Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Spływy Biebrzą. Wakacje możesz spędzić... na tratwie

Anatol Chomicz
Rodzina Jabłońskich z Nowego Dworu Mazowieckiego poleca spływy tratwami wszystkim, którzy uwielbiają wypoczynek nad wodą, a w tym przypadku – na wodzie.
Rodzina Jabłońskich z Nowego Dworu Mazowieckiego poleca spływy tratwami wszystkim, którzy uwielbiają wypoczynek nad wodą, a w tym przypadku – na wodzie. Anatol Chomicz
Piękna, dzika rzeka, rodzinny biznes i pomysł na wykorzystanie śmieci - to może być przepis na jeden z siedmiu nowych cudów Polski. Pomysł na nietypowe spływy Biebrzą został wyróżniony przez National Geographic Traveler.

- Jest tu cudownie - zapewnia rodzina Jabłońskich, turystów z Nowego Dworu Mazowieckiego. Właśnie zakończyli pięciodniowy spływ Biebrzą i już zapowiadają, że na pewno tu wrócą. Dlaczego? - Nigdzie nie ma takich widoków, zachodów słońca, ciszy i spokoju - mówią. To tylko niektóre powody, dla których spływy tratwami Biebrzą mogą zostać jednym z siedmiu nowych cudów Polski.

- Mój 16-letni syn zapytał mnie: mamo, gdzie jeszcze możesz zjeść śniadanie otoczona liliami wodnymi, patrząc z bardzo bliska na kaczki, łabędzie, żurawie i inne ptaki? - mówi Anita Jabłońska. Na dwóch zgrabnych, ale niedużych tratwach zakwaterowała siedem osób i trzy psy.

Choć przez pięć dni prawie nie dobijali do brzegu, po zakończeniu spływu byli niesamowicie zrelaksowani. Jak mówią, są rodziną, która lubi swoje towarzystwo, a na tratwach nie mieli czasu na zmartwienia czy nudę. Co najwyżej nieco obawiali się, gdy nad Biebrzą przechodziły burze. A jako niewielkie niedogodności panowie z rodziny wymieniali to, że w związku z wielkimi upałami... piwo było ciepłe.

Rodzina Jabłońskich była na spływie we Wroceniu (gm. Goniądz, powiat moniecki) po raz drugi i - jak zapewniają przedstawiciele jej wszystkich trzech pokoleń w wieku od 16 do 65 lat - na pewno nie ostatni. Spływy rodzinne to tylko jedna z form wykorzystywania tych małych pływających domków. Wczesną wiosną na jednodniowe spływy do Wrocenia przyjeżdżają ornitolodzy, którzy z tego stabilnego pływaka mogą podziwiać i fotografować obiekty swoich westchnień - ptaki. Gdy robi się cieplej, przyjeżdżają całe zakłady pracy na kilkudniowe spływy firmowe. Latem najwięcej jest rodzin oraz par małżeńskich.

- Zdarzają nam się też młode pary, które na tratwie spędzają podróż poślubną - mówi Robert Dembowski z Wrocenia, pomysłodawca i organizator pierwszych spływów tratwami na Biebrzy nominowanych przez National Geographic Traveler w plebiscycie na siedem nowych cudów Polski.

Spływ to wyzwanie. Turyści, którzy się na niego decydują, do dyspozycji dostają tratwę. Na niej jest drewniany domek, w nim sypialnia, obok taras i platforma widokowa. Brzmi to bardzo bogato. W rzeczywistości jednak każdy z tych elementów, choć dobrej jakości i schludny, to zmusza do życia w nieco spartańskich warunkach. Wszystko jest drewniane, więc jeżeli chcemy, żeby było nam wygodnie, musimy zabrać ze sobą materace i miękkie siedziska. Odpowiedni ubiór i nakrycie głowy to oczywiście niezbędne minimum, o które warto zadbać, podobnie, jak o prowiant, środki przeciw komarom i drobny sprzęt biwakowy. Sama tratwa jednak pełni wiele funkcji przydatnych podczas zwiedzania Biebrzy.

Jest jednocześnie środkiem transportu, domem, pomostem do kąpieli, łodzią do łowienia ryb, miejscem do opalania oraz znakomitym punktem do obserwacji i fotografowania przyrody. Na jednej przebywać może od dwóch do sześciu osób. Na pokładzie znajduje się drewniany domek, w środku którego zamontowane są prycze. Taras wyposażony jest w przesuwne boki. Na noc, po zasunięciu ścian i opuszczeniu rolety, część dzienna przekształca się w dodatkową sypialnię. Całość zabudowy tratwy przykryta jest płaskim dachem, który tworzy platformę widokową.

Wszystkie tratwy, które są własnością gospodarstwa agroturystycznego Dolina Biebrzy zostały wymyślone i zbudowane przez Roberta Dembowskiego i jego rodzinę, z którą prowadzi on ten biznes. Elementy konstrukcyjne wykonane są z drewna. Materiałem wypornościowym zaś są... plastikowe butelki PET. Na ideę wykorzystania tego nietypowego budulca pan Robert wpadł dzięki swoim turystom.

- W trakcie sezonu zbieramy całkiem pokaźną ich kolekcję. Każdy z odwiedzających nas turystów wnosi więc wkład w powstawanie biebrzańskich tratw - śmieje się Dembowski. - Butelki PET są nie tylko sposobem na recykling, ale też dużą zal etą konstrukcji. Na pokład nie wdziera się woda, nawet przy pełnej obsadzie załogi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza