Nazaretanki sprowadzone do Słupska w połowie lat 80. przez księdza Juliana Mizerę, pierwszego proboszcza parafii św. Maksymiliana Kolbego, mieszkają w domu, który powinien należeć do parafii, ale według księgi wieczystej jest własnością samego księdza.
Ksiądz chce albo pieniędzy za dom, albo wyprowadzki sióstr. Co mówią świadkowie?
- W tym domu mieszkało bezdzietne małżeństwo. Po śmierci pana A., pamiętam go jak przez mgłę, jego żona mieszkała samotnie, uprawiała ogródek i martwiła się o swoją starość. Kiedy zniechęcona życiem rozmawiała z sąsiadkami o swojej samotności i obawie o swoją starość, rozpoczęto budowę kościoła. W rozmowach padła sugestia, że może by zapisać dom na kościół - opowiada wieloletnia mieszkanka ulicy Chrobrego.
- Od mojej mamy wiem i to jest pewne, że pani A. zapisała dom kościołowi w zamian za opiekę i dożywocie. Prawdą jest, że początkowo, kiedy pani A. czuła się na siłach, chodziła na plebanię na śniadania, obiady i kolacje.
Inny mieszkaniec ulicy Chrobrego: - Ksiądz Mizera z ambony głosił, że parafia otrzymała budynek, ale oczywiście wymaga on remontu i rozbudowy, aby mogły zamieszkać w nim siostry.
- Przez cały czas ks. Mizera twierdził, że to dom parafialny i wymaga pracy i nakładów finansowych. Parafianie pracowali tam i dawali pieniądze - opowiada parafianin.
- Teraz grobem pani A. opiekują się siostry mieszkające w tym domu. Wierni z parafii podkreślają, że zależy im na tym, żeby siostry nazaretanki pozostały w Słupsku i sprawa została jak najszybciej wyjaśniona.
Z samym księdzem mimo wielu prób z naszej strony wciąż nie ma kontaktu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?