Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stan zdrowia zagubionego bociana jednak nie był dobry

Kinga Siwiec
Mimo zapewnień ze strony straży miejskiej, że bocian jest całkowicie zdrowy i nie wymaga pomocy człowieka, obecni opiekunowie ptaka mówią, że był on wygłodniały i wychudzony.

W poniedziałek od rana docierały do naszej redakcji informacje od czytelników, że na parkingu przed marketem E.Leclerc w Słupsku spaceruje bocian. O tej porze roku to nietypowe, bo te ptaki odlatują zazwyczaj już w drugiej połowie sierpnia. Nasi czytelnicy byli zaniepokojeni losem ptaka, który według ich oceny wymagał pomocy. Innego zdania byli pracownicy straży miejskiej, którzy zostali wezwani do zbłąkanego bociana.

- Dostaliśmy zgłoszenie w tej sprawie i strażnicy udali się na miejsce. Towarzyszyli im też pracownicy schroniska - mówi Paweł Dyjas, komendant Straży Miejskiej w Słupsku. - Bocian jest zdrowy, nie ma problemów z lataniem, nie mamy więc podstaw, aby go łapać.

Komendant powiedział, że gdyby stan bociana budził niepokój, strażnicy złapaliby go i przekazali odpowiednim służbom, które zajęłyby się jego leczeniem. W tym przypadku nie wydało się im to konieczne. Innego zdania jest Edyta Pudzianowska, która prowadzi Fundację Dziki Azyl - Centrum Pomocy dla Jeży i Dzikich Zwierząt. To pod jej opiekę trafił bocian.

- Pracownicy straży miejskiej pojechali na miejsce po moim telefonie do Centrum Zarządzania Antykryzysowego w Słupsku, z którego dostaliśmy telefon zwrotny z informacją, że bocian jest zabezpieczony i czeka na zabranie przez naszą fundację - mówi Edyta Pudzianowska. - Zaoferowaliśmy pomoc, bo zdawaliśmy sobie sprawę, że ptak bez pomocy człowieka długo nie pożyje. Kiedy przyjechaliśmy na miejsce, okazało się, że pracownicy straży miejskiej siedzieli w samochodzie, a ptak spacerował wkoło samochodu. Nasz pracownik musiał się dopraszać, aby strażnicy wysiedli z samochodu i pomogli w odłowie bociana.

Kiedy bocian trafił pod opiekę Fundacji Dziki Azyl, był wygłodniały i wychudzony, prawdopodobnie miał problem ze znalezieniem pokarmu, co spowodowało, że znalazł się w centrum miasta. Ptak też prawdopodobnie był odchowywany przez ludzi, być może był pod opieką azylu lub ośrodka rehabilitacyjnego dla dzikich zwierząt, dlatego jest spokojny w obecności człowieka. W tej chwili fundacja jest w trakcie sprawdzania jego pochodzenia po obrączce, jaką posiada.

Przypadki zostawania bocianów na zimę są znane, jednak każdy z takich ptaków wymaga pomocy ze strony człowieka. Niektóre z nich są zbyt słabe, by odlecieć ze stadem, inne po prostu przyzwyczaiły się do wygody, jaką jest dokarmianie przez człowieka. W naszym regionie, niedaleko Ustki, regularnie zimuje bocian, który pozostaje pod opieką odpowiednich służb.

- Bociany zimujące w Polsce się zdarzają, ale każdy taki przypadek powinien być zgłoszony odpowiednim służbom - tłumaczy Edyta Pudzianowska. - Ten bocian bez naszej pomocy nie przeżyłby zimy, miał problemy ze znalezieniem pokarmu, dlatego podchodził tak blisko. Nie miałam żadnego problemu z jego złapaniem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza