O budowie pomostu na jeziorze Trzesiecko na wysokości ogólniaka pisaliśmy przez całe lato. 50-metrowa konstrukcja w kształcie litery "T" z platformą na letnią kawiarenkę była największą tegoroczną inwestycją Szczecineckiej Lokalnej Organizacji Turystycznej (750 tys. zł). SzLOT dostał na nią zresztą unijną dotację z programu Civitas.
Termin zakończenia prac upłynął 22 września. Zamiast pomostu mamy jednak jedynie wbitych w dno jeziora część pali. Reszta - plus drewniane elementy pomostu - leżą na zamkniętym na głucho placu budowy.
- Roboty przerwaliśmy na początku września, gdy był jeszcze czas na zmieszczenie się w terminie - mówi Dariusz Torebko, prezes firmy Alpinur z Gryfina, która pomost budowała. - Zrobiliśmy to celowo, bo SzLOT starał się pod różnymi pretekstami, aby nam nie zapłacić w całości.
Szef Alpinura przyznaje, że tarcia z inwestorem były już wcześniej, proszono nawet o mediację burmistrzów, ale porozumienia nie udało się osiągnąć. O co poszło?
Dariusz Torebko twierdzi, że od początku wytykał błędy w projekcie, które trzeba było na bieżąco korygować. Miało też w ogóle brakować części dokumentacji.
- Okazało się np., że trzeba było wbić w dno około 260 metrów stalowych pali więcej, co kosztowało nas jakieś 100 tysięcy złotych ekstra - dodaje nasz rozmówca.
- Okazywaliśmy maksimum dobrej woli, aby tę inwestycję skończyć w terminie - odpowiada Bogusław Sobów, prezes SzLOT-u. - Mamy na dowód całą teczkę korespondencji z Alpinurem.
Zdaniem szefa SzLOT-u czasu na skończenie budowy było aż nadto, bo umowę podpisano w czerwcu. On także ma mnóstwo uwag do wykonawcy, bo od dawna niepokoił go marny postęp prac. - Ich ostatnia propozycja to m.in. przedłużenie terminu do końca października, wzrost ceny do 907 tysięcy - mówi prezes SzLOT. Wyjaśnia, że nie mógł się zgodzić na takie warunki. Nie wyklucza, że strony swoich racji będą dochodzić w sądzie.
Co teraz? Bogusław Sobów najchętniej zapłaciłby Alpinurowi za już wykonaną pracę, obciążył karami umownymi i poszukał nowego wykonawcy. Wtedy jest szansa, że na wiosnę pomost będzie. - Można też wypowiedzieć umowę, obciążyć karami, a oni niech sobie wyrywają pale z dna - dodaje szef SzLOT wiedząc, że wtedy pomost powstanie dopiero za rok.
Wyrywać pale bez pytania chciałby i także prezes Torebko. - Budowa nie jest zakończona i SzLOT nie ma nic do pali, mogę je wyrwać i odzyskam przynajmniej część pieniędzy - mówi.
- Jak będą chcieli to zrobić bez naszej zgody, to wezwę policję i prokuraturę - zapowiada Bogusław Sobów.
Alpinur liczy jednak wciąż na porozumienie: - Do zabicia zostało nam 40 pali, co razem z robotami przy elementach drewnianych może nam zająć jakieś 30 dni, może trochę dłużej, bo dni są coraz krótsze - mówi szef firmy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?