Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sprawa Kobylińskiego umorzona. A. Jacek pisze skargę, ale spóźnioną

Bogumiła Rzeczkowska
Bogumiła Rzeczkowska
W tej sprawie toczył się proces. Jednak został przerwany wyłączeniem sędzi. Nie rozpoczął się po raz drugi, ponieważ postępowanie zostało umorzone ze względu na znikomą szkodliwość.
W tej sprawie toczył się proces. Jednak został przerwany wyłączeniem sędzi. Nie rozpoczął się po raz drugi, ponieważ postępowanie zostało umorzone ze względu na znikomą szkodliwość. Krzysztof Piotrkowski
Nazwanie oszustem było bezprawne, ale o znikomej społecznej szkodliwości.

Słupski sąd rejonowy umorzył sprawę przeciwko Maciejowi Kobylińskiemu z oskarżenia prywatnego Aleksandra Jacka. Ze względu na to, że społeczna szkodliwość czynu jest znikoma - mimo że uznał, iż wypowiedź Macieja Kobylińskiego godziła w dobre imię Aleksandra Jacka. Chodziło o słowa, które padły podczas konferencji prasowej zwołanej w maju 2014 roku. Wtedy nastąpił przełom w śledztwie o podpalenie samochodów Aleksandra Jacka - wyszło na jaw umorzenie długu matce Czesława M., wówczas podejrzanego w sprawie podpalenia.

- Oświadczam, że pan Aleksander Jacek jest oszustem i malwersantem finansowym. Próby wplątania mnie w porachunki gangsterskie, polegające na podpalaniu samochodów, są żałosną, ale i jednocześnie przestępczą działalnością pana Aleksandra Jacka - oświadczył Maciej Kobyliński. Aleksander Jacek oskarżył go o znieważenie i pomówienie w mediach. Przed sądem rozpoczął się proces. Jednak prowadząca go sędzia została wyłączona ze sprawy. Drugi sędzia umorzył postępowanie. Teraz sąd rozważy, czy przywrócić pokrzywdzonemu termin złożenia skargi.

Sędzia Ryszard Błencki umorzył sprawę z oskarżenia Aleksandra Jacka przeciwko byłemu prezydentowi Słupska Maciejowi Kobylińskiemu, bo społeczna szkodliwość czynu jest znikoma.

Z uzasadnienia

Maciej Kobyliński w odpowiedzi na akt oskarżenia wskazał, że jego wypowiedź na temat Aleksandra Jacka: „wisi miastu wielkie pieniądze za niepłacone podatki, za oszustwa podatkowe” została wywołana pytaniem dziennikarza o komentarz do wypowiedzi Aleksandra Jacka. Jako ówczesny prezydent „publicznie został oskarżony o kierowanie popełnieniem przestępstwa podpalenia samochodów”.

Aleksander Jacek wypowiedzią Macieja Kobylińskiego poczuł się zniesławiony. Miała go poniżyć w opinii publicznej i narazić na utratę zaufania potrzebnego w związku z prowadzoną przez niego działalnością zawodową i społeczną.

Według sądu bez wątpienia wypowiedź Macieja Kobyliń-skiego taki charakter miała. Treści godziły w dobre imię Aleksandra Jacka. Nazwanie go oszustem podatkowym, nawet jeśli miałby jakieś zaległości, w sytuacji, gdy nie był karany, nie odpowiadało prawdzie. Nazwanie - przez osobę z wykształceniem prawniczym, a kimś takim jest Maciej Kobyliński. Sąd zauważył jednak, że do wypowiedzi nie doszło bez przyczyny, na co wskazywał sam oskarżony: była odwetem za wypowiedź Aleksandra Jacka, że Maciej Kobyliński zlecił podpalenie jego samochodów jako sprawca kierowniczy. Zdaniem sądu charakter tej wypowiedzi jest równie zniesławiający.

Nieprawdziwa więc wypowiedź Kobylińskiego była reakcją na naganne i wrogie wypowiedzi Jacka.

Sąd stwierdził, że obaj panowie wcześniej naruszali swoje dobra osobiste, a wzajemne ataki personalne, przybierające formę walki politycznej, wskazują na konflikt osobisty.

Skarga

W zażaleniu na umorzenie Aleksander Jacek wytknął, że sąd zwrócił uwagę na niechęć i wrogość stron, wskazując jednak, że czyn Kobylińskiego jest zniesławieniem. Zdaniem Jacka niedopuszczalne jest usprawiedliwianie przez sąd nagannego i doniosłego społecznie występku oskarżonego.

Aleksander Jacek spóźnił się z wniesieniem skargi. Napisał więc wniosek o przywrócenie terminu, by złożyć zażalenie. Sąd jeszcze nie podjął decyzji w tej sprawie.

Aleksander Jacek napisał prywatny akt oskarżenia przeciwko Maciejowi Kobylińskiemu o pomówienie w mediach.

Uzasadnił go tym, że zarzut oszustw podatkowych naraża go na poniżenie w opinii publicznej i utratę zaufania w związku z działalnością zawodową i społeczną. W listopadzie 2014 roku sędzia Joanna Hetnarowicz-Sikora wyznaczyła posiedzenie pojednawcze. Jednak nie udało się pogodzić stron.

Rozpoczął się proces. Był jawny, jak ich publiczna konferencja prasowa. Sąd wysłuchał pokrzywdzonego, oskarżonego i świadków, w tym pracowników ratusza. Przeciwnicy nie żałowali sobie ostrych słów.

Jednak sędzia została wyłączona ze sprawy. Powodem miał być fakt, że jej ojciec pracuje w lokalnej telewizji. Sprawę przekazano innemu sędziemu, który ją umorzył na niejawnym posiedzeniu. A. Jacek wniósł spóźnioną skargę.

O szczegółach sprawy piszemy w dzisiejszym wydaniu "Głosu Pomorza" str. nr 3.

Chcesz zobaczyć o czym piszemy w najnowszym "Głosie"? Kliknij i pobierz e-wydanie Głosu Pomorza.

Czytaj także na GP24

gp24

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza