Zrewitalizowany Park Kultury i Wypoczynku w Słupsku cieszy się ogromnym zainteresowaniem wśród mieszkańców, którzy nie mogli doczekać się otwarcia największego parku zabaw w regionie.
- Widać, jak bardzo to miejsce było potrzebne. Tłumy małych, średnich i dorosłych bawi się od rana do późnych godzin wieczornych. Można powiedzieć, że plac nie odpoczywa, ciągle coś się dzieje – bardzo dobrze, tak powinno być – mówi Marta Makuch, wiceprezydent Słupska. - Widać, że do parku wróciło życie. Nie jest to już tylko miejsce do tego, żeby przejść i pójść dalej, tylko naprawdę spędzić tam kilka ładnych godzin. Ale musimy to robić w sposób bezpieczny, a wtedy przez wiele lat tym parkiem będziemy mogli się cieszyć.
Niestety po raz kolejny część mieszkańców odwiedzających park postanowiła skorzystać z nowych urządzeń w niedozwolony i nieodpowiedzialny sposób. Pod koniec ubiegłego tygodnia pisaliśmy o uszkodzonej fontannie, tym razem jednak, „pomysłowość” młodzieży mogła zakończyć się tragedią. Na filmiku udostępnionym przez miasto widać, jak kilka młodych osób szaleje na nowej karuzeli.
- Dwóch chłopców rozkręca do granic niemożliwości karuzelę, młoda osoba w miejscu, w którym powinno się siedzieć, trzyma się rękoma. To jest sekunda, żeby doszło do zdarzenia, które może zakończyć się tragicznie, o ile nie śmiercią. Patrzy na to grupa innych młodych ludzi, są na nagraniu dorośli – mówi Marta Makuch. - To nagranie mnie przeraziło. Bardzo proszę rodziców, ale też osoby, które w tym czasie przebywają na placu, żeby reagować. Jeżeli boicie się zwrócić uwagę – dzwońcie po policję – dodaje wiceprezydent.
Miasto apeluje do mieszkańców o rozwagę – korzystanie z urządzeń zgodnie z ich przeznaczeniem, a także stosowanie się do zakazów.
- Nie każdą ławkę będziemy monitorować i sprawdzać. Nie chcemy żyć w mieście policyjnym, to nie o to chodzi. Apeluję, żeby nawzajem zwracać uwagę, bo dopóki nie wykształcimy w sobie współodpowiedzialności, za rzeczy które są opłacane z podatków nas wszystkich, to nawet monitoring i zgłaszanie spraw na policję nic nie da – apeluje Marta Makuch.