Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szczecinek> Wielka bitwa o pomost

Rajmund Wełnic [email protected] Tel. 094 374 88 18 Fot. Autor
Tak dziś wygląda plac budowy pomostu na jeziorze Trzesiecko. Wykonawca mówi, że do zabicia zostało im jeszcze 40 metalowych pali. Za precę chce jednak więcej pieniędzy.
Tak dziś wygląda plac budowy pomostu na jeziorze Trzesiecko. Wykonawca mówi, że do zabicia zostało im jeszcze 40 metalowych pali. Za precę chce jednak więcej pieniędzy.
Od kilku dni nowy pomost w szczecineckim parku powinien być już gotowy. Tymczasem z wody sterczą jedynie stalowe pale, które zresztą wykonawca chce teraz powyrywać.

O budowie pomostu na jeziorze Trzesiecko na wysokości ogólniaka pisaliśmy przez całe lato. 50-metrowa konstrukcja w kształcie litery "T" z platformą na letnią kawiarenkę była największą tegoroczną inwestycją Szczecineckiej Lokalnej Organizacji Turystycznej (750 tys. zł). SzLOT dostał na nią zresztą unijną dotację z programu Civitas.

Termin zakończenia prac upłynął 22 września. Zamiast pomostu mamy jednak jedynie wbitych w dno jeziora część pali. Reszta - plus drewniane elementy pomostu - leżą na zamkniętym na głucho placu budowy.

- Roboty przerwaliśmy na początku września, gdy był jeszcze czas na zmieszczenie się w terminie - mówi Dariusz Torebko, prezes firmy Alpinur z Gryfina, która pomost budowała. - Zrobiliśmy to celowo, bo SzLOT starał się pod różnymi pretekstami, aby nam nie zapłacić w całości.

Szef Alpinura przyznaje, że tarcia z inwestorem były już wcześniej, proszono nawet o mediację burmistrzów, ale porozumienia nie udało się osiągnąć. O co poszło?

Dariusz Torebko twierdzi, że od początku wytykał błędy w projekcie, które trzeba było na bieżąco korygować. Miało też w ogóle brakować części dokumentacji.

- Okazało się np., że trzeba było wbić w dno około 260 metrów stalowych pali więcej, co kosztowało nas jakieś 100 tysięcy złotych ekstra - dodaje nasz rozmówca.

- Okazywaliśmy maksimum dobrej woli, aby tę inwestycję skończyć w terminie - odpowiada Bogusław Sobów, prezes SzLOT-u. - Mamy na dowód całą teczkę korespondencji z Alpinurem.

Zdaniem szefa SzLOT-u czasu na skończenie budowy było aż nadto, bo umowę podpisano w czerwcu. On także ma mnóstwo uwag do wykonawcy, bo od dawna niepokoił go marny postęp prac. - Ich ostatnia propozycja to m.in. przedłużenie terminu do końca października, wzrost ceny do 907 tysięcy - mówi prezes SzLOT. Wyjaśnia, że nie mógł się zgodzić na takie warunki. Nie wyklucza, że strony swoich racji będą dochodzić w sądzie.

Co teraz? Bogusław Sobów najchętniej zapłaciłby Alpinurowi za już wykonaną pracę, obciążył karami umownymi i poszukał nowego wykonawcy. Wtedy jest szansa, że na wiosnę pomost będzie. - Można też wypowiedzieć umowę, obciążyć karami, a oni niech sobie wyrywają pale z dna - dodaje szef SzLOT wiedząc, że wtedy pomost powstanie dopiero za rok.

Wyrywać pale bez pytania chciałby i także prezes Torebko. - Budowa nie jest zakończona i SzLOT nie ma nic do pali, mogę je wyrwać i odzyskam przynajmniej część pieniędzy - mówi.

- Jak będą chcieli to zrobić bez naszej zgody, to wezwę policję i prokuraturę - zapowiada Bogusław Sobów.

Alpinur liczy jednak wciąż na porozumienie: - Do zabicia zostało nam 40 pali, co razem z robotami przy elementach drewnianych może nam zająć jakieś 30 dni, może trochę dłużej, bo dni są coraz krótsze - mówi szef firmy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza