W poniedziałek opisaliśmy awanturę, do jakiej doszło 8 kwietnia po godz. 22 w Domu Interwencji Kryzysowej przy ulicy Wolności. Wtedy karetka pogotowia ratunkowego przywiozła tam 66-latka, który został wypisany ze szpitala. Trafił tam dwie godziny wcześniej z tej placówki, bo w ciągu dnia pracownice i lekarz wolontariusz DIK-u stwierdzili, że mężczyzna gorączkował i krwawił z odbytu. W jego wypisie ze szpitala, po amputacji prawej nogi, kierowniczka DIK-u odkryła też, że podejrzewano u niego posocznicę.
Zobacz także: Szpital, DIK i ratusz pokłócili się o chorego (wideo, szczegóły)
- Dlatego podjęłam decyzję, że pacjenta nie przyjmę z powrotem, bo nasza placówka nie jest przygotowana do leczenia poważnie chorych ludzi - mówi Anna Gliszczyńska, kierownik DIK-u.
Przedstawiciele szpitala i ratusza, naciskali, aby pacjent jednak został przyjęty do DIK-u. Doszło do tego po przeszło dwugodzinnej przepychance, w trakcie której pacjent przebywał na dworze i w karetce pogotowia. Następnego dnia ponownie trafił do szpitala, bo skierował go tam lekarz rodzinny.
- W tej sytuacji pacjent był traktowany jak przedmiot . DIK miał obowiązek, aby go przyjąć, a dopiero później sprzeczać się ze szpitalem. Moim zdaniem ten pacjent mógł zostać narażony na utratę życia i zdrowia - przekonuje poseł Szczypińska. Dlatego będzie się domagać wyjaśnień od kierownictwa DIK-u oraz szpitala, choć jest przekonana, że błąd popełniła kierowniczka DIK-u.
Uważa również, że tą sprawą powinna się zająć z urzędu Prokuratura Rejonowa w Słupsku. - Do tej pory nie dostałem żadnego zawiadomienia w tej sprawie. Jeśli do nas wpłynie, to się nim zajmiemy - mówi Krzysztof Młynarczyk, prokurator rejonowy w Słupsku.
Tymczasem już 30 kwietnia ma dojść do spotkania władz PCK, któremu podlega DIK, z prezydentem Słupska.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?