Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szczecin: Takiego wcześniaka w historii szpitala "Zdroje" jeszcze nie było [ZDJĘCIA, WIDEO]

Anna Folkman
Anna Folkman
Specjaliści ze "Zdrojów" zawalczyli o życie Lilianny. Według rekomendacji nie musieli tego robić, bo takim kruszynkom nie daje się szans na przeżycie. Jednak się udało. Dobre geny, wola życia, fachowcy i najlepszy sprzęt jak widać mogą zdziałać cuda.

To był cud

- Śmiało mówię o cudzie, bo dzieci urodzone przed 23. tygodniem ciąży mają praktycznie zerowe szanse na to, że będą zdrowe. Nam się to udało – mówi dr n. med. Łukasz Tyszler, dyrektor SPS ZOZ „Zdroje”. - Dziękuję zespołowi naszego szpitala, bo to wymagało ogromnej pracy, wiedzy, cierpliwości i poświęcenia. Gratuluję mamie. Przecież urodzenie się takiego małego dziecka, to walka każdego dnia o jego życie.

Lilianna przyszła na świat w Gryfinie 13 lutego tego roku. Ważyła 450 g. i mierzyła zaledwie 27 cm. W trybie pilnym została przetransportowana specjalistyczną karetką neonatologiczną szpitala "Zdroje" na Oddział Patologii i Intensywnej Terapii Noworodka przy ul. Mącznej.

- Lilianna urodziła się siłami natury. Jak na tak maleńkie dziecko i tak była w dobrej formie. Otrzymała 5 punktów w skali Apgar – mówi dr n. med. Jacek Patalan, lekarz kierujący Oddziałem Noworodków, Patologii i Intensywnej Terapii Noworodka w szpitalu „Zdroje”. - Ta forma nie trwała jednak zbyt długo, bo już po kilkunastu minutach pojawiły się u niej zaburzenia oddychania, dziecko wymagało resuscytacji a w 25. minucie życia zostało zaintubowane i wentylowane aż do momentu przyjazdu naszego zespołu do szpitala, w którym przyszła na świat.

Dziewczynkę przewieziono do Zdrojów w 3 godzinie życia. Była w hipotermii - temperatura jej ciała wynosiła 34 stopnie Celsjusza. Przez kolejne trzy godziny była ogrzewana.

- Po przeprowadzeniu badań oceniliśmy dziecko na 22. tydzień ciąży. Wtedy pojawił się problem, bo zgodnie z rekomendacjami, u takich dzieci powinniśmy ograniczyć się tylko do opieki paliatywnej – zauważa dr Patalan. - Według statystyk 90 proc. tych dzieci umiera bardzo szybko. Te, które uda się uratować w 90 proc. mają bardzo poważne powikłania.

Rodzice mogą wtedy zdecydować. Czy chcą, by ratowano życie dziecka, co związane jest z dużym ryzykiem, czy otoczono je tylko opieką paliatywną. Specjaliści w Zdrojach robili co w ich mocy, by ratować dziewczynkę i czekali na decyzję mamy. Była stanowcza.

ZOBACZ TEŻ:

"Wypłakiwałam się przed i po wizycie"

- Pani Magda cały czas wykazywała olbrzymi optymizm. Nawet, kiedy przekazywaliśmy złe informacje, wierzyła w nas i w swoje dziecko. To pomagało nam w leczeniu tego małego pacjenta - dodaje dr n. med. Jacek Patalan.- Dziś oddajemy jej dziecko zupełnie zdrowe.

- Po trzech miesiącach po raz pierwszy mogłam wziąć córkę na ręce, to był moment, kiedy naprawdę poczułam, że będzie dobrze. Pierwszy raz, kiedy ją zobaczyłam bardzo się bałam. Lekarz powiedział, że po czwartej dobie takie dzieci umierają. Każdy dzień był bardzo trudny. Przyjeżdżałam do szpitala autobusem i chyba wszyscy pasażerowie słyszeli jak płakałam. Wypłakiwałam się przed i po wizycie, żeby tutaj być uśmiechnięta i wspierać. Z każdym dniem nadzieja rosła – wyznaje pani Magdalena, mama Lilianny.

Lilianna. Wcześniak 1 na 100

Tylko jedno na sto dzieci tak wcześnie urodzonych, udaje się uratować w takim stopniu, że ma ono szansę funkcjonować prawidłowo. To jest właśnie Lilianna.

Specjaliści ze szpitala „Zdroje” mają duże doświadczenie w leczeniu tak malutkich dzieci. Przyjmują rocznie ok. 20 – 30 noworodków o wadze poniżej 1 kilograma. Maleństw między 500 a 600 g zawsze pojawia się kilka w roku. Potrafią je leczyć, ale to prawda, że tak malutkie dziecko pojawiło się w placówce po raz pierwszy.

Zwiększa się średnia wieku rodzących kobiet i odsetek cięć cesarskich. Zmieniły się także wskazania do tych cięć. Teraz głównym powodem jest strach. To z kolei bardzo niepokoi lekarzy.Studenci Wydziału Lekarskiego Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego sprawdzili wskazania do cięć cesarskich na przestrzeni 10 lat. Przeanalizowali ponad 14 tys. porodów, jakie odbyły się w szpitalu na Pomorzanach. Niektóre wnioski szokują.Dalej przeczytasz:■ czy kobiety mogą odmówić porodu siłami natury?■ czy można mieć "cesarkę" na żądanie?■ co to jest tokofobia?■ jakie są wskazania do wykonania cesarskiego cięcia? ZOBACZ TEŻ: Szczecin: Bezpłatne badania dla kobiet w ciąży i aplikacja PrenatalProjekt na telefon

Jak rodzą szczecinianki? Przeanalizowali ponad 14 tys. porod...

Liliana pozna w końcu braciszka

Liliana waży dziś 3,3 kg, mierzy 49 cm długości. Po 16 tygodniach hospitalizacji na oddziale, może pojechać do domu, do Gryfina i wreszcie poznać swojego starszego brata Dominika oraz dziadków, którzy z niecierpliwością na nią czekają.

Co zaskakuje, to fakt, że inne wcześniaki, większe od Lilianny mają wiele powikłań, a ta malutka pacjentka, poza retinopatią, którą można jeszcze pokonać, nie ma ich wcale. Nie musi przyjmować żadnych leków, tylko witaminy.

Droga do takiego stanu nie była jednak prosta

Kiedy się urodziła, jej skóra była bardzo delikatna, pozbawiona meszku, mazi. Każde dotknięcie pozostawiało ślad, zasinienie. Położono ją zatem na materacach sylikonowych, antyodleżynowych.

- Nie wiedzieliśmy jak zakładać wkłucia, by nie zrywać skóry. Zdecydowaliśmy się na cewniki centralne. Dzięki temu można było potem przez wiele dni nie dotykać dziecka – wspomina dr Jacek Patalan.

Dzięki temu też dziecko mogło dojrzewać w dobrych warunkach w inkubatorze. A ten też miał ogromne znaczenie, bo jego komora musiała nawilżać powietrze wokół dziecka do 95 proc. Lilianna leżała cały czas we mgle. Z inkubatora ciekła woda. Dziecko było przystosowane przecież do życia w środowisku wodnym.

"Naszą dumą jest też fakt, że dziecko nie ma powikłań neurologicznych"

Specjalny respirator – dedykowany dla najmniejszych noworodków pomagał jej oddychać. Wykonywano u niej 900 cykli oddechowych na minutę. Dorosły człowiek wykonuje 15 oddechów na minutę, ale pobiera przy jednym oddechu więcej powietrza.

- Lilianna była wentylowana 1 ml powietrza. Częste oddechy sprawiały, że dziecko drżało, podskakiwało. W płucach nie było woreczków oddechowych, pęcherzyków – wymienia doktor. - Dziś nie ma problemu z oddychaniem. Uniknęliśmy też martwiczego zapalenia jelit, które może prowadzić do resekcji fragmentu jelita. Dziewczynka otrzymywała pokarm mamy, była karmiona jak pisklę, po kropelce. Naszą dumą jest też fakt, że dziecko nie ma powikłań neurologicznych. Jesteśmy przekonani, że mózg jest prawidłowo zbudowany.

Gdzie rodzić w Szczecinie? Przegląd porodówek:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Szczecin: Takiego wcześniaka w historii szpitala "Zdroje" jeszcze nie było [ZDJĘCIA, WIDEO] - Głos Szczeciński

Wróć na gp24.pl Głos Pomorza