Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

The Australian Pink Floyd Show w Dolinie Charlotty [zdjęcia, wideo]

Kan
Krzysztof Piotrkowski
Na zakończenie 13. Festiwalu Legend Rocka w Dolinie Charlotty zagrał The Australian Pink Floyd Show.

Można pokpiwać lub deprecjonować zespół, który powstał tylko po to aby kopiować inny, i to taki, który jest jednym z najwybitniejszych w historii muzyki rockowej. Ale sceptykom mówimy: weźcie pędzel, farby i skopiujcie obraz Leonarda da Vinci Mona Liza. Ale tak, aby mieć trudność w rozpoznaniu różnicy na pierwszy rzut oka. W przypadku The Australian Pink Floyd na pierwszy i drugi rzut oka i ucha widzimy i słyszymy Pink Floyd. Jak żywych. Na scenie prezentuje się siedmiu muzyków, wspomagany przez efektowny, trzyosobowy chórek wokalistek i robi wiele aby dorównać wielkim mistrzom. Od doboru sprzętu, idealnie odpowiadającemu temu, jaki używali członkowie Pink Floyd, przez idealnie wypracowane brzmienie po elementy scenografii i gry świateł. Trzeba to jeszcze poskładać, odpowiednio zaaranżować, co wcale nie jest proste, a na końcu oczywiście zagrać. Sobotni występ bronił się pod każdym względem. Zdolni muzycy znają swój fach. Śpiewając na zmianę, tak aby każdy utwór słynnych Pink Floyd był maksymalnie wiarygodny. Wymaga to zarówno kunsztu, jak i wielu prób. Publiczność bardzo dobrze przyjęła i doceniła Australijczyków (właściwie to skład współtworzą też Amerykanie i Anglicy). Blisko dwugodzinny koncert był trafnie zapowiedziany: „to będzie występ, w którym wszystkie utwory są wam doskonale znane”. Setlista koncertu składała się z ok. 20 utworów będących idealną retrospekcją dorobku Pink Floyd. Obscured by Clouds to kawałek idealny na otwarcie show, składającego się z dwu części. W pierwszej usłyszeliśmy m.in.: Money, Wish You Were Here czy Eclipse. W drugiej Shine On You Crazy Diamond, Learning to Fly i brawurowo wykonane Pigs z kultowego albumu Animals. Świetnie wypadły też Time i Run Like Hell.
The APFS zdołali przemycić coś od siebie tylko raz. Był to krótki cytat muzyczny, jako hołd oddany australijskiej rozrywce. A było co hołdować - od Krodyla Dundde, przez Man At Work, Midnight Oil i Kylie Minogue po AC/DC.
Pink Floyd ostatnią trasę koncertową zagrali 25 lat temu i nigdy już nie zagrają kolejnej. Choć Roger Waters czy Dawid Gilmour pojawiają się na scenie, to jest to ich indywidualna twórczość i emanacja własnych przedsięwzięć muzycznych. Wydaje się, że naśladowcy Australian Pink Floyd (zespół powstał 30 lat temu) mają szansę zaistnieć, tak aby publiczność mogła usłyszeć na żywo ponadczasowa muzykę stworzoną przez gwiazdy, które zeszły ze sceny i już na nią nie wrócą, a z czasem odejdą na zawsze ze świata. Mają przyszłość przynajmniej do momentu aż technologia hologramowa pozwoli tworzyć oryginalną, idealnie odwzorowaną przeszłość. Czego nie tyle jesteśmy bardzo blisko, ile właściwie już pomału się dzieje.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Instahistorie z VIKI GABOR

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza