Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Totolotek Puchar Polski. Lechia Gdańsk pokonała Jagiellonię Białystok po bramce Artura Sobiecha w doliczonym czasie gry

Tomasz Dębek
Tomasz Dębek
Gol Sobiecha dał Lechii trofeum
Gol Sobiecha dał Lechii trofeum Karolina Misztal
Totolotek Puchar Polski. W finale Pucharu Tysiąca Drużyn bardzo długo utrzymywał się bezbramkowy remis. Do dogrywki jednak nie doszło. Bohaterem spotkania został rezerwowy Artur Sobiech, którego bramka w doliczonym czasie gry dała Lechii Gdańsk drugi Puchar Polski w historii klubu. TOTOLOTEK PUCHAR POLSKI FINAŁ JAGIELLONIA BIAŁYSTOK LECHIA GDAŃSK MECZ WYNIK BRAMKI KIBICE OPRAWY ZDJĘCIA WIDEO

- W tym finale nie ma faworyta. Jagiellonia to solidny zespół, który jest od nas bardziej doświadczony. Dlatego nie uważam, że Lechia powinna być stawiana w roli faworyta. My budujemy naszą pewność siebie na czym innym. Skupiamy się nad tym, co przed nami, a będzie to prawdziwe piłkarskie święto. Ranga Pucharu Polski, pełny stadion i 50 tysięcy widzów, a to wszystko poprzedzone zmaganiami najmłodszych w turnieju "Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku". To jest czystość, popularyzacja piłki nożnej. Polska łaknie takich świąt. Gra w tym meczu to powód do wielkiej dumy - zapowiadał przed meczem trener Lechii Gdańsk Piotr Stokowiec.

ZOBACZ TEŻ:>> JAKI OJCIEC, TAKI SYN? POTOMKOWIE WIELKICH PIŁKARZY, KTÓRZY TEŻ ZROBILI KARIERY [LISTA, GALERIA] <<

- Przed nami najważniejszy mecz w tym sezonie. Naszym celem jest zwycięstwo, ale to samo tyczy się rywali. Każdy będzie walczył o swoje, ale cieszymy się, że dotarliśmy na Narodowy. Czuliśmy wsparcie kibiców. Od początku mojej pracy w Jagiellonii, kibice podkreślali, jak ważny jest dla nich Puchar Polski, że chcieli przyjechać z nami na Narodowy i dopingować nas w finale. Dlatego też prestiżowo traktowaliśmy te rozgrywki i cieszymy się, że mogliśmy zrealizować część tych marzeń. Druga część to zdobycie trofeum. Chcemy spełnić marzenia piłkarzy, trenerów i kibiców - dodał szkoleniowiec Jagiellonii Ireneusz Mamrot.

Od pierwszego gwizdka spotkanie toczyło się w dość leniwym tempie. Tradycję święta flagi szybko przyjęli chyba stranieri z Jagiellonii i Lechii, bo Polacy byli na murawie w mniejszości. Mamrot wystawił ich dwóch - Patryka Klimalę i pochodzącego z Ukrainy Tarasa Romanczuka. Stokowiec sześciu: Michała Nalepę, Błażeja Augustyna, Tomasza Makowskiego, Daniela Łukasika, Jarosława Kubickiego i Konrada Michalaka.

ZOBACZ TEŻ:>> POLACY NIE POTRAFIĄ STRZELAĆ? NAJSKUTECZNIEJSI OBCOKRAJOWCY W HISTORII EKSTRAKLASY [RANKING] <<

Zagraniczni zawodnicy byli jednak na murawie równie mało efektywni jak Polacy. Na pierwszy względnie groźny strzał kibice czekali do 28. minuty. Arvydas Novikovas uderzył z narożnika pola karnego, pewnie obronił jednak Zlatan Alomerović. Więcej działo się na trybunach - fani Jagiellonii zaprezentowali efektowną kartoniadę z wizerunkiem osy w klubowych barwach. Kibice obu drużyn wspólnie wyrazili też niezadowolenie z powolnego wpuszczania fanów na trybunę Lechii. W końcówce pierwszej połowy wiele krzesełek wciąż było na niej pustych. Większość z nich wypełniła się dopiero na początku drugiej części gry.

"Kibice Lechii Gdańsk mieli możliwość wejścia na teren PGE Narodowego od godziny 9:30, kiedy to zostały otwarte bramy stadionu dla uczestników imprezy. Tylko nieliczni z tego skorzystali i pojawili się na obiekcie. Większa część kibiców, nie chcąc poddać się kontroli wejścia polegającej na sprawdzeniu odzieży wierzchniej i bagażu, zaprzestała wchodzenia na obiekt, grupując się przed bramą wejściową. Zebrany tłum dopiero na około godzinę przed rozpoczęciem meczu zaczął napierać na bramę wejściową stadionu (nr 10), podejmując próbę siłowego wtargnięcia na teren obiektu, celem wniesienia środków pirotechnicznych. W wyniku zaistniałej sytuacji interwencję podjęły siły policyjne, które zdecydowały o zamknięciu bramy wejściowej. Na stadion sprawnie weszli natomiast kibice Jagiellonii Białystok, którzy zgodnie z zasadami organizacji i bezpieczeństwa, poddali się procedurom kontrolnym" - czytamy w oświadczeniu PZPN.

Trochę emocji na murawie pojawiło się w ostatnich minutach pierwszej części gry. Najpierw błąd popełnił Alomerović, który wyszedł z bramki i minął się z piłką. Przed doskonałą okazją stanął Klimala, ale w ostatniej chwili Lechię od straty bramki uratował Augustyn, który wybił mu futbolówkę spod nóg. Gorąco zrobiło się też pod bramką Jagiellonii. Sporego zamieszania w polu karnym nie wykorzystał jednak żaden z zawodników Lechii i Marian Kelemen nie musiał interweniować.

Do przerwy bramki jednak nie padły. Można powiedzieć, że zgodnie z tradycją. Jagiellonia z Lechią w Pucharze Polski grała bowiem dziesiąty raz. W poprzednich starciach aż sześciokrotnie padał remis, a trzy razy wygrywała drużyna z Białegostoku.

W drugiej połowie obie drużyny nieco podkręciły tempo. Atakowała Lechia, rywale liczyli na szybkie kontry. O ile walki na murawie było więcej niż przed przerwą, sytuacje podbramkowe nadal można było policzyć na palcach jednej ręki pechowego drwala. Tzw. "futbol dla koneserów" trwał w najlepsze, a prawdziwy spektakl robili tylko kibice obu drużyn. Mimo szczegółowych kontroli, zakazów i apeli spikera pirotechniki na trybunach nie brakowało.

ZOBACZ TEŻ:>> DZIEWCZYNA CRISTIANO RONALDO REKLAMUJE BIELIZNĘ. TEJ SAMEJ MARKI CO CR7 [GALERIA] <<

Minuty bez bramek się dłużyły, wszystko zmierzało do dogrywki i rzutów karnych. W końcu strzelecki impas przełamała Lechia - do odbitej przez Kelemena piłki dopadł Flavio Paixao i wbił ją do siatki. Nadzieje kibiców z Gdańska na drugi w historii klubu Puchar Tysiąca Drużyn (pierwszy zdobyli w 1983 r. jako trzecioligowiec) rozwiał jednak sędzia Bartosz Frankowski. Po wideoweryfikacji VAR dopatrzył się on pozycji spalonej Portugalczyka i gola nie uznał.

Porzekadło "co się odwlecze, to nie uciecze" często się jednak sprawdza. Tak było też w przypadku Lechii. W doliczonym czasie gry (sędzia przedłużył mecz aż o siedem minut) dośrodkowanie z prawej strony zamknął rezerwowy Artur Sobiech, który wyskoczył zza pleców obrońców i wyprzedził Kelemena. "Puchar jest nasz!" - niosło się po trybunach PGE Narodowego z sektora zajmowanego przez gdańszczan. Słusznie, bo Jagiellonia strat już nie odrobiła i to fani Lechii mogli cieszyć się z triumfu w Totolotek Pucharze Polski.

Tomasz Dębek
Obserwuj autora artykułu na Twitterze

Duszan Kuciak po meczu z Legią: To była kradzież

TOTOLOTEK PUCHAR POLSKI FINAŁ JAGIELLONIA BIAŁYSTOK LECHIA GDAŃSK MECZ WYNIK BRAMKI KIBICE OPRAWY ZDJĘCIA WIDEO

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza