Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stan wojenny 13 grudnia 1981 roku. Osiedle Górna - Westerplatte w Słupsku

Redakcja
Żołnierze musieli opuścić domy, kobiety z dziećmi zostały same.
Żołnierze musieli opuścić domy, kobiety z dziećmi zostały same. Rys. Wojciech Stefaniec
W nocy z 12 na 13 grudnia 1981 roku z osiedla Górna - Westerplatte żołnierze i oficerowie zostali wyciągnięci z domów i wysłani do obrony socjalistycznej ojczyzny. Nie mieli wyjścia. Kobiety z dziećmi zostały same.

Budowę osiedla Górna - Westerplatte rozpoczęto na początku lat 70. Cel - osiedlanie rodzin żołnierzy zawodowych, którzy służyli w kilku miejscowych jednostkach. W porównaniu do dzisiejszego stanu liczebność wojska może robić wrażenie. W Słupsku stacjonował wtedy 34. pułk desantowy, 7. batalion remontowy, 16. pułk czołgów średnich, 11. batalion czołgów pływających i batalion radiotechniczny. Łącznie - kilka tysięcy żołnierzy.

Dowódcy zostali zakwaterowani na miejscu. Osiedle Górna zyskało status wojskowego i było praktycznie samowystarczalne.

Na miejscu był sklep samoobsługowy, gdzie słodycze były tylko w piątek, warzywniak, restauracja, przedszkole i plac zabaw. Obok w lasku - kotłownia, w pobliżu - prowizoryczne boisko do gry w piłkę nożną. Tylko kościoła nie było. Jedyny autobus jeżdżący w te okolice, noszący numer osiem, w każdą niedzielę był przeładowany kobietami i dziećmi. Mężczyźni jako żołnierze Ludowego Wojska Polskiego swobodnie wiary wyznawać nie mogli.

Mama płakała

- Pamiętam to wszystko jak dziś. Obudziłam się rano. Była niedziela. Miałam osiem lat. Wstałam i poszłam do pokoju, gdzie spali rodzice. Na fotelu siedziała mama, płakała. Zapytałam: Co się stało? Przytuliła mnie tylko - opowiada nam Agnieszka Wojkowska, dawna mieszkanka ulicy Górnej.

Po ojca, w stopniu kapitana przyszli w nocy dwaj inni żołnierze. Zapukali. Ojciec się ubrał i wyszedł. Żonę uścisnął na pożegnanie. Nie wiedział, kiedy wróci. Powiedział: - Nie martw się.

- Ja sobie z tego zupełnie nie zdawałam sprawy, ale po latach doszło do mnie, że nasze matki miały poczucie totalnej wojny. Taką myśl, że ich mężów zabrano właśnie w niewiadomym celu, nie wiadomo gdzie i że może im stać się krzywda - opowiada Rafał Zdroiński, również były mieszkaniec osiedla Górna. Obrazek z dzieciństwa Zdroińskiego (w 1981 roku miał sześć lat) jest taki. Przez kilka kolejnych miesięcy jego matka cały czas siedzi przed telewizorem i płacze. Czemu? Nie chciała nic powiedzieć.

Ojcowie pilnowali ojców

Dziś nawet trudno dotrzeć do informacji na temat tego, jakie jednostki wojskowe ze Słupska zostały skierowane do pilnowania robotników.

Wiemy, że na pewno trafiły do Trójmiasta i głównie pilnowały stoczni.
Jak wspominają byli żołnierze, obie strony starały się nie zadrażniać sytuacji. Każdy miał w tym czasie swoją rolę.

Ci z orzełkiem bez korony na hełmach może nawet trudniejszą, ponieważ związani przysięgą nie mogli zrobić nic. Jakakolwiek wątpliwość u ich przełożonych mogła skończyć się relegowaniem z wojska. W tych czasach to brzmiało jak wyrok.

- Ojciec zdążył rzucić tylko, żeby podczas jego nieobecności uważać na rozmowy telefoniczne, ponieważ telefony są na podsłuchu - opowiada Krzysztof Burecki. - Pamiętam właśnie taką scenę. Inna rzecz, która wyryła mi się w pamięci, to broń, którą po kilku miesiącach ojciec przyniósł ze sobą do domu. Pokazywał mi ją. Byłem niesamowicie szczęśliwy.

Powrócili wiosną

Osiedle Górna - Hubalczyków w obawie przed ewentualnymi zamieszkami spowodowanymi wprowadzeniem stanu wojennego otrzymało dodatkową ochronę. Ten strach był irracjonalny. Ale wprowadzenie stanu wojennego w 1981 roku też miało mało wspólnego ze zdrowym rozsądkiem.
To była ostra zima.

- Wyszedłem przed blok, zaspy były wyższe ode mnie - opowiada Zdroiński. - Małą uliczką jechał jakiś spychacz, który rozgarniał śnieg. Chwilę później przyszli żołnierze z karabinami. Obok nich postawili koksowniki. Nosiłem im kanapki. Jako dziecko, prawdę mówiąc, byłem mało świadomy tego, co się dzieje.

Przez kilka kolejnych miesięcy ciężkiej zimy osiedle bez mężczyzn musiało sobie radzić samo. Wypełniały je obrazki kobiet stojących w kolejkach, noszących siatki z zakupami, rozmawiających o tym, gdzie mogą być ich mężowie. Gdy wrócili, była już wiosna. Ale stan wojenny się nie skończył.

Imiona i nazwiska na prośbę rozmówców zostały zmienione

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza