Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Strażnicy narzekają na nadmiar pracy

Sylwia Lis [email protected]
Strażnicy miejscy z Lęborka mają mnóstwo interwencji. Sugerują, że przydałoby się im wsparcie.
Strażnicy miejscy z Lęborka mają mnóstwo interwencji. Sugerują, że przydałoby się im wsparcie. Marcin Kamiński
Strażnicy miejscy z Lęborka narzekają na nadmiar pracy. Nie mamy nawet kiedy zjeść. Jest nas za mało. Burmistrz: To niech chodzą głodni.

Straż Miejska w Lęborku to czwórka mężczyzn, w tym komendant oraz funkcjonariusz, który od dłuższego czasu przebywa na zwolnieniu lekarskim.

Jak twierdzą mieszkańcy Lęborka, mundurowych na mieście trudno zauważyć.

- Nie widać ich - mówi pani Wiesława (nazwisko do wiadomości redakcji). - Często przechodzę przez park niedaleko placu Pokoju, denerwują mnie menele, którzy tam przesiadują. Piją, palą i śmiecą. Nikt z nimi nie robi porządku. A od tego jest przecież straż miejska.
Przemysław Rzoska, komendant Straży Miejskiej w Lęborku, nie dziwi się, że jego ludzi nie widać na ulicy, bo patroli pieszych w mieście w zasadzie nie ma wcale.

Problem z młodzieżą

- Nie mamy na to czasu - mówi komendant. - Mamy do swojej dyspozycji bardzo wysłużonego fiata i non stop z niego korzystamy. Jeździmy z miejsca w miejsce. Czasem jest nawet tak, że strażnicy nie mają kiedy zjeść śniadania i jedzą je w samochodzie.

Na trzydziestopięciotysięczne miasto przydałoby się więcej mundurowych. Przypatrujemy się pracy naszych kolegów z Wejherowa, tam pracowników jest więcej.

Co tak absorbuje strażników? - Młodzież - wylicza komendant - Teraz, kiedy rozpoczął się rok szkolny, mamy z nimi pełne ręce roboty. Ludzie do nas dzwonią i proszą o interwencję, gdy cała taka chmara młodych ludzi wychodzi z mechanika i idzie zapalić za Netto. Śmiecą, przeklinają. Problem jest też z palącymi gimnazjalistami. O każdym takim procederze informujemy dyrekcję szkoły. Dużo pracy mamy też z osobami pijącymi alkohol w miejscach publicznych. Wielu z nich doskonale znamy. Dostają mandaty, ale nic to nie daje. Ciągle walczymy z tymi samymi ludźmi.

Komendant twierdzi, że strażnicy mnóstwo razy odbierają telefony od zdenerwowanych sąsiadów, którym nie podobają się psy wyprowadzane przed blok.

- Skarżą się, że nikt nie sprząta, że nie ma smyczy - mówi. - No cóż, w takiej sytuacji musimy pojechać na miejsce, sprawdzamy, czy pies jest szczepiony i czy właściciel opłacił podatek za posiadanie czworonoga. Zmorą są też śmieciarze, którzy wyrzucają śmieci, gdzie chcą. Na szczęście tych często udaje się złapać. Niejednokrotnie jakiś mieszkaniec zdąży zapisać numer rejestracyjny samochodu, którym jechał śmieciarz. A po samych odpadach też dość łatwo można dojść do sprawcy, czasem są to pozostawione paragony, zeszyty z imieniem i nazwiskiem, jakieś rachunki czy faktury.

Po nitce do kłębka

Źle parkujący swe samochody kierowcy, bawiąca się głośno młodzież czy też wandale notorycznie niszczący ławki i lampy to zmora duetu strażników miejskich w Lęborku.
- Ostatnio ktoś non stop wyjmuje metalowe pokrywki z lamp ulicznych - mówi komendant leborskich strażników. - Ginie metal i bezpieczniki. Sprawcy to z pewnością jacyś zbieracze złomu. Zajęć naprawdę jest mnóstwo, nie możemy być w wielu miejscach jednocześnie i mieszkańcy powinni to zrozumieć. Poza tym pracujemy w podobnych godzinach jak urząd, od poniedziałku do czwartku, od ósmej do szesnastej, w pozostałe dni od siódmej trzydzieści do piętnastej trzydzieści. Poza tymi godzinami zabezpieczamy jedynie miejskie imprezy.

A niech chodzą głodni

Na pytanie o przyszłość Straży Miejskiej w Lęborku oraz informacje, że mundurowi mają bardzo dużo interwencji zdenerwował się bardzo Witold Namyślak, burmistrz Lęborka.

- Strażnicy miejscy nie są po to, by ich odglądano na ulicy, a skoro nie mają kiedy zjeść, to niech chodzą głodni - stwierdził poirytowany.

- Zaraz się nimi zajmę, dziwne, że z takimi problemami dzielą się z gazetą. Będą stać na baczność.

Na pytanie, czy ratusz przemyśli zatrudnienie dodatkowych osób w straży, stwierdził stanowczo, że nie ma takiej możliwości. Narzekania strażników wydają się być słuszne, choćby dlatego, że w pobliskim Wejherowie (około 50 tysięcy mieszkańców) w straży miejskiej pracuje aż 24 mundurowych.

- W zasadzie pracujemy całą dobę w służbie dwunastogodzinnej - powiedział nam Marek Glowienke, naczelnik Straży Miejskiej w Wejherowie. - Do dyspozycji w patrolu miejskim mamy dwa samochody, w razie potrzeby korzystamy też z quada. Na nasze miasto to wystarczająca liczba strażników.

A z jakimi problemami borykają się wejherowscy strażnicy. - Pewnie takimi samymi jak wszędzie - mówi Glowienke. - Głównie zakłócanie spokoju, picie alkoholu w miejscach publicznych, śmieciarzami.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza