Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tragicznej śmierci Sławka można było zapobiec - twierdzi rodzina

Fot. Krzysztof Tomasik
Pan Zygmunt, ojciec Sławomira, często wchodzi do pokoju swojego zmarłego syna.
Pan Zygmunt, ojciec Sławomira, często wchodzi do pokoju swojego zmarłego syna. Fot. Krzysztof Tomasik
- Pół dnia dzwoniliśmy na policję i do obsługi sanatorium, by go pilnowali - żali się rodzina z Kusowa pod Słupskiem. - Na próżno. Sławek wyskoczył z okna.

Dziś na Starym Cmentarzu w Słupsku będzie pogrzeb 24-letniego Sławomira z Kusowa. Mężczyzna wyjechał do sanatorium w Połczynie-Zdroju, aby poddać się rehabilitacji złamanej półtora roku temu ręki. Gdy wyjeżdżał z domu, nic nie wskazywało, że dojdzie do dramatu.

To było w piątek, 14 stycznia. Tego dnia Sławomir wyskoczył z okna na trzecim piętrze w budynku sanatorium Borkowo w Połczynie-Zdroju. Sekcja zwłok wykazała, że upadając, połamał żebra i miał krwotok wewnętrzny. To najprawdopodobniej było przyczyną jego śmierci.

Rodzina samobójcy twierdzi jednak, że do wypadku przyczynił się personel sanatorium.
- Sławek już od trzeciej w nocy prosił pielęgniarki o pomoc, bo czuł się źle psychicznie - mówi Arkadiusz, brat zmarłego. - O szóstej rano zadzwonił do mnie. Mówił dziwne rzeczy i nieskładnie. Twierdził, że czegoś się boi. Opowiadał, że ktoś chce go zabić.

Jak zareagował personel medyczny? Co mówi o sprawie prokuratura? Czy doszło do zaniedbania obowiązków przez personel sanatorium? O tym czytaj w czwartkowym (20 stycznia) wydaniu Głosu Pomorza lub e-wydaniu

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza