Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tuomas Sammelvuo, trener Grupy Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle: Cały czas jestem sobą, ale teraz lepiej kontroluję swoje emocje [WYWIAD]

Wiktor Gumiński
Wiktor Gumiński
- Naszym celem będzie to, by mimo ostatnich sukcesów dalej odczuwać głód. Jesteśmy otwarci na rzucanie sobie nowych wyzwań i dalszy rozwój, bo inne drużyny będą robić wszystko, by zająć nasze miejsce na szczycie - zaznacza Tuomas Sammelvuo.
- Naszym celem będzie to, by mimo ostatnich sukcesów dalej odczuwać głód. Jesteśmy otwarci na rzucanie sobie nowych wyzwań i dalszy rozwój, bo inne drużyny będą robić wszystko, by zająć nasze miejsce na szczycie - zaznacza Tuomas Sammelvuo. Wiktor Gumiński
Sezon 2022/23 będzie dla Tuomasa Sammelvuo drugim, jaki spędzi w Grupie Azoty ZAKSIE Kędzierzyn-Koźle. W latach 2009-2010 reprezentował jej barwy jako zawodnik, występujący na pozycji przyjmującego. Teraz 46-letni Fin ma poprowadzić drużynę do kolejnych sukcesów już w roli trenera. - Odkąd zostałem szkoleniowcem, musiałem nieco zmienić swoje zachowanie. Na boisku byłem bardzo agresywny i impulsywny, ale w moim obecnym zawodzie bycie zbyt emocjonalnym może stanowić przeszkodę. Zawodnicy powinni bowiem czuć, że trener cały czas ma kontrolę nad meczem - podkreśla Sammelvuo, który w trakcie rozmowy podzielił się z nami również kilkoma wcześniej powszechnie nieznanymi informacjami z jego życia.

Przed chwilą odbył pan trening siłowy. Gdyby ktoś pana nie znał, mógłby pomyśleć, że wciąż ma do czynienia z zawodnikiem, a nie trenerem.
Zawsze staram się znaleźć czas na trening, to dla mnie bardzo ważne. Bardzo lubię ćwiczyć, potrzebuję tego. Regularnie biegam i chodzę na siłownię. W zawodzie trenera potrzeba bardzo dużo energii. Moim zdaniem zdecydowanie łatwiej ją mieć, będąc w dobrej formie fizycznej. Z graniem w siatkówkę już jednak definitywnie skończyłem.

Martwi pana sytuacja, że wciąż nie macie zakontraktowanego czwartego przyjmującego?
Nie, choć oczywiście mam nadzieję, że jak najszybciej domkniemy skład. Z zewnątrz może się wydawać, że łatwo to zrobić, ale w rzeczywistości nie jest to takie proste. Czekając na nowego gracza, koncentruję się w pełni na wykonywaniu codziennej pracy z częścią zespołu, którą aktualnie mam do dyspozycji.

Wasz nowy przyjmujący ma mieć taki sam profil jak Kamil Semeniuk?
Rzeczywiście, szukamy raczej ofensywnego przyjmującego, ale rozkład ataku w naszej drużynie i tak na pewno ulegnie zmianie. Niektórzy gracze będą musieli wziąć na siebie nieco więcej odpowiedzialności w ofensywie, by zrównoważyć to, co zespołowi dawał Kamil, obecnie jeden z najlepszych przyjmujących na świecie. Będziemy pracować nad stworzeniem takiego systemu gry, by mimo odejścia Kamila nasza siła ognia znacząco nie ucierpiała.

Jak uważnie śledził pan poczynania Grupy Azoty ZAKSY Kędzierzyn-Koźle w ostatnich latach?
Często przyglądałem się poczynaniom drużyny, ponieważ stała się jednym z siatkarskich modeli. Najczęściej oglądałem mecze Grupy Azoty ZAKSY Kędzierzyn-Koźle w Lidze Mistrzów. W ostatnich miesiącach widziałem też więcej spotkań ZAKSY w PlusLidze, szczególnie gdy już wiedziałem, że poprowadzę zespół w kolejnym sezonie. Nie ograniczałem się jednak tylko do ZAKSY. Ogólnie bardzo lubię śledzić, jak prezentują się różne drużyny.

Dobrze zna pan już swój nowy zespół?
Myślę, że wiem o nim całkiem sporo. Kiedy byłem selekcjonerem reprezentacji Rosji, kilkakrotnie mierzyłem się przeciwko moim obecnym podopiecznym. Inaczej jednak jest znać ich od strony czysto sportowej, a co innego zrozumieć, jakimi ludźmi są na co dzień. Z każdym graczem odbyłem już rozmowę i, co bardzo mnie ucieszyło, w pierwszej kolejności solidarnie mówili oni nie o sobie, tylko o drużynie. Z takim podejściem można wiele osiągnąć. Prosiłem też zawodników, by byli otwarci na nowe pomysły. Wielcy siatkarze generalnie są chętni do podnoszenia swoich możliwości i z takimi mam właśnie do czynienia w Grupie Azoty ZAKSIE Kędzierzyn-Koźle.

Z szacunku do poszczególnych pracodawców, nauczył się pan kilku języków obcych i wciąż potrafi się w nich płynnie porozumiewać. Możemy się więc spodziewać, że już wkrótce będzie pan rozmawiać z drużyną po polsku?
W waszym języku całkiem dużo rozumiem. Teraz będę go słyszeć każdego kolejnego dnia, więc będzie pod tym względem tylko lepiej. Czasami lubię zażartować po polsku. W prywatnych rozmowach również będę starał się go używać, ale jednak urzędowym językiem w drużynie z pewnością będzie angielski. Mamy bowiem w składzie również zagranicznych zawodników, więc tak będzie nam się po prostu najłatwiej komunikować.

Już za młodu marzył pan o tym, by jako zawodnik reprezentować kluby z tylu różnych krajów? Czy też taki scenariusz po prostu napisało życie?
Można śmiało powiedzieć, że to drugie. Kiedy byłem młody, moim marzeniem było trafienie do ligi włoskiej. Gdy już występowałem we Francji, kupiłem książki i zacząłem się uczyć języka włoskiego. Potem trafiłem do Serie A, a następnie tak się potoczyło, że również do kilku innych krajów. Nie był to mój odgórny cel, ale jestem zadowolony z tego, jak potoczyła się moja kariera zawodnicza. Doświadczenia zebrane w różnych krajach teraz mocno procentują w pracy trenerskiej.

Przygodę ze sportem zaczynał pan jednak nie od siatkówki, a od skoków narciarskich. Chciał pan kiedyś zostać profesjonalnym skoczkiem?
Nie, nigdy nie myślałem o tym na poważnie, choć to fantastyczny sport. Ciągle uwielbiam go oglądać w telewizji. Szybowanie w powietrzu to niewiarygodne uczucie, czuje się wtedy niesamowitą adrenalinę, „pozytywny” strach. Trenowałem skoki do 12 lub 13 roku życia, a największa skocznia, z jaką miałem do czynienia miała rozmiar K-90. Dwa razy zaliczyłem poważny upadek, ale to nie kontuzje mnie zastopowały. Po prostu za młodu trenowałem jednocześnie kilka różnych dyscyplin i z czasem to siatkówka skradła moje serce.

Miał pan też do czynienia z bardzo znanym trenerem skoków narciarskich Miką Kojonkoskim.
Przez wiele lat mieszkaliśmy w tym samym mieście, w Kuopio, więc znamy się całkiem dobrze. Co jednak ciekawe, nie ze skoków narciarskich, a z … siatkówki. Był on bowiem moim trenerem przygotowania fizycznego w sezonie 1996/97, kiedy to w barwach KuPS Volley rozgrywałem ostatni sezon w Finlandii. To bardzo mądry i wszechstronny człowiek.

Kiedy uwierzył pan, że w siatkówce wszystko jest możliwe?
Mając osiem lat, oglądałem z tatą ceremonię otwarcia igrzysk olimpijskich w Los Angeles. Powiedziałem wtedy, że któregoś dnia chcę się tam znaleźć. To było jedno z moich marzeń. Aby się spełniło, najpierw musiałem jednak zrealizować pierwsze, czyli zostać profesjonalistą. Rodzice nauczyli mnie i moje rodzeństwo, że jeśli czegoś naprawdę się pragnie, trzeba na to samemu zapracować. Kiedy zatem postawiłem na siatkówkę, poświęciłem się jej w pełni, skupiałem się na wykonywaniu solidnej pracy każdego kolejnego dnia. Teraz z perspektywy trenera nadal uważam, że najważniejsze jest to, co tu i teraz. Szczęściu trzeba pomagać, budując pewność siebie poprzez pracę. Zawsze będą trudne momenty, ale to właśnie umiejętność ich przezwyciężania prowadzi do późniejszych sukcesów.

Jako zawodnik słynął pan z bardzo emocjonalnych reakcji. Bywało tak, że niektórzy siatkarze się pana bali?
Mogło tak być, ponieważ na boisku rzeczywiście byłem bardzo agresywny. Czasami jako trener myślę, jak poprowadziłbym siebie samego jak zawodnika, by lepiej kontrolować pewne emocje. Generalnie impulsywne reakcje mnie nakręcały, ale kiedy zostałem szkoleniowcem, musiałem mocno nad tym aspektem popracować. Zawodnicy powinni bowiem czuć, że trener cały czas ma kontrolę nad meczem. A bycie zbyt emocjonalnym może akurat w tym aspekcie przeszkodzić.

W tym celu zaczął pan między innymi medytować.
Zgadza się, i czynię to do dziś. O różnych porach, nie codziennie, ale regularnie. Musi to być naturalne, jak cała idea medytacji, która brzmi „po prostu być”. Polecił mi ją kilka lat temu mój kolega Lauri Hakala, obecnie prowadzący żeńską reprezentację Szwecji. Spróbowałem i rzeczywiście, przy niemal ciągłej pracy pomaga mi się ona na chwilę od niej oderwać, a gdy powracam potem do swoich obowiązków, łatwiej mi się należycie skupić, szczególnie podczas meczu.

Jakie największe różnice odczuwa pan w byciu liderem jako zawodnik i jako trener?
To dwa kompletnie różne światy. Jako zawodnik oczywiście myśli się o drużynie, ale w zdecydowanie inny sposób. Nieuchronnie też bardziej zwraca się na własne poczynania, co jest w zupełności normalne. Trener musi natomiast patrzeć znacznie szerzej, na całość funkcjonowania klubu, nie tylko na boisku. Trzeba przede wszystkim dobrze znać samego siebie, by łatwiej można było dotrzeć do reszty grupy. Aspekty czysto sportowe czy taktyczne są bardzo ważne, ale równie istotne są takie elementy jak organizacja pracy, przygotowywanie planów krótko- i długoterminowych czy przede wszystkim relacje z zawodnikami. Jeśli liderzy zespołu wspierają trenera, wtedy cała szatnia jest spójna i można być pewnym, że wszyscy podążają w jednym kierunku.

W roli trenera pracuje pan od 2013 roku. Podobno jednak już wcześniej niejako przyuczał się pan do tego zawodu.
Zaczęło się to pod koniec mojej reprezentacyjnej kariery, kiedy w pewnych kwestiach doradzałem ówczesnemu selekcjonerowi fińskiej kadry Danielowi Castellaniemu. W ostatnim sezonie klubowym, w Lokomotiwie Nowosybirsk też nie odgrywałem już dużej roli jako zawodnik. Byłem w kadrze zespołu na Ligę Mistrzów, ale poza tym występowałem w drugiej drużynie, gdzie zarazem pełniłem rolę trenera asystenta. Nie spodziewałem się jednak, że tak szybko zostanę mianowany szkoleniowcem reprezentacji Finlandii. To było dla mnie duże zaskoczenie.

Jest pan zwolennikiem prowadzenia drużyny w sposób demokratyczny?
Nie do końca. Bycie demokratycznym oznaczałoby bowiem pozwolenie na to, by każdy mógł robić, co tylko chce. Tak grupa funkcjonować nie może. Podstawową wartością obowiązującą w drużynie powinno być zaufanie. Trener musi słuchać swoich zawodników, ale to nie znaczy, że zawsze ma zgadzać się z ich zdaniem. Każdego powinny obowiązywać takie same standardy. Co najważniejsze, przewodząc zespołowi trzeba przede wszystkim być sobą. Zgrywanie kogoś innego nie przyniesie niczego dobrego. Generalnie uważam, że każdy trener ma swój własny styl prowadzenia drużyny, który kształtuje się wraz z biegiem kariery. Pozornie niektóre dni mogą często wyglądać tak samo, ale to tylko złudzenie – każdy z nich jest inny.

Przez większość kariery trenerskiej łączył pan pracę w klubie z prowadzeniem reprezentacji narodowej. Choćby przez chwilę nie było to zbyt wyczerpujące?
Nie jest to łatwe zadanie, ale przez pewien czas można spokojnie łączyć obie te prace. Pod jednym warunkiem: że ma się dookoła siebie dobrych doradców – zarówno w klubie, jak i w kadrze. Na dłuższą metę nie sposób jednak rok po roku pracować na maksymalnych obrotach przez pełne 12 miesięcy. Ten intensywny czas pomógł mi znacząco w rozwoju trenerskim, ale przerwa, jaką mam teraz od prowadzenia reprezentacji również mi się przydaje. Mogę na spokojnie przeanalizować pewne aspekty swojej pracy, poszukać nowych pomysłów i spojrzeć na siatkówkę z nieco innej perspektywy. Cały czas trzeba być otwartym na naukę.

Co najważniejszego odkrył pan jako trener, o czym nie zdawał sobie sprawy będąc zawodnikiem?
Hmmm… to bardzo dobre pytanie. (chwila milczenia) Dostrzegłem zdecydowanie mocniej, że w każdym z osobna tkwi niewiarygodny potencjał. Każdy jest w czymś bardzo dobry, czasami w pozornie małych rzeczach dla drużyny, niewidocznych gołym okiem. Jako trener znacznie mocniej dostrzegam też znaczenie słowa „drużyna”. Kiedy ktoś potrafi zostawić z boku swoje własne ego i w pełni poświęcić się dla innych, samemu również otrzymuje z ich strony znacznie więcej.

Może pan rozwinąć wątek wspomnianych małych rzeczy?
Siatkówka to moim zdaniem najbardziej zespołowy sport na świecie. Nie można w niej bowiem ani przez moment zatrzymać piłki dla siebie. Każdego dnia mamy do czynienia z innymi sytuacjami. Nie chodzi tylko o sprawy siatkarskie, ale również o te pozasportowe. Może się na przykład zdarzyć, że ktoś miał trudny dzień w domu. Następnego dnia podczas treningu po jego mowie ciała będzie widać, że coś jest nie w porządku. Wtedy do gry wchodzi intuicja – kluczowy aspekt w zawodzie trenera. Nie ma bowiem jednoznacznej odpowiedzi na to, co powinien wtedy zrobić szkoleniowiec. Jedni będą chcieli otwarcie porozmawiać o swoim problemie, inni będą próbowali poradzić sobie z nim samemu. Dlatego tak ważne jest jak najlepsze poznanie każdego zawodnika z osobna.

Ostatnie miesiące nie były dla pana łatwe nie tylko pod względem sportowym, ale również życiowym. Teraz potrafi się pan już znowu w pełni skoncentrować na siatkówce?
Teraz już tak. Dla nikogo z nas obecna sytuacja na świecie nie jest łatwa, ale nie możemy z tym wiele zrobić. Mając nadzieję, że ten konflikt niedługo pokojowo się rozwiąże, skupiam się w pełni na pracy w Grupie Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle. Moja nowa drużyna w ostatnich latach zdobyła dużo trofeów, ale to nie daje gwarancji, że tak też będzie w najbliższym sezonie. Jeżeli zjadło się wieczorem świetny obiad, kolejnego poranka można nie być głodnym. Kto nie jadł, będzie za to bardzo głodny. Naszym celem będzie to, by mimo ostatnich sukcesów dalej odczuwać głód. Jesteśmy otwarci na rzucanie sobie nowych wyzwań i dalszy rozwój, bo inne drużyny będą robić wszystko, by zająć nasze miejsce na szczycie. Nie lubię pustych słów i godzinnych rozmów o trofeach, bo przecież wiadomo, że każdy chce je zdobywać. Zdecydowanie stawiam na czyny. Naszym celem jest to, by na każdym treningu i w każdym meczu dać z siebie wszystko. Tylko maksymalne skupienie na codziennej pracy pozwoli nam na to, byśmy mogli myśleć o kolejnych dużych osiągnięciach.

Tuomas Sammelvuo

Kariera zawodnicza
Pudasjarven Urheilijat (1985-92), Oulun ETTA (1992-93), Raision Loimu (1993-94), KuPS Volley (1994-97), RC Strasbourg (1997-98), Stade Poitevin (1998-00), Noicom Cuneo (2000-02), Copra Piacenza (2002-03), Tours VB (2003-05), Toyoda Gosei Trefeuza (2005-06), Dinamo Kaliningrad (2006-2008), Tonno Callipo Vibo Valentia (2008-09), ZAKSA Kędzierzyn-Koźle (2009-10), Lokomotiw Nowosybirsk (2010-11), Energy Resources San Giustino (2011-12), Lokomotiw Nowosybirsk (2012); reprezentacja Finlandii (1993-2012)

Kariera trenerska
Reprezentacja Finlandii (2013-18), Kuzbass Kemerowo (2016-19), reprezentacja Rosji (2019-22), Zenit Petersburg (2019-22), Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle (2022-??)

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza