Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szpital zagrożony, bo nie dogadali się w sprawie płac

Andrzej Gurba
Teresa Jaciubek, pacjentka miasteckiej chirurgii.
Teresa Jaciubek, pacjentka miasteckiej chirurgii. Andrzej Gurba
W lutym trzeba będzie ewakuować pacjentów z miasteckiego szpitala. W placówce nie będzie miał kto opiekować się chorymi.

Płace lekarzy

Płace lekarzy

Spór o płace toczy 17 lekarzy na etatach z Miastka. 35 medyków podpisało ze szpitalem kontrakty. Według wyliczeń Binczyka, w 2008 roku kontrakty tych lekarzy będą kosztować szpital 1,3 miliona zł. Gdyby uwzględnić żądania lekarzy na etatach szpital w tym roku musiałby wydać 1,9 miliona złotych. Obecnie miesięczna pensja lekarza bez specjalizacji to 2,5 tysiąca złotych brutto. "Jedynkowicze" mają 2,7 tys. zł, "dwójkowicze" 2,8 tys. zł, a ordynatorzy 3,1 tys. zł.

To efekt zerwanych negocjacji płacowych między lekarzami, a dyrektorem lecznicy.

- To jest już spór na noże - mówi Paweł Haraziński, przewodniczący Związku Zawodowego Lekarzy w Szpitalu Powiatu Bytowskiego. Zbigniew Binczyk, dyrektor lecznicy dostał wczoraj pismo, w którym medycy informują go o rozwiązaniu z końcem stycznia zespołu negocjacyjnego.

- Dyrektor nie tylko nie zaakceptował propozycji płacowych, ale nawet wycofał się ze swoich wcześniejszych, przedstawiając gorsze warunki - oznajmiają miasteccy lekarze. Haraziński ujawnia, że ostatnia propozycja Binczyka to 3300 złotych dla lekarza z drugim stopniem specjalizacji, 3000 złotych dla "jedynkowicza" i 2800 złotych dla lekarza bez specjalizacji.

- Wcześniejsza propozycja wynosiła 4000, 3500 i 3000 złotych brutto podstawowej pensji. Nasze żądania są większe o 500 złotych - informuje szef związku lekarzy.
Binczyk tłumaczy, że musiał się wycofać z wcześniejszych stawek, bo takie ograniczenie nałożył na niego zarząd powiatu. - Zdecydował, że koszty dla szpitala związane ze wzrostem wynagrodzenia lekarzy na etacie nie powinny być większe, niż przy lekarzach na kontraktach, których w szpitalu jest większość. Stąd moja niższa propozycja - wyjaśnia Binczyk.

- Dyrektor jest pracodawcą i on powinien ustalać propozycje płac w szpitalu, a nie zarząd powiatu. To wygląda na ręczne sterowanie - oburza się Haraziński.
Lekarze mówią, że nie ustąpią. - W Kartuzach lekarz z drugim stopniem specjalizacji ma 4000 złotych brutto. W Kościerzynie 4600 złotych. A nam się proponuje 3300 złotych - denerwuje się Haraziński. Miasteccy lekarze tylko do końca stycznia będą pracować z dużą ilością nadgodzin, a więc opieka nad pacjentami jest zapewniona tylko na najbliższy tydzień. W lutym będą problemy.

- Nasz tygodniowy czas pracy to 42 godziny. Wystarczy więc jeden 24-godzinny dyżur, aby w ciągu trzech dni wyrobić tygodniową normę. Około 5 lutego nie będzie miał kto pracować. Zgodnie z procedurą dwa dni wcześniej powiadomimy dyrektora o zagrożeniu. I on wtedy będzie musiał zarządzić ewakuację pacjentów - mówią związkowcy.

- Przeżyłem już jedną ewakuację. Nie chciałbym drugiej, liczę się jednak z jej koniecznością. Ubolewam, że lekarze prezentują tak nieprzejednane stanowisko w sprawie swoich płac - oznajmia Binczyk. Lekarze odrzucają takie słowa. - Było blisko do porozumienia, ale wmieszał się zarząd powiatu i jest duży problem - mówi Haraziński.

Pacjenci nie wiedzieli, że może dojść do ewakuacji szpitala. Są przerażeni. - Co to się u nas wyprawia. To już przechodzi ludzkie pojęcie - denerwuje się pacjent Roman Trzebiatowski.

Krzysztof Sławski, wicestarosta bytowski, liczy, że lekarze okażą zrozumienie. - Wierzę, że nie dojdzie do ewakuacji. Nie możemy zaproponować większych podwyżek - oznajmia Sławski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza