Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Świecznik wraca ze Słupska do Koszalina

Piotr Polechoński [email protected]
Tak dziś siedemnastowieczny świecznik prezentuje się w słupskim kościele w parafii pod wezwaniem Świętego Jacka (po lewej). Wnętrze koszalińskiej katedry, lata 30. Zabytkowy żyrandol wisiał wtedy w centralnym punkcie świątyni (po prawej).
Tak dziś siedemnastowieczny świecznik prezentuje się w słupskim kościele w parafii pod wezwaniem Świętego Jacka (po lewej). Wnętrze koszalińskiej katedry, lata 30. Zabytkowy żyrandol wisiał wtedy w centralnym punkcie świątyni (po prawej).
Świecznik, który przez ponad 300 lat wisiał w koszalińskiej katedrze, a po latach odnalazł się w Słupsku, wróci na swoje dawne miejsce. Tak zdecydowali radni sejmiku pomorskiego.

Decyzja zarządu sejmiku to efekt pisma, które, jak już pisaliśmy, w sprawie świecznika jakiś czas temu wysłali Antoni Tofil, proboszcz parafii katedralnej w Koszalinie, oraz ksiądz Henryk Romanik, diecezjalny konserwator zabytków. W piśmie tym zwrócili się z prośbą do Muzeum Pomorza Środkowego w Słupsku. Na chwilę obecną jest ono właścicielem zabytkowego świecznika - o przekazanie świecznika "w depozyt bezterminowy" (ten zaś od 1986 roku wisi w słupskim kościele pod wezwaniem Świętego Jacka).

Władze słupskiego Muzeum zgodziły się na to bez problemu, ale konieczna była jeszcze zgoda Zarządu Województwa Pomorskiego, pod który muzeum podlega. I taka zgoda właśnie zapadła.

- Rzeczywiście, zarząd podjął uchwałę o takiej treści - mówi Małgorzata Pisarewicz, rzecznik prasowy Zarządu Województwa Pomorskiego. - Na prośbę muzeum Pomorza Środkowego zgodziliśmy się na to, aby zabytkowy żyrandol przekazać w użyczenie parafii katedralnej w Koszalinie do końca roku 2018 - dodaje.

Czy fakt, że czas użyczenia świecznika nie jest bezterminowy, oznacza, że po 2018 roku zostanie on z katedry zabrany?

- Nie, to tylko taki formalny zapis wynikający z przepisów - tłumaczy Mieczysław Jaroszewicz, dyrektor słupskiego Muzeum Pomorza Środkowego. - Po prostu jesteśmy zobowiązani do tego, aby co pięć lat sprawdzać, jaki jest stan wypożyczonych rzeczy z naszych zbiorów, jak wyglądają warunki ich ekspozycji w nowym miejscu. Wierzę, że w katedrze będzie to czysta formalność, po której będziemy naszą zgodę na wypożyczenie przedłużać na kolejne lata. Generalnie zgadzamy się z tym, aby ten wyjątkowy świecznik wrócił na stałe do Koszalina - podkreśla dyrektor.

Kiedy świecznik trafi do katedry? O tym w najbliższych dniach wspólnie zdecydują dyrektor Mieczysław Jaroszewicz i proboszcz Antoni Tofil. - Myślę, że szybko się dogadamy i ustalimy szczegóły. Najważniejszymi kwestiami będzie omówienie demontażu i transportu świecznika oraz miejsca w katedrze, w którym zostanie on zawieszony. W tej chwili skłaniam się ku temu, aby zdjąć jeden z wiszących żyrandoli i w jego miejsce wstawić ten historyczny świecznik - mówi.

Podkreśla też, że powrót świecznika na swoje pierwotne miejsce ma w sobie duży ładunek pięknej symboliki. - Bo oto, po tylu latach i wojennej zawierusze, świecznik wróci do miasta, którego mieszkańcy przed wiekami go ufundowali - przypomina duchowny.

Proboszcz planuje również, zanim świecznik zawiśnie pod sklepieniem katedry, jego odnowienie. - Przynajmniej w podstawowym zakresie, bo na tyle nas będzie stać. A w przyszłości, gdy zdobędziemy odpowiednie fundusze, chciałbym, aby został on poddany gruntownej renowacji - dodaje.

Burzliwe dzieje

Wielki i słynny świecznik nosił nazwę "korona piwowarów", bo ufundował go właśnie ten koszaliński cech. Został zamówiony w 1607 roku u norymberskich mistrzów. Prace nad nim trwały rok, a koszt zamknął się bardzo dużą jak na ówczesne czasy kwotą 463 florenów.

Gotowy świecznik zawisł w katedrze w Koszalinie w 1608 roku. Jego pojawienie się miało ścisły związek z planami księcia Franciszka z rodu Gryfitów, do którego wtedy należała koszalińska ziemia. Otóż zamierzał się on ożenić, a jego wybranką była księżna Zofia z Saksonii. Mieszczanie, fundując tak majestatyczny świecznik, chcieli w ten sposób uczcić to doniosłe dla miasta wydarzenie i pokazać gościom, którzy zjadą się na uroczystość weselną (stało się tak w roku 1610).

Od tamtej pory gigantyczny i kunsztownie wykończony świecznik rozjaśniał nabożeństwa i wszelkie inne uroczystości organizowane w świątyni. Świecznik znikł z kościoła w 1945 rokiem, tuż przed wkroczeniem armii sowieckiej. Został wtedy zdjęty i ukryty w jednym z grobowców na cmentarzu, który kiedyś istniał w parku okalającym dziś Koszalińską Bibliotekę Publiczną. Potem ślad się urywa aż do lat 60. Wtedy jeden z pracowników MPŚ gdzieś go wytropił, zakupił i zabytek wzbogacił zbiory muzeum.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza