Marcin Świegocki, prezes Towarzystwa Finansowego Silesia przyznał w rozmowie z "Głosem", że przedstawiciele Kraftportu pojawiają się sporadycznie na terenie stoczni.
- Przebywają tu pół godziny, godzinę, po czym wyjeżdżają - dodaje prezes. - Nic nie robią i nie prowadza żadnej działalności. Nie możemy jednak ich wyrzucić. Mają kilka pomieszczeń, które są zaplombowane. W taki sposób zaznaczyli swoją obecność. Nie ruszamy tych pomieszczeń, by nie narazić się na niepotrzebne procesy.
Szef TFS przyznaje, że podejmował kilka prób spotkań z przedstawicielami Kraftportu w ministerstwie skarbu.
- Nie doszło do nich - dodaje. - Za każdym razem Krftportowi nie pasowały terminy.
Zapytaliśmy czy spółka mogła wywozić złom ze stoczni i zarabiać na tym?
- Zapisy w umowie dzierżawy, podpisanej przez poprzedniego prezesa, są na tyle nieprecyzyjne, że można je dwojako interpretować - przyznał Świegocki. - Krafport twierdził, że mógł wywozić. Pracownicy rozbierali urządzenia i wywozili je. Argumentowali to tym, że przygotowują teren do działalności stoczniowej.
Prezes przyznaje, że tylko sąd może rozstrzygnąć patową sytuację. Pozew w tej sprawie Silesia złożyła.
- Jesteśmy przekonani, że umowa dzierżawy jest nieważna z mocy ustawy - powtórzył prezes TFS. - Liczymy, że sąd podzieli nasze stanowisko i nakaże wydanie nieruchomości.
Sprawa Krafprotu wróciła na łamy po ujawnieniu szczegółów umowy, którą ze spółką zawarł b. prezes TFS. Okazuje się, że była bardzo niekorzystna dla Skarbu Państwa, który jest właścicielem TFS.
Nie zapisano w niej, że zostanie automatycznie rozwiązana jeśli Kraftport nie rozpocznie działalności stoczniowej 1 marca br. Co gorsza, u umowa została zawarta z dzierżawcą na 20 lat, po 10 bowiem miała być przedłużona o kolejne 10 automatycznie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?