Przeczytaj więcej
Przeczytaj więcej
Więcej opinii w poniedziałkowym, papierowym wydaniu Głosu Pomorza.
Pani Barbara oddała swoją matkę do Zakładu Opiekuńczo-Leczniczego, gdyż stan zdrowia starszej kobiety pogarszał się z dnia na dzień i matka zaczynała tracić pamięć.
Na początku wydawało się, że ZOL jest wymarzonym miejscem dla niepełnosprawnych osób. W pokojach było czysto i schludnie. Personel też wydawał się miły.
- W pierwszym miesiącu przychodziłam do mamy codziennie - dodaje czytelniczka. - Po kilku dniach mama nie mogła się mnie doczekać. Płakała i pytała, kiedy przyjdę. Nie wiedziałam, co się dzieje. Potem dopiero powiedziała mi, że jest bita.
Na ciele pani Stanisławy widać było siniaki. Miała je na rękach, w okolicach pachwiny i nogach.
- Głowę też miała rozbitą - dodaje pani Barbara. - Poszłam więc do kierowniczki zakładu, by zapytać, co się stało. Twierdziła, że w nocy mama zapomniała, który jest jej pokój i została uderzona kilka razy laską przez inną pacjentkę. Żałuję, że wtedy w to uwierzyłam.
Poprosiliśmy o wypowiedź kierowniczkę zakładu. Marzanna Groś w rozmowie telefonicznej potwierdziła tylko, że pamięta matkę pani Barbary i nie zgadza się z jej zarzutami.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?