Mieszkańcy bloku przy ul. Wyspiańskiego w Słupsku proszą nas o pomoc w nagłośnieniu sytuacji, w jakiej się znaleźli.
Jedna z ich sąsiadek trzyma w mieszkaniu ok. 30 kotów. Nie sprząta po nich, w sąsiednich mieszkaniach pojawiło się robactwo. Problem zgłaszali urzędnikom, a ci odbijali piłeczkę.
- Sprawa ta nie leży w naszej gestii - mówi Henryka Kisiel, rzecznik prasowy słupskiego sanepidu. - Nie jest to teren produkcyjny czy usługowy, a do prywatnego mieszkania wejść nie możemy. Tą sprawą powinien zająć się właściciel budynku.
Mieszkańcy interweniowali u prezydenta Słupska. W tej sprawie odbyło się nawet spotkanie urzędników z lokatorami. Lokatorzy chcieli, aby miasto sprzedało w drodze licytacji mieszkanie zajmowane przez ich sąsiadkę.
- Ta kobieta ma nie tylko koty, ale i psy, które szczekają w nocy i nie dają spać sąsiadom. Przez nie jesteśmy skazani na smród, brud i robactwo, które wchodzi do naszych mieszkań - twierdzą nasi rozmówcy.
- Robaki najczęściej grasują nocą. Kiedyś tak mnie pogryzły, że trafiłam na pogotowie, a następnie do szpitala - opowiada pani Bożena, mieszkanka kamienicy.
Lokatorzy smarują wejścia do swoich mieszkań specjalnymi środkami odstraszającymi insekty, ale to nic nie daje.
- Poza tym sam smród nie daje nam żyć. Latem jest najgorzej. Przecież ja okna nie mogę nawet otworzyć, żeby wywietrzyć ten paskudny fetor. Koty siedzą u niej na balkonie i smród wlatuje nawet przez okna - dodaje pani Bożena.
Opiekunka zwierząt unika sąsiadów. Z nami również nie chciała rozmawiać na temat skarg pozostałych lokatorów. Wiele razy próbowaliśmy ją o to zapytać, jednak kobieta nie otworzyła nam drzwi.
- Kiedyś wszedł do niej strażak. Śmierdziało tak bardzo, że musiał nałożyć maskę, bo nie dało się tam oddychać - zauważa jedna z sąsiadek.
W sprawie psów i kotów interweniowała również Straż Ochrony Zwierząt.
- Próbowaliśmy pomóc tej kobiecie, kupowaliśmy jedzenie i kuwety zwierzętom. Czasem przychodziła do nas, prosząc o pomoc dla zwierząt. Chcieliśmy zabrać od niej przynajmniej część kotów, ale ta kobieta nie otwierała już nam drzwi
- mówi Renata Cieślik, szefowa słupskiej SOZ.
Mieszkańcy kamienicy twierdzą, że nowych kotów wciąż przybywa, a smród i robactwo nie znikają.
Sprawę uciążliwej sąsiadki zna także policja. - Ta sytuacja trwa bardzo długo. Informowałem mieszkańców o możliwości założenia sprawy z powództwa cywilnego i starania się o nakaz sądowy w celu wejścia do mieszkania uciążliwej sąsiadki - zauważa dzielnicowy Grzegorz Sak.
Sprawa przeciwko uciążliwej sąsiadce najprawdopodobniej trafi do sądu.
- Wspólnota mieszkaniowa podjęła już uchwałę w sprawie skierowania do sądu wniosku o sprzedaż mieszkania zajmowanego przez opiekunkę kotów w drodze licytacji. Potem sama skieruje sprawę do sądu. W związku z tym, że lokal zajmowany przez tę panią jest własnościowy, administracja nie może przymusić jej do niczego - mówi Aleksandra Posiadły, rzecznik prasowy Przedsiębiorstwa Gospodarki Mieszkaniowej, który administruje budynkiem.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?