Szczecinek. Opłatą targową w dziki handel

Kilka lat temu szczecineccy radni - chcąc pozbyć się handlujących mydłem i powidłem gdzie popadnie - ustalili, że opłata targowa za handlowanie poza miejscami do tego wyznaczonymi wyniesie 300 złotych dziennie za metr kwadratowy zajętej powierzchni.

To kilkadziesiąt razy więcej niż opłata na targowisku miejskim, czy na stołach ustawionych w kilku punktach Szczecinka. Prokurator rejonowy dopatrzył się w tym jednak, że radni zbyt mocno ingerują w swobodę prowadzenia działalności gospodarczej. I pisemnie wystąpił do rady o zmianę uchwały.

Radni jednak podpierając się opinią prawnika miejskiego i burmistrza zdania nie zmienią. - Są wyroki Naczelnego Sądu Administracyjnego, że ustalanie wysokości opłaty targowej należy do prerogatyw rad gmin, aby móc w ten sposób uporządkować handel na terenie miasta - mówił burmistrz Jerzy Hardie-Douglas nie ukrywając, że drakońskie opłaty miały wyeliminować z ulic Szczecinka dziki handel. Cierpieli na tym głównie handlowcy prowadzący działalność w sklepach, płacący czynsze i podatki.