Szczury wchodzą do domu i biegają po pokojach. Jeden nawet zagryzł dzieciom chomika

Nasz czytelnik skarży się na szczury, które przez zaniedbanie sąsiada zalęgły się w domu. A że dom to bliźniak, to problem dotyczy też mieszkania pana Bartosza, który obawia się o zdrowie swojej rodziny.

- Mój sąsiad mieszka bez prądu, wody. Żyje w strasznych warunkach, a do tego w ogóle go to nie obchodzi, nie stara się nic zmienić. Jego część domu jest zaniedbana do tego stopnia, że zalęgły się tam szczury. Jest ich pełno, a do tego są ogromne – mówi pan Bartosz i pokazuje zdjęcia złapanego szczura, do którego ciała przyłożył miarkę.

Nasz czytelnik opowiada też historię, jak szczur zabił dzieciom chomika.

- Mam rodzinę, trójkę dzieci. W nocy, jak wszyscy leżą w łóżkach, to słychać, jak szczury biegają po domu. Wchodzą wszędzie. Raz zdarzyło się, że szczur ugryzł chomika. Ten oczywiście nie przeżył. Martwię się, co by było, gdyby zamiast zwierzaka ugryzł dziecko. Przecież szczury przenoszą różne choroby, a dzieci były dosłownie za ścianą.

Pan Bartosz sprawę zgłosił do Gminy, ale tam usłyszał, że rozwiązaniem jest deratyzacja. Jednak sam musiałby za nią zapłacić.
- Skoro sąsiad nie ma w domu nawet podstawowych mediów, to przecież oczywiste jest, że nie zapłaci on za deratyzację. Wszystkie koszta będę musiał pokryć z własnej kieszeni – mówi nasz czytelnik. - Poza tym jeśli część domu sąsiada będzie nadal zaniedbana, to problem wcześniej czy później powróci. Rozmawiałem z Gminą, ale Gmina rozkłada ręce. Jedyne rozwiązanie, jakie widzą, to wezwanie ekipy deratyzującej na mój koszt.

Niestety nie udało nam się skontaktować ani z Anną Sobczuk-Jodłowską, wójtem gminy Ustka, ani z Rafałem Kuletą, wicewójtem, gdyż oboje pracowali w terenie. O stanowisku Urzędu Gminy będziemy informować w kolejnych dniach.

Zobacz także: Dziki w Słupsku