Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szybciej nie pojadą

Piotr Pawłowski
Do końca grudnia pracę kierowców  autokarów i ciężarówek kontrolują jedynie tachografy, czyli urządzenia rejestrujące zachowanie kierowcy na drodze.
Do końca grudnia pracę kierowców autokarów i ciężarówek kontrolują jedynie tachografy, czyli urządzenia rejestrujące zachowanie kierowcy na drodze. Fot. Radosław Koleśnik
W przyszłym roku w autobusach i ciężarówkach będą musiały zostać zainstalowane ograniczniki prędkości. Firmy przewozowe czeka więc kolejny poważny wydatek.

W styczniu wejdzie w życiu przepis nakazujący instalowanie w autobusach i pojazdach ciężarowych ograniczników prędkości. Termin ten dotyczy tylko samochodów rejestrowanych po raz pierwszy. Właściciele pojazdów starszych rocznikowo mają czas na montaż ograniczników do końca 2003 r. Nie dotyczy to aut zarejestrowanych przed 1998 r.

Z ograniczoną prędkością

Nowe urządzenia pojawią się w autobusach o masie całkowitej przekraczającej 10 ton i w ciężarówkach o masie powyżej 12 ton. Wprowadzenie przepisu oznacza, że kierowcy będą musieli ograniczyć prędkość do 100 km/h - w przypadku autobusów i do 85 km/h - w ciężarówkach. Samochody nie będą miały możliwości szybszej jazdy.
Sejm przyjął rządową nowelizację w połowie października, po serii tragicznych wypadków polskich autokarów. Zmiany wynikają jednak przede wszystkim z konieczności dostosowania polskiego prawa do przepisów Unii Europejskiej. Przyjęte regulacje zakładają, że ograniczniki będą miały homologację producenta lub jednostek przez niego wskazanych. Zabezpieczenia (w postaci np. plomb) będą sprawdzane co 2 lata. Po każdej kontroli właściciel pojazdu otrzyma certyfikat uprawniający do świadczenia usług przewozowych. Ogranicznik z pewnością przyczyni się do zwiększenia bezpieczeństwa na drogach.- Umożliwi kontrolę prędkości - przyznaje Wiktor Kamiński, naczelnik sekcji ruchu drogowego Komendy Miejskiej Policji w Koszalinie. - Nawet jeżeli kierowca będzie chciał, samochód nie pojedzie szybciej.

Wymagania Unii

Ale problemem jest też cena urządzenia i instalacji - od 800 zł do 2 tys. zł w zależności od modelu i marki. Dla właścicieli firm przewozowych o standardowym taborze (kilkanaście samochodów) to spory wydatek. - Kolejny wydatek! - podkreśla Henryk Płatek, współwłaściciel firmy "Trans - Car" z Koszalina. - Każda zmiana bije nas po kieszeni, a ostatnio tych zmian było wiele. Okazuje się, że transportowcy muszą sobie drogi budować, modernizować tabor. W firmach transportowych, których pojazdy poruszają się po trasach międzynarodowych, problemu ograniczników nie ma. - Takie urządzenia mam od dawna - deklaruje Alfred Kosela, właściciel koszalińskiej "Transeuropy". - 95 procent kursów robimy po Europie. Musiałem znacznie wcześniej dostosować się do wymagań UE.
Policjanci nie mają wątpliwości, że gdy ograniczniki pojawią się na rynku natychmiast, jak przy tachografach, znajdą się też specjaliści od łamania kodów zabezpieczających. - Bo są sytuacje, gdy kierowca, żeby zmieścić się w terminie wyznaczonym przez pracodawcę, musi wcisnąć gaz - mówią. - Nie ma urządzeń ze stuprocentowym zabezpieczeniem - odpiera Wiktor Kamiński.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza