Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sztuka ścigania ściganych. Listy gończe rujnują ludziom życie

Alek Radomski
Archiwum
Europejski Nakaz Aresztowania wyrwał z Hiszpanii Darka W. za 8 tys. zł długu. List gończy trzyma także w szachu parę słupskich performerów, którzy wyemigrowali z kraju.

- Mieszkałem na południu Hiszpanii. Zaraz po aresztowaniu przewieziono mnie 900 km do aresztu w Madrycie - relacjonuje Darek W. ze Słupska. - Przed posiedzeniem ekstradycyjnym sądu adwokat zapytał się mnie, dlaczego jestem ścigany Europejskim Nakazem Aresztowania przez polski wymiar sprawiedliwości. Powiedziałem, że chodzi o osiem tysię­cy złotych długu.

Kiedy adwokat przeliczył, że to dwa tysiące euro, chwycił za telefoni skontaktował się ze stroną polską. Wcześ­niej Darek W. zapewnił go, że jest w stanie zapłacić żądaną sumę od ręki.

- Jak się okazało, zamiast pieniędzy wymiar sprawiedliwości wolał człowieka. Tak samolotem wojskowym trafiłem przez Paryż na Okęcie, a stamtąd do aresztu na Służewcu. Po kilku miesiącach przewieziono mnie do Słupska. Nie odsiadywałem kary, założono mi elektroniczną obrożę na nogę w ramach dozoru.

Zobacz także: Zobacz zdjęcia osób poszukiwanych przez policję

Darek opaski już nie nosi. Do Hiszpanii wracać nie zamierza, bo nie ma już do czego. Szef pracy dla niego nie ma, a nieopłacane przez rok mieszkanie właściciel już pewnie wynajął komuś innemu. Poza tym, teraz z pracą w Hiszpanii jest krucho.

To nie jedyni słupszczanie, którzy są poszukiwani na podstawie ENA przez miejscowy sąd i prokuraturę. Udało nam się skontaktować z Władysławem Kaźmierczakiem, byłym dyrektorem Bałtyckiej Galerii Sztuki Współczesnej i Ewą Rybską, kuratorką wystaw w tejże galerii. Słupska prokuratura poszukuje ich listem gończym od 2008 roku. Artystom zarzuca się, że jako funkcjonariusze publiczni przekroczyli swoje uprawnienia i działali na szkodę interesu publicznego. Chodziło o to, że podczas wyjazdów służbowych robili performance.

Do Anglii wyjechali w 2006 roku. Wracać do kraju nie zamierzają, bo jak sami piszą na blogu, przez który komunikują się z nami, w Polsce nie mogą liczyć na sprawiedliwe traktowanie. Podważają też stawiane im przez prokuraturę zarzuty, których zresztą nigdy nie usłyszeli. Prokuratura tłumaczy, że z performerami nie było kontaktu, nie stawiali się na wezwania, a jak okazało się, że mogą przebywać gdzieś za granicą, zarzuty postawiono im zaocznie. Na blogu Kaźmierczak pisze, że ENA wystawione przez słupską prokuraturę zawierało wady prawne i zostało odrzucone przez sąd w Londynie, a oni są wolni. Wad miało być 20, a tą numer jeden - łamanie praw człowieka.

- Niech pan zapyta o to prokuratora Buksę, który wystawił nakaz - zaznacza były szef galerii BGSW.
Mieczysław Buksa, który w prokuraturze okręgowej odpowiada za ENA, mówi, że nakaz wciąż jest w mocy. Przyznaje, że do prokuratury dotarła informacja, że artyści zostali zatrzymani na terenie Wielkiej Brytanii, i że tamtejszy sąd ich zwolnił. Ale powodem było niejasne tłumaczenie dokumentu. W UK na podstawie ENA ściga się oskarżonych, a artyści są podejrzanymi. Dokument poprawiono. Teraz jeśli zostaną aresztowani, mogą trafić do kraju.

Tymczasem w prokuraturze rejonowej prowadzącej sprawę usłyszeliśmy, że w aktach nie ma wzmianki, aby strona brytyjska ENA odrzuciła. Performerzy zauważają też, że zarzuty dla Rybskiej są bezprawne, bo nigdy nie była wysokim funkcjonariuszem. W galerii pracowała jako starszy instruktor, a czasowo pełniła funkcję kuratora.

- W ocenie prokuratora prowadzącego sprawę zarzuty są słuszne w świetle zebranego materiału dowodowego - ucina prokurator Renata Krzaczek-Śniegocka. - Niewykluczone, że prokurator referent prowadzący sprawę zdecydował się na postawienie takich zarzutów, bo pani Rybska współdziałała właśnie z funkcjonariuszem publicznym.

- Teraz mamy do wyboru - pisze Kaźmierczak. - Albo wrócimy do Polski, gdzie czeka na nas długie wyczekiwanie w areszcie, rozprawy, bo 25 zarzutów wymaga długotrwałego procesu,­ i kompletnie zrujnowane życie w Anglii i Polsce, albo możemy tego nie robić i zdecydować się na niekończące się wygnanie. W ENA prokurator Buksa napisał, że za każdy udowodniony zarzut z osobna grozi nam 15 lat więzienia, a ostatni zarzut będzie przedawniony 17 maja 2030 roku. Pocieszające jest to, że nie grozi nam dożywocie. Za to, że robiliśmy sztukę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza