Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śmiertelne wypadki w Czarnem i Biskupnicy. Prokuratura umorzyła śledztwo. Rodziny ofiar domagają się ukarania sprawców

Maria Sowisło
Maria Sowisło
Klaudia zginęła w 2019 roku wypadku w Biskupnicy. Od tej pory rodzina liczy na wyjaśnienie wszystkich okoliczności jej śmierci
Klaudia zginęła w 2019 roku wypadku w Biskupnicy. Od tej pory rodzina liczy na wyjaśnienie wszystkich okoliczności jej śmierci arch. prywatne
Dwie rodziny z powiatu człuchowskiego domagają się ustalenia przyczyny wypadku, w którym zginęły bliskie im osoby. W obu przypadkach pojawiają się wątpliwości, co do umorzenia sprawy przez prokuraturę. W obu zdarzeniach brał udział jeden człowiek – raz jako sprawca, a raz jako świadek.

Spis treści

Pani Ewa z Czarnego miała 65 lat. 2 lutego 2017 roku szła do córki na urodziny. Przechodząc główną ulicę w centrum miasta, na przejściu dla pieszych, została potrącona przez samochód osobowy, którym kierował Robert W.Prokuratura nie dopatrzyła się popełnienia przez niego przestępstwa i sprawa została umorzona. Winą za zdarzenie drogowe obarczona została nieżyjąca pani Ewa.

Dwie różne opinie biegłych

- Prokurator prowadzący sprawę uznał, że deklarowana przez sprawcę prędkość 40 km na godzinę była niepodważalna. Dwóch biegłych nie potrafiło jednoznacznie ustalić z jaką prędkością jechał. Zrobili symulację, że mama wbiegła na pasy… A przecież z jednej strony ulicy są przy przejściu barierki, a z drugiej strony ulicy przy pasach były usypane górki ze śniegu. Mama chorowała na reumatyzm. Przeskakiwała przez barierki? Skakała przez zaspy? - mówi córka pani Ewy, Jolanta Świętochowska.

- Prosiliśmy prokuraturę o sprawdzenie, czy sprawca w tym czasie nie rozmawiał przez telefon, a także co zarejestrowały kamery monitoringu miejskiego oraz sklepów. Miejski był skierowany na dekorację świąteczną – bombkę, a właściciele sklepów dopiero po kilku dniach twierdzili, że nic się nie nagrało – dodaje pani Jola. - Moim zdaniem, prokurator nie zrobił wszystkiego, by wyjaśnić okoliczności wypadku – dodaje córka pani Ewy.

Sprawa karna została przez prokuratora z Człuchowa umorzona, jednak w dwóch sądach – w Człuchowie i w Giżycku – toczą się sprawy z powództwa cywilnego. Dlatego, że w chwili wypadku samochód, którym Robert W. jechał, nie miał ważnej polisy OC.

- Pozwałyśmy z siostrą fundusz gwarancyjny. Mamy opinię biegłego, zupełnie inną od tej ze sprawy karnej. Wynika z niej, że winę ponosi kierowca, który nie zachował należytej ostrożności podczas zbliżania się do przejścia dla pieszych – dodaje pani Jola.

Kierowca autobusu: samochody „ostro grzały”

Minęły dwa lata. W powiecie doszło do kolejnego wypadku, tym razem Robert W. był świadkiem zdarzenia**. Jechał on za samochodem, którym kierował Grzegorza A.** Był listopad 2019 r. Właściciel samochód również nie posiadał polisy OC i obowiązkowego przeglądu technicznego.

Na drodze z Krępska do Biskupnicy w gminie Człuchów samochód prowadzony przez Grzegorza A. uderzył w 19-letnią Klaudię Zagórzańską. Dziewczyna zmarła. [b]Prokuratura Rejonowa w Człuchowie umorzyła postępowanie, a winą za wypadek obarczyła pieszą. Z akt sprawy wynika, że to Klaudia naruszyła zasady bezpieczeństwa w ruchu drogowym, bo - zdaniem biegłego - wyszła niemal wprost pod samochód zza autobusu. Kluczowym dowodem w sprawie miały być zeznania kierowcy autobusu. Oświadczył, że rzeczywiście wysadził w Biskupnicy Klaudię i odjechał kilkaset metrów, a po chwili mijały go dwa samochody, które – jak się wyraził – ostro grzały.

W związku z tym, że nikt nie zaznaczył – nawet policyjny technik – w jakim miejscu na drodze, lub obok niej, leżała Klaudia po potrąceniu, prokurator dał wiarę kierowcy auta Grzegorzowi A. oraz świadkowi Robertowi W., że jechali – jeden za drugim - z prędkością ok. 50-60 km/h.

- Nawet jeśli były wątpliwości, rzeczywiście stwierdzenie „ostro grzali” budzi niepokój. Tylko jest ono bardzo nieprecyzyjne. Ta informacja jest niewymierna. Nie mogę jednoznacznie stwierdzić, z jaką prędkością jechali, a to jest konieczne, by komukolwiek przedstawić zarzuty – mówił nam Jarosław Kurowski, prokurator z Człuchowa prowadzący sprawę.

Strażacy i ratownicy nie zostali przesłuchani

W sprawie potrącenia Klaudii biegły również nie był w stanie ustalić prędkości, z którą poruszał się pojazd, bo nie miał informacji w jakim miejscu na drodze lub obok niej leżała Klaudia po potrąceniu. Technik policji go nie wskazał (przyjechał już po zabraniu dziewczyny do szpitala), a świadkowie sugerowali jedno miejsce w promieniu kilku metrów. Pomocni mogliby się tutaj okazać strażacy i ratownicy medyczni, którzy przybyli na miejsce zdarzenia, jednak nie zostali przesłuchani.

- Technik nie wykonał tej czynności, bo ciała nie było na miejscu. Zabezpieczył wszystko. Proszę pamiętać, że oględziny były prowadzone w ciemnościach. Ratownicy medyczni i strażacy nie zostali przesłuchani, bo założyłem, że ich wiedza na temat precyzyjnego opisania miejsca będzie żadna. Jeżdżą do takich zdarzeń dziesiątki razy. Przeprowadziliśmy eksperyment procesowy. Wskazania każdej z czterech osób były zbliżone. Różnica wynosiła około 2 metrów – powiedział prokurator Kurowski.

W całym powiecie człuchowskim w 2019 roku były trzy potrącenia pieszych. Wszystkie ofiary zmarły. Do pierwszego doszło 13 stycznia w Człuchowie na ulicy Wojska Polskiego, drugiego – 10 października także na alei Wojska Polskiego w Człuchowie oraz 26 listopada w Biskupnicy.

Rodzina Klaudii: Kierowca „ma plecy”

Prokuratura Rejonowa w Człuchowie umorzyła postępowanie. Rodzina Klaudii nie może się pogodzić z tym, że to dziewczyna została uznana za winną wypadku, w którym zginęła. Kierowca - Grzegorz A. - nie poniósł żadnych konsekwencji. Bliscy 19-latki zaczęli nawet podejrzewać, że w sprawie znaczenie miało to, że kierujący autem jest powiązany prywatnie z jednym ze znanych samorządowców z powiatu człuchowskiego.

- Nie miałem żadnych nacisków czy wątpliwości. Gdybym je miał, złożyłbym wniosek do szefa o wyłączenie mnie z tej sprawy – zarzekał się Kurowski.

Tymczasem rodzina Klaudii Zagórzańskiej nie może pogodzić się z obarczeniem dziewczyny winą. Z akt sprawy wynika bowiem, że sama mogła uniknąć śmierci, gdyby po wyjściu z autobusu rozejrzała się.

- Klaudia była bardzo rozsądną dziewczyną. W tym miejscu wysiadała wiele razy. Wiedziała, jak się zachować. Chcemy prawdy, a tego nam się odmawia – mówią bliscy.

Adwokat puka do wielu drzwi

Pełnomocnik rodziny Zagórzańskich – mec. Łukasz Rumszek – złożył wiele wniosków dowodowych, m.in. o powołanie biegłego z zakresu ruchu drogowego.

- Stwierdzenia z opinii biegłego, które dały podstawy do umorzenia postępowania, nie mają potwierdzenia w dowodach. Jak mogła wyjść zza autobusu, kiedy kierowca zeznał, że odjechał autobusem kilkaset metrów od miejsca wysadzenia dziewczyny? Mamy przecież XXI wiek i można na podstawie obrażeń i uszkodzeń auta odtworzyć przebieg zdarzenia - mówi mecenas Łukasz Rumszek, który wnosił także o zabezpieczenie danych z telefonów komórkowych Grzegorza A. i Roberta W. - Na tej podstawie można określić czy w chwili wypadku rozmawiali przez telefon, czy wysyłali SMS-y, a nawet po powołaniu biegłego, z jaką prędkością się poruszali, bo ich telefony logowały się do sieci – wyjaśnia Rumszek i dodaje, że po analizie akt sprawy przypuszcza, że Grzegorz A. mógł w sposób nienależyty obserwować drogę i nie dostosować prędkości do warunków panujących na drodze. Tego dnia padał deszcz - dodał mecenas.

Mecenas Łukasz Rumszek podpowiada, że każde postępowanie karne powinno zmierzać do ustalenia, czy popełniono przestępstwo. Niestety w tej sprawie tak się nie stało. "W mojej ocenie prokuratura zaniechała w tej sprawie koniecznej aktywności dowodowej, a z dowodów już zebranych nie wyprowadziła prawidłowych wniosków".

Gdy kierujący stwierdza, że „nie wie co się stało” dowodzi to tego, że nie obserwował drogi należycie i prowadził pojazd bez zachowania szczególnej ostrożności, którą powinien wówczas zachować. Jasne jest, że kierujący powinien prowadzić pojazd z bezpieczną prędkością i należycie obserwować drogę tak, by dostrzec pieszego nawet na poboczu. Powinien zawsze kierować samochodem w sposób pozwalający na panowanie nad pojazdem i skuteczne podejmowanie manewrów obronnych. Co najmniej tej staranności u kierującego zabrakło. To są okoliczności już udowodnione w sprawie. Dlaczego prokurator nie stosuje do tych faktów prawa, pozostaje tajemnicą. Kierujący mógł dostrzec Klaudię, a tego nie zrobił. Prokurator jednak nie uznaje takiego zachowania za przestępstwo – mówi Rumszek i dodaje, że skoro w takich warunkach dochodzi do wypadku, rozżalenie najbliższych z powodu niemocy państwa i prawa jest nie tylko zrozumiałe, ale niestety też w pełni słuszne.

Prokurator: To polemika, a nie nowe okoliczności

Wnioski pełnomocnika nie zostały uwzględnione. Rodzina Zagórzańskich złożyła zażalenie na umorzenie postępowania, ale sąd utrzymał je w mocy. Wówczas pełnomocnik złożył dwa wnioski o wznowienie postępowania. Ostatni z 26 lutego 2022 r. Niespełna miesiąc później, bo 25 marca 2022 r. Prokuratura Okręgowa w Słupsku dokument uznała za… polemikę.

- Prokurator po rozpoznaniu tego wniosku z zapoznania się z aktami sprawy uznał, że nie ma podstaw do podjęcia na nowo tego postępowania. Nie ma nowych okoliczności czy dowodów, które by uzasadniały jego podjęcie, tym bardziej że sąd utrzymał w mocy postanowienie Prokuratury Rejonowej w Człuchowie – wyjaśnia rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Słupsku Paweł Wnuk.

od 12 lat
Wideo

Stop agresji drogowej. Film policji ze Starogardu Gdańskiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza