Nie wykluczamy „strajku włoskiego” – mówi Alfred Bujara.
Przyłączą się do protestu
- Skoro jest to ogólnopolski protest oczywiście się do niego przyłączymy – mówi Daniel Kołodziejczak ze związku zawodowego sieci Real ze Szczecina. – Mamy mnóstwo problemów, które należy rozwiązać. Otrzymujemy bardzo niskie wynagrodzenie. Nie ma rąk do pracy. Za parę złotych nikt nie przyjdzie harować. Odbija się to na pracownikach. Zamiast zająć się swoimi obowiązkami, wykonujemy pracę za trzech. Tak dłużej być nie może.
Boją się o pracę
Pan Daniel przyznaje, że niewiele osób ma odwagę, by mówić o tym głośno. Każdy boi się tego, że straci pracę.
- Skoro chcemy domagać się jakichkolwiek podwyżek nie możemy siedzieć cicho – mówi. – Prawda jest taka, że jeśli pracodawca będzie chciał kogoś zwolnić – zrobi to. Jestem już po negocjacjach z firmą. Nie udało się oczywiście wywalczyć tego, co chcieliśmy. Dlatego sprawa wciąż jest aktualna.
Określą formę protestu
O formach protestu mamy dowiedzieć się 21 września podczas ogólnopolskiej konferencji związku solidarności. Kołodziejczak przyznaje, że może się to skończyć „strajkiem włoskim”.
- Wtedy wszyscy będą pracowali swoim tempem, nie akordowo – mówi. – Wszystko będzie zdecydowanie dłużej trwało. Niestety odbije się to na klientach sklepu, ale nie ma innego wyjścia.
Dodzwoniliśmy się do rzecznika Reala. Nie chciano komentować naszych doniesień.
- Negocjowaliśmy na szczeblu ogólnopolskim nowe warunki, ale nie doszliśmy do porozumienia – usłyszeliśmy. – Strona związkowa chciała 3 procent podwyżki, mogliśmy zaproponować 2,5. Wierzymy w dialog i rozmowy przy stole. Teraz podpisywane są porozumienia na szczeblach lokalnych.
Alfred Bujara z Sekcji Krajowej Pracowników Handlu NSZZ „Solidarność” przekonuje, że pracodawcy mają prawo nie wiedzieć o szczegółach protestu.
- To nie będzie tak, że będzie on każdego dnia – mówi. – Zostanie powiązany z kampanią informacyjną. Na początku klienci tego nie odczują. Chcemy pokazać politykom i społeczeństwu jak wygląda praca w handlu. Pracodawcy wciąż wykorzystują swoją mocniejszą pozycję. Mówią, że prowadzą z nami dialog. Jest to monolog! Wytrzymałość ludzi sięga zenitu. Wysyłają do mnie maile, że chcą podjąć nawet czynny strajk.
Piotr Tymiński, rzecznik Biedronki przekonuje, że ich pracownicy nie mogą narzekać.
- Jesteśmy otwarci na ich sprawy – mówi. – Mamy największe zarobki w branży. W ubiegłym roku była podwyżka czteroprocentowa, pracownicy na stanowiskach niemenadżerskich dostali premie po tysiąc złotych. To nie jest tak, że zarobki stoją w miejscu. Ci ludzie, to siła naszej firmy. Zdajemy sobie z tego sprawę.
- Rzeczywiście na zarobki nie możemy narzekać, ale walczymy zupełnie o coś innego – mówi Piotr Adamczak przewodniczący Solidarności z sieci Biedronka. – U nas jest za mało ludzi do pracy. Chcemy też pełnych etatów. Oczywiście przyłączamy się do protestu. W ostateczności wybierzemy największe sklepy w Polsce i tam zorganizujemy „strajk włoski”. Firma na pewno to odczuje. Chcemy też godnego traktowania. Teraz pracownicy są wyzywani, zastraszani. Jako przewodniczący mam na przykład zakaz wchodzenia na teren sklepów. Sprawę zgłosiłem do prokuratury.
Duże poparcie
Dowiedzieliśmy się, że do akcji protestacyjnej mają dołączyć również pracownicy większości sieci handlowych. Na 29 września zaplanowano w Warszawie ogólnopolską pikietę.
Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?