Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szczecinecka firma o swoich doświadczeniach z unijnymi dotacjami

Rajmund Wełnic, [email protected], Fot. Autor
Radosław Bieganowski, szef działu programowania w G DATA, przy pracy.
Radosław Bieganowski, szef działu programowania w G DATA, przy pracy.
Szczecinecka firma informatyczna G DATA dwukrotnie starała się o unijne dotacje. Raz się udało, za drugim podejściem firma zrezygnowała z powodu długotrwałych procedur.

Programów do ochrony naszych komputerów przed wirusami, czy niepożądanymi gośćmi z sieci, wyprodukowanych przez firmę G DATA Software ze Szczecinka używa pół Europy. W dynamicznie rozwijającej się branży nie można się zatrzymać na chwilę, bo konkurencja nie śpi. Każda pomoc w walce o pozycję jest więc nie do pogardzenia.

Pierwsze unijne pieniądze udało się wywalczyć jeszcze z przedakcesyjnego funduszu PHARE. - Chcieliśmy wówczas wdrożyć system zarządzania jakością ISO 9001 - mówi Artur Kulbaka, kierownik projektu w G DATA. Projekt nie był specjalnie duży, zamknął się wydatkami na poziomie ok. 30 tys. zł, z czego firma uzyskała zwrot w wysokości 50 proc. poniesionych kosztów.

Tajemnicze cyferki

- Już wtedy zaskoczyła nas ilość dokumentów do przeczytania, a także terminologia sprawiająca, że za każdym razem, gdy dzwoniłem w sprawie naszego projektu musiałem mieć przed nosem nazwę programu z kilkunastoma tajemniczymi cyferkami - mówi pan Artur. - Mimo ogromnego wkładu pracy generalnie byliśmy zadowoleni z uzyskanych efektów: Wdrożyliśmy system zarządzania jakością, pozytywnie przechodziliśmy kolejne audyty, otrzymaliśmy zwrot połowy poniesionych nakładów, zdobyliśmy nowe doświadczenia i nadal się rozwijaliśmy - dodaje nasz rozmówca.

Udane starania o dotację zachęciły właścicieli firmy kilka lat później do kolejnego podejścia. - Tym razem chcieliśmy uzyskać fundusze na inwestycje, czyli zakup sprzętu i oprogramowania, także do naszej nowej siedziby, którą planowaliśmy zbudować - wspomina Artur Kulbaka.

Projekt realizowany z nowej puli środków unijnych okazał się jednak dużo bardziej zbiurokratyzowany, niż ten, z którym pracownicy firmy zetknęli się wcześniej. - Musieliśmy się rozpisywać na pytania, jaki wpływ nasza inwestycja będzie miała na środowisko naturalne, co dla firmy komputerowej jest dość abstrakcyjne - mówi kierownik projektu.

Równe szanse pań i panów

Inny "kwiatek" to unijne dociekania o "zgodność projektu z polityką równych szans" mężczyzn i kobiet, gdzie trzeba było określić, ile zatrudni się panów, a ile pań po jego zrealizowaniu.

- Czy to właśnie nie jest dyskryminacja płci, jeśli zamiast kwalifikacji przyszłego pracownika trzeba patrzeć na to czy jest kobietą czy mężczyzną? - zastanawia się Artur Kulbaka.

Wniosek trzeba było jeszcze obudować masą informacji księgowych, bilansami, danymi marketingowymi, analizami ekonomicznymi, harmonogramami, sprawozdaniami finansowymi za kilka lat wstecz i oświadczeniami - niemal wszystko było, strona po stronie, pracowicie ręcznie podpisywane i pieczętowane za zgodność o oryginałem. - Przygotowanie tego, oczywiście z pomocą księgowości, zewnętrznego biura rachunkowego i firmy konsultingowej "kosztowało" pracę nad projektem tylko jednego pracownika przez co najmniej miesiąc - mówi A. Kulbaka.

Zero elastyczności

Mimo wszystko udało się z tym wszystkim uporać.Po sześciu miesiącach w G DATA dowiedzieli się, że wniosek został oceniony pozytywnie, ale wyczerpały się środki w budżecie programu. Ostatecznie dokładnie po roku od jego złożenia umowa została podpisana, przy czym już na starcie pracownicy musieli modyfikować harmonogram zakupów, by dostosować go do bieżącej, zmieniającej się przecież w ciągu roku, sytuacji.

W międzyczasie G DATA nie mogła czekać z założonymi rękoma aż konkurencja czymś ich zaskoczy. Okazało się też, że z uwagi na boom budowlany koszty budowy nowej siedziby, do której miał być wprowadzony nowy sprzęt, skoczyły dwukrotnie. Inwestycja budowlana musiała więc odejść w bliżej nieokreśloną przyszłość, a G DATA postanowiła zrezygnować z części zakupów, uwzględnionych we wniosku unijnym niemal 2 lata wcześniej.

Niestety sztywne reguły unijnych przepisów nie pozwalały zmodyfikować wniosku, zareagować na zmieniającą się koniunkturę i zastąpić tych wydatków, czymś bardziej wówczas firmie potrzebnym. - Zero elastyczności - kwituje Artur Kulbaka.

Do odważnych świat należy

G DATA musiała się z wycofać z projektu ponosząc niemałe koszty przygotowania wniosku oraz wykonując jeszcze sprawozdanie z dotychczasowych działań. - Te doświadczenia mocno nas zniechęciły do startu po kolejne dotacje - uważa pan Artur. - Przy obecnych procedurach mogę powiedzieć, że do odważnych świat należy - uśmiecha się nasz rozmówca.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza