Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sołtys nie napadł na bank. Został niesłusznie aresztowany

Zbigniew Marecki
Gdy został aresztowany, wspierała go rodzina, sąsiedzi, a nawet wójt gminy Słupsk, który wystawił mu bardzo dobrą opinię
Gdy został aresztowany, wspierała go rodzina, sąsiedzi, a nawet wójt gminy Słupsk, który wystawił mu bardzo dobrą opinię Archiwum
Po blisko dwóch latach procesu Sąd Rejonowy w Słupsku uznał wczoraj, że Grzegorz Winiarski, sołtys Redęcina został niesłusznie aresztowany. O udział w napadzie na bank go pomówiono. Teraz przyznano mu odszkodowanie.

Grzegorz Wianiarski przeżył 23 lipca 2009 roku wydarzenia, które złamały mu życie. Tego dnia rano przyjechał razem z żoną do pracy w Słupsku. Zaparkował w pobliżu banku przy ul. Banacha, gdzie mieściła się filia ogólnopolskiej spółki Konsalnet Konwój, w której od sześciu lat pracował jako konwojent pieniędzy.

Przy wejściu do banku zatrzymało go czterech policjantów z Gdańska. Skuli go i na oczach kolegów wprowadzili do budynku, aby przeszukać szafkę konwojenta. Nic nie znaleźli, więc pojechali do Redęcina, gdzie na oczach jego dzieci i sąsiadów przeszukali dom. Też bez skutku. Dopiero w komendzie policji w Gdańsku dowiedział się, że miał kierować grupą złodziei, którzy 30 marca 2009 roku okradli w Gdańsku Baltonę na przeszło 90 tysięcy złotych.

Zarzut postawiono mu na podstawie zeznań mężczyzn, których nigdy nie widział. Oni zaś twierdzili, że pan Grzegorz zlecił im wprowadzenie w błąd pracownika Baltony, kazał przebrać się za pracowników firmy Konsalnet Konwój i podrobić podpis. Choć policjanci i prokurator nakłaniali go do przyznania się, nie zrobił tego. Mimo to prokuratura uznała, że mógł kierować grupą przestępczą i otrzymała od sądu zgodę na osadzenie go w areszcie na trzy miesiące. Wyszedł po 20 dniach, bo świadkowie zmienili zdanie i uznali, że przestępstwem kierował ktoś podobny do pana Grzegorza.

Ale wtedy już stracił to, co było dla niego ważne: pracę i zaufanie współpracowników. Na szczęście, gdy został aresztowany, wspierała go rodzina, sąsiedzi, a nawet wójt gminy Słupsk, który wystawił mu bardzo dobrą opinię. Jednak do firmy, w której pracował, powrotu już nie miał, bo jego szefowie uznali, że nie mogą zatrudniać jako konwojenta człowieka podejrzanego o udział w kradzieży pieniędzy. Został zwolniony dyscyplinarnie. Nie miał prawa do zasiłku i nie mógł się starać o inną pracę w zawodzie.

Dopiero po stu dniach od aresztowania Prokuratura Rejonowa w Gdańsku-Oliwie wydała postanowienie, w którym umorzyła postępowanie przeciw panu Grzegorzowi i uznała, że nigdy nie miał nic wspólnego z kradzieżą w Baltonie. W efekcie pan Grzegorz wrócił do pracy w spółce Konsalnet Konwój. Jednak zaczął też walczyć o odszkodowanie za straty, które poniósł.

- Sąd uznał, że byłem aresztowany niesłusznie. Przyznał mi niewielkie odszkodowanie, 12 tysięcy złotych, ale nie będą się odwoływał, bo dla mnie najważniejsze jest, że odzyskałem dobre imię - mówi Winiarski.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza