A jeżeli dyskusja z kimś w maseczce robi się gorętsza, dodają często lekceważąco: - Ja nie znam nikogo, kto zachorował, moi znajomi także nie znają. Ten koronawirus to ściema dla głupich - tu rzucają znaczące spojrzenie na interlokutora.
No cóż, te osoby, moim zdaniem, robią wszystko, żeby za tydzień, dwa tygodnie, za miesiąc móc obwieścić - no tak, mój znajomy, kuzyn mojej ciotki, szwagier mojej przyjaciółki właśnie na to zachorował. Przy tym nieco szokuje mnie przekonanie, że to grono znajomych, których się wirus nie ima, to dla niektórych cały świat. No i skoro ludzie wokół nas nie chorują, nie umierają, to pada wniosek, że wirusa i tego całego okrzyczanego Covida nie ma. Bliskie to jest mentalności i przekonaniu ludzi z zamierzchłych czasów, którzy w ogóle nie wierzyli w coś takiego, jak bakterie i inne drobnoustroje, bo gołym okiem ich nie widać.
Może nie ma świadomości, że zakażeń było w Polsce dotąd relatywnie niewiele, gdyż mieliśmy tzw. lockdown. I go przestrzegaliśmy. Od kiedy go jednak nie ma, hulaj dusza na imprezach i zakupach, bez maseczek. I na wakacjach. Efekt od pewnego czasu już widać w naszym województwie i regionie - po nowych zakażeniach.
Jest akcja, jest też reakcja - zamknięte ponownie urzędy - w Ustce (z powodu kwarantanny) i gminie Ustka (profilaktycznie). Pani wójt gminy Ustka mówi wprost, że decyzję o zamknięciu urzędu gminy podjęła właśnie dlatego, że przychodzący ludzie za nic mieli nakazy sanitarne.
Naprawdę tego chcemy? Może lepiej uwierzyć, że koronawirus istnieje, jest zaraźliwy, a maseczka zmniejsza ryzyko zakażenia. A astmatykom podpowiem: może ją zastąpić gustowna przyłbica.
Stanowcze „nie” zmianom w przepisach