Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tajemnicze zabójstwo. Zeznania świadków zbrodni w Sąpólnie Człuchowskim

Bogumiła Rzeczkowska
Fot. archiwum
Przed słupskim Sądem Okręgowym w sprawie tajemniczego zabójstwa sprzed lat zeznawali świadkowie zbrodni i ukrycia zwłok.

Głośny proces o zabójstwo Mirosława S. w Sąpólnie Człuchowskim miał wczoraj kolejną odsłonę. Po jasnowidzach, którzy wcześniej objawili sądowi swoje wizje, przyszedł czas na bezpośrednich świadków zabójstwa i zakopania ciała.

Oskarżony 57-letni Piotr G. do zbrodni się nie przyznaje. Słupska Prokuratura Okręgowa zarzuca mu, że 31 lipca 1998 roku w czasie libacji, po żniwach, zabił pięciokilogramowym odważnikiem 32-letniego Mirosława S. za to, że ten ukradł mu worek zboża, a wcześniej... narzeczoną. Piotr G. z bliźniakami Władysławem i Stanisławem P. oraz Waldemarem L. wywieźli koniem ciało nad jezioro i zakopali. Zwłok nie udało się znaleźć ani trzem jasnowidzom, ani policjantom z Archiwum X. Możliwe, że G. przeniósł je później w inne miejsce albo spalił.

Na sali sądowej niespodzianek nie brakowało. Władysław P. zeznawał ponad cztery godziny. Sąd odczytywał też jego wcześniejsze zeznania. - G. co raz to inną babę miał. Czasami ze trzy w tygodniu. Jak mu nie chciały dać, to je w domu zamykał - tak opisywał oskarżonego, którego się trochę bał. Dlatego, jak G. walnął Mirka odważnikiem, to zaraz wszyscy pouciekali.

A w nocy G. przyszedł do niego po konia z wozem. Nie wie, co zawieźli i zakopali nad jeziorem. - Pakunek był dłuższy od człowieka. Pojechali my w las. Ciemno jak w dupie. Gdzie on, tu k... jedzie, pomyślałem. G. nie mówił, że to S., a ja nie pytałem, co jest w worku - utrzymywał Władysław P.

Świadek Waldemar L. temu zaprzeczył i stwierdził, że wcześniej wymyślił historyjkę o zakopaniu ciała nad jeziorem, bo go policjanci maltretowali.

- A teraz na poczekaniu wymyśli pan jakąś historyjkę ze wszystkimi szczegółami? - zachęcał sąd, ale świadkowi nie udało się. Z kolei Ryszard D. zwłok nie zakopywał, ale pił u Piotra G. w domu. - W ogóle nie wiem, czy tam byłem, bo urwał mi się film - stwierdził.

Ci, którzy widzieli zabójstwo i ukryli zwłoki, milczeli przez lata. Dzisiaj już nic im nie grozi, bo sprawa się przedawniła. Nie wiadomo, czy chronią oskarżonego, który za worek pszenicy dopuścił się samosądu, czy boją się oskarżenia o współudział. - Wszystkim w okolicy pasowało, że S. zaginął - powiedział nam Władysław P. - Kradł, bił, pił. Taki zawalidroga. Wiele krzywdy ludziom zrobił.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza