Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sprawa wypadku na Szczecińskiej - policjant nie przyszedł do sądu

Bogumiła Rzeczkowska
W wypadku na ul. Szczecińskiej zginęły dwie osoby.
W wypadku na ul. Szczecińskiej zginęły dwie osoby. archiwum
Dzisiaj przed słupskim sądem rejonowym nie doszło do rozpoczęcia procesu Mirosława K., słupskiego policjanta, kierowcy radiowozu, oskarżonego o spowodowanie wypadku drogowego, w którym zginęły dwie osoby - taksówkarz i pasażerka.

Z zaświadczenia, które policjant przysłał do sądu, wynika, że jest chory. Ma zwolnienie lekarskie od 27 do 31 lipca.
- Jednak zwolnienie nie zostało potwierdzone przez lekarza sądowego - powiedział sędzia Krzysztof Obst, który zobowiązał oskarżonego potwierdzenie zaświadczenia lekarskiego przez lekarza sądowego w ciągu siedmiu dni.
Według Artura Ziąbki, obrońcy oskarżonego, Mirosław K. chce brać udział w rozprawie. Dlatego adwokat złożył wniosek o odroczenie terminu. Proces ma się rozpocząć dopiero we wrześniu.

- Byłam na to przygotowana. Nie jestem zdziwiona, że pana Mirosława K. nie ma w sądzie. Już wcześniej w czasie śledztwa były problemy ze stawianiem się na wezwania - skomentowała Aneta Cieślak, córka taksówkarza.

Mirosław K., 31-letni starszy sierżant z KMP w Słupsku będzie sądzony za spowodowanie wypadku drogowego ze skutkiem śmiertelnym. Wieczorem 9 października ubiegłego roku policjant, kierując radiowozem, zderzył się z taksówką na ul. Szczecińskiej. Prokuratura Rejonowa w Chojnicach oskarżyła go o to, że umyślnie naruszył zasady bezpieczeństwa w ruchu drogowym - nie zachował ostrożności, nie dostosował prędkości do innych uczestników ruchu, wjechał na skrzyżowanie na czerwonym świetle. Policyjne ducato jechało z prędkością 100 kilometrów na godzinę.

W wyniku zderzenia na miejscu zginął 62-letni słupski taksówkarz Jan Z. Jego 56-letnia pasażerka Edwarda P. z Warszawy zmarła w szpitalu. Ranny też został drugi policjant z radiowozu.

Według prokuratury, radiowóz miał włączone sygnały dźwiękowe i świetlne. Jednak z ustaleń Głosu Pomorza wynika, że są dwaj świadkowie, którzy widzieli co innego.
- Nie wiemy jeszcze, czy prokuratura przesłuchała te osoby, bo nie znamy ich nazwisk. Na pewno będziemy się starać, by ci świadkowie zostali przesłuchani przed sądem - powiedziała Marta Pietkun, aplikant radcowski, która jest pełnomocnikiem córki taksówkarza.

Policjantowi grozi kara do ośmiu lat więzienia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza