Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szycie maseczek może wyzwolić z codziennego zgiełku. Opowieść Grażyny Koperkiewicz z Bierkowa

Zbigniew Marecki
Grażyna Koperkiewicz, mieszkanka Bierkowa koło Słupska, rozwiesza na swoim płocie przy ulicy Cichej foliowe torebki, w których są zapakowane uszyte przez nią kolorowe maseczki. - To mój sposób na odwdzięczenie się za dobro, które dostałam od ludzi, gdy ciężko chorowałam. Znikają, więc są potrzebne - tłumaczy. Samo szycie to także sposób na wyzwolenie z codziennego zgiełku

Początkowo nie myślała o tym, aby szyć maseczki. Za to kupiła pięć maseczek na allegro, gdy po naradzie z mężem Robertem postanowili, że sobie i dzieciom sprawią takie zabezpieczenie przeciw koronawirusowi.

- Wtedy przeraziła mnie cena, którą musiałam zapłacić za maseczki – nie ukrywa. Dlatego gdy sołtys Jan Gruszewski zaprosił mieszkanki Bierkowa do szycia maseczek, zgłosiła się sama.

– Jestem po szkole krawieckiej, choć w zawodzie nigdy nie pracowałam, Za to od lat pomagam mężowi w prowadzeniu firmy wykonującej prace ziemne i przewozowe, więc raczej zajmuję się koparkami i ciężarówkami. Ale maszynę do szycia mam i sobie z nią radzę – opowiada. Dlatego poradziła sobie, gdy sołtys przywiózł jej przygotowany materiał na 50 maseczek i instrukcję, jak należy je uszyć.

Zamiast sukien ślubnych szyją teraz maseczki. Akcja się rozwija

- W sumie w trzy uszyłyśmy w Bierkowie około 1000 maseczek dla różnych grup w gminie – szacuje. Gdy miała wolne, uszyła jeszcze kolorową maseczkę dla córki Diany, która pracuje jako pielęgniarka na oddziale hematologii i transplantacji szpiku w szpitalu wojewódzkim w Słupsku, aby mogła w niej chodzić w drodze z domu do szpitala i z powrotem . Jej koleżankom tak się spodobała, że córka wróciła do domu z tak dużą liczbą zamówień, że aby je zrealizować, szyła maseczki przez kilka dni.

- Siedząc przy maszyny, dużo myślałam o tym, co mnie w życiu spotkało. Uświadomiłam sobie, że wielu ludzi mi pomogło. Zarówno wtedy, gdy mieliśmy problemy w firmie, bo zawsze znajdował się ktoś, kto coś podpowiedział, ale także wtedy, gdy pięć lat temu zachorowałam i walczyłam z rakiem pierwsi. Stąd mam za co ludziom dziękować. Pomyślałam, że mogę się im odwdzięczyć za dobro, które dostałam, szyjąc maseczki, bo leku na koronawirusa nie wymyślę, ale mogę dać ludziom choć trochę poczucia bezpieczeństwa. Dlatego zaczęłam część uszytych maseczek rozwieszać na płocie. Gdy poinformowałam, że tak robię, na Facebooku, to maseczki zaczęły znikać. Są więc potrzebne. To daje mi siłę, aby szyć nadal - mówi pani Grażyna.
Właściwie to już nie wie, ile do tej pory uszyła maseczek. W zależności od tego, ile ma czasu, dziennie szyje od 10 do 50 maseczek. Początkowo wykorzystywała do tego materiał, który miała w domu, oraz 700 metrów gumki kupionej przez męża. Teraz już się nie martwi o materiał, bo dostaje go od innych. Od kolegi córki dostała także wielką szpulę gumki.

– Ważne jest także to, że od czasu do czasu pojawiają się osoby, które chcą mi bezinteresownie pomóc w krojeniu materiału albo prasowaniu czy pakowaniu maseczek w foliowe woreczki. To jest nie tylko miłe, ale daje dobrego kopa – uważa.

Tak samo czuła się, gdy podczas choroby na swojej drodze spotykała ludzi, którzy byli jej życzliwi i pomagali w odnalezieniu wewnętrznej równowagi. Długo wtedy rozmawiała z babcią Otylią, z której już w dzieciństwie często słuchała, gdy babcia siadywała do maszyny do szycia i opowiadała wnuczce o historii rodziny. Kiedy natomiast trafiła do szpitala, gdzie czekała na chemię otoczona książkami i różańcami , na łóżku obok leżała Bożenka z Bytowa, która odcinała się od otoczenia słuchawkami podłączonymi do komórki. Obie są gadatliwe, więc jednak zaczęły rozmawiać.

Brakuje maseczek więc robimy je sami. Jakie nosimy w Słupsku?

– Nie myśl sobie, że tak zawsze będziesz leżeć. Wrócisz do domu i zaczną się codzienne obowiązki, bo jesteś żoną i matką, więc nie myśl o umieraniu – powiedziała Bożenka i na Grażynę podziałało to otrzeźwiająco. Szybko ustawiła rodzinę, która początkowo odwiedziła ją w takim nastroju, jakby zaraz miała umierać. Zawierzyła lekarzom. Nie szukała dodatkowych informacji o chorobie w Internecie, bo każda taka wizyta kończyła się coraz gorszymi wyobrażeniami na temat ewentualnych przerzutów. Pogodziła się z tym, że wypadną jej na pewien czas włosy, a potem czekała na zapowiadaną operację, którą doktor Zoran Stojcew przeprowadził w Wielki Czwartek.

– Na święta wróciłam do domu. Wtedy przestały działać środki uśmierzające ból. Było ciężko, ale to się zapomina, gdy mija – zdradza. Od tego czasu minęło już 5 lat. Nikt nigdy jej jeszcze nie powiedział, że całkiem wyzdrowiała. Co jakiś czas chodzi na kontrole i żyje normalnie, bo oswoiła się z chorobą. Gdy przyszło jej do głowy, aby zapytać, jak długo będzie żyła, doktor Stojcew odpowiedział pytaniem: - A chcesz wiedzieć? Nie chciała i już o tym nie myśli.

Jednak – nie ukrywa - teraz w dobie epidemii pojawiają się różne niepokojące myśli, bo nie wiadomo, jak długo będzie trwał atak koronawirusa i jakie skutki spowoduje dla rodziny i gospodarki, która od dłuższego czasu stoi. Ale jednocześnie rodzina ma więcej czasu dla siebie. Dlatego często zdarza się, że spotykają się w kuchni z mężem i dziećmi: Dianą (pracuje i studiuje pielęgniarstwo na poziomie magisterskim), Adrianem (uczniem Zespołu Szkół Mechanicznych i Logistycznych w Słupsku) i Konradem (uczniem Zespołu Szkół Budowlanych w Słupsku).Rozmawiają nie tylko o sprawach bieżących, ale także o rodzinie i jej losach, choćby o Tadeuszu Szarku, ojcu pani Grażyny, który zmarł już ponad 2 lata temu, ale wciąż powraca we wspomnieniach. O nim też myśli, gdy szyje. Niedawno uświadomiła sobie, że gdy szyje, to nie włącza małego telewizora, który zwykle towarzyszy jej przy pracach kuchennych. Może więc to szycie jakoś ją wyzwoliło także z codziennego zgiełku.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza