człuchowie i grupa wodno-nurkowa. Strażacy podjęli nurka z wody i wydobyli na brzeg. Rozpoczęli akcję reanimacyjną, którą kontynuował po przyjeździe na miejsce zespół ratownictwa medycznego. Niestety pomimo długiej akcji, mężczyzna zmarł – mówi rzecznik prasowy człuchowskich strażaków Marek Lubiński.

Obecnie na miejscu trwają działania służb. Jak się dowiedzieliśmy nieoficjalnie, zmarły był mieszkańcem gminy Miastko. Pracował za granicą. Przyjechał na święta do rodziny. Dzisiejsze nurkowanie było prawdopodobnie jego jednym z pierwszych.

POLECAMY w SERWISIE DZIENNIKBALTYCKI.PL:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Śmierć w jeziorze koło Koczały. Płetwonurek, który nurkował w jeziorze Dymno w Koczale, nie żyje - Dziennik Bałtycki

Wróć na gp24.pl Głos Pomorza