Jedynie Czesław Tachasiuk przywiózł dorodne owoce z własnej plantacji w Sarzynie i wycenił je na 10 zł, a obok koszyczków wystawił dużą reklamę z napisem - truskawka koszalińska.
- To jest wczesna odmiana Honey hodowana na słomie, pod włókniną i nawadniana - poinformował nas plantator. - Plantacje, które nie były nawadniane - uschły. Nasze owoce są ładne, duże i ludzie nie patrzą na cenę, tylko kupują. Proszę zobaczyć, ile już stoi pustych koszyczków.
Sprzedam wszystko, nie ma obawy, bo te warszawskie truskawki są przemęczone i nie tak piękne jak moje. Brakuje tylko słońca, żeby szybciej dojrzewały. Dziennie zrywamy 30-40 koszyków. Truskawki z gruntu będą za jakieś 2 tygodnie, ale wszystko zależy od pogody.
Czesław Tachasiuk od ponad 30 lat ma rodzinną, 3 -hektarową plantację, a na niej wiele odmian (m.in. Kent, Pandora, Alfa) truskawek. Nasz rozmówca zapewniał, że będzie je sprzedawał przez najbliższe 2 miesiące. Tylko nie należy się spodziewać zbyt niskich cen. Nawet chłodnia, z którą plantator ma umowę, gwarantuje dobrą cenę.
- Jestem w polu od marca do listopada, bo jak się nie przypilnuje, nie ma takiego towaru - zwierzył się nasz rozmówca, który oferował też czereśnie (od sąsiada) po 9 zł. Andrzej Jerenkiewicz sprzedawał najtańsze czereśnie na rynku, bo po 5,50 zł, podczas gdy na jednym straganie za te owoce żądano nawet 15 zł! Sadownik Wiesław Tesmer miał jeszcze jesienne jabłka w cenie 2,50-3 zł, a pośrednicy żądali za te owoce nawet 3,80 zł.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?