Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sześć godzin w izbie przyjęć. To procedury

Andrzej Gurba [email protected]
62-letni mężczyzna skarży się, że na izbie przyjęć kazano mu czekać aż 6 godzin.
62-letni mężczyzna skarży się, że na izbie przyjęć kazano mu czekać aż 6 godzin. Archiwum
62-letni mieszkaniec Miastka skarży się, że kazano mu czekać sześć godzin w szpitalnej izbie przyjęć. - Jestem schorowany, a nikt się mną nie interesował - denerwuje się czytelnik.

Pan Stanisław jest niepełnosprawny, choruje na serce i ma cukrzycę. W poniedziałek rano przyszedł do lekarza rodzinnego. Ten, po wykonaniu badania EKG, wypisał skierowanie do szpitala, zalecając jeszcze wykonanie w przyszpitalnej poradni zdjęcia klatki piersiowej.

- Zrobiłem zdjęcie i około godziny 10 byłem w izbie przyjęć. Tam zajęto się mną dopiero po dwóch godzinach. Inni pacjenci też czekali, a lekarza nie było. To jednak był tylko przedsmak tego, co miało mnie spotkać - 62-letni mężczyzna nie kryje emocji.

- Po wykonaniu EKG, zmierzeniu ciśnienia i pobraniu krwi, kazano mi wyjść na korytarz i czekać. Okazało się, że nie godzinę czy nawet dwie, a sześć godzin! Siedziałem więc na fotelu i nie wiedziałem, co ze sobą zrobić. Czułem się jak intruz. Przyszedłem po pomoc, a traktowano mnie jak piąte koło u wozu.
Zwracałem personelowi uwagę, ale ten w zasadzie nie reagował. Mówiono mi tylko, że takie są procedury. I jeszcze słyszałem, że jak mam jakieś pretensje, to mogę złożyć skargę u dyrektora albo prezesa. Miałem skierowanie do szpitala, a musiałem tyle godzin siedzieć na poczekalni. To skandal. Jestem oburzony - oznajmia mieszkaniec Miastka.

Około godziny 18 pan Stanisław został przyjęty ponownie.

- Dostałem zastrzyk i tabletki zbijające ciśnienie. Kazano mi odczekać około godziny i iść do domu. W domu po godzinie znowu skoczyło mi ciśnienie. I takie to było leczenie. Od razu wiedziałem, że robi się wszystko, aby nie przyjąć mnie na oddział. Inni pacjenci z tego dnia też nie zostali przyjęci do szpitala. Pewnie nie dlatego, że się nie kwalifikowali, a dlatego, że nie było miejsc - mówi nasz czytelnik.

Dodaje, że gdyby wiedział, co go spotka, pojechałby do innego szpitala.
Oburzona jest też rodzina pana Stanisława.

- Ojciec ma cukrzycę lekową. Oczywiście nikt nie zmierzył mu poziomu cukru ani nie zapytał, czy podać wodę, czy ma co zjeść. Nie wiem, jak dla mnie cała walka o szpital nie ma sensu, jeśli to tak ma wyglądać - mówi pani Barbara, jego córka.

Ewa Wichłacz, rzecznik prasowy Szpitala Powiatu Bytowskiego, mówi, że w przypadku pacjentów z nadciśnieniem konieczne są dwa badania, właśnie z kilkugodzinną przerwą. We wtorek obiecała nam pisemnie odpowiedzieć na nasze pytania. Do czasu zamknięcia strony stanowiska szpitala nie otrzymaliśmy. Do sprawy więc wrócimy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza