Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Uciekająca panna młoda

Andrzej Kordylasiński [email protected]
To ślubne zdjęcie wykonano już po weselu, w październiku 1943 r. w Tarnopolu. Pan Michał Bigus zmarł na początku tego roku.
To ślubne zdjęcie wykonano już po weselu, w październiku 1943 r. w Tarnopolu. Pan Michał Bigus zmarł na początku tego roku. Fot. Archiwum rodzinne
Ślub pamięta się zawsze. Zwłaszcza gdy wiążą się z nim historyczne wydarzenia.

Kiedy Anna Bigus i jej narzeczony składali małżeńską przysięgę, trwała wojna. Podczas wesela musieli uciekać z domu. Pamiątką po tym wydarzeniu jest dziś tylko jedno zdjęcie.

Historia Anny Bigus jest podobna do wielu innych historii osób wypędzonych z Kresów Wschodnich. Obrazuje też najnowsze dzieje regionu gryfińskiego i daje odpowiedź na pytanie, skąd są nasze korzenie.

Miłość do uciekiniera

Anna Maliszkiewicz (tak brzmi panieńskie nazwisko pani Bigus) mieszkała w Czernielowie Mazowieckim. To była duża wieś zamieszkana prawie w całości przez Polaków. Dziś nazywa się Żukow i leży na Ukrainie.

Właśnie w swojej wsi panna Anna poznała swego późniejszego męża - Michała Bigusa. Nie mieszkał on jednak w Czernielowie. Pochodził z pobliskich Borek Wielkich. Kiedy się spotkali, właśnie uciekł z przymusowych robót u Niemców.

Po tym, jak Niemcy uderzyli na ZSRR (czerwiec 1941 r.), Michał Bigus pracował w Baudienst - układał tory kolejowe z Tarnopola do Podwołoczysk. Gdy majster go uderzył, ten mu oddał. I wtedy musiał uciekać, żeby nie trafić do więzienia.

Najpierw z bratem bliźniakiem ukrywali się po strychach. Bali się Ukraińców i Rosjan ze względu na to, że przed wojną należeli do Strzelca - polskiej patriotycznej organizacji paramilitarnej. Tak oto Michał znalazł się w polskim Czernielowie. Ania wpadła mu w oko.

- Oczywiście nie mogliśmy spotykać się oficjalnie. Nasze randki były tajne - wspomina pani Anna.

Niedokończone wesele

Ślub zaplanowano na 16 października 1943 r. w Czernielowie. Także tam miała odbyć się pierwsza część wesela, w sobotę. W niedzielę, na poprawiny, zgodnie z miejscowym zwyczajem wszyscy wybrali się wozami do Borek Wielkich, do domu pana młodego, dziewięć kilometrów dalej.

- Świętujemy, a tu widać, że jacyś ludzie zaglądają do okien - opowiada pani Anna. - Zaniepokoiliśmy się. Baliśmy się wtedy Ukraińców, bo donosili Niemcom. No i dowiedzieliśmy się, że coś na nas szykują. Nie było co się zastanawiać. Uciekliśmy przez ogród.

Zdjęcie po ślubie

Państwo młodzi wrócili do Czernielowa. Aby zrobić pamiątkowe zdjęcie, wybrali się do fotografa do Tarnopola - 16 kilometrów od Czernielowa.

- Suknia była moja, uszyła mi ją stryjenka, ale welon miałam pożyczony. Wtedy wszystkiego brakowało. Białe goździki kupił mi mąż w Tarnopolu - wspomina pani Anna. Jednak szybko i w Czenielowie przestało być bezpiecznie.

- Ukraińcy chorego ojca w lutym 1944 roku wyciągnęli z domu, w samych kalesonach. Jakoś udało mu się uciec. Schował się u rodziny. Jak go krewni zobaczyli, zapytali: Wujek, co ty tu robisz prawie goły w taki mróz?! Kożuch mu zaraz przynieśli, bo zima była sroga. Do domu wrócił dopiero po jakimś czasie - opowiada pani Bigus.

Przechrzczony na Żukow

28 marca 1944 roku do Czernielowa ponownie wkroczyli Rosjanie.

  • W całej wsi rozlokowane było ich wojsko. W naszym mieszkaniu byli żołnierze, a my mieszkaliśmy w komórkach. Za naszym domem był duży sad. Tam zrobili żołnierską stołówkę. We wsi mieszkał też słynny generał Żukow.

Stacjonował w domu u Mielnika, który potem mieszkał w Lisim Polu. Mieli oni ładny dom i studnię z pompą. Po naszym wyjeździe całą wieś przemianowali na Żukow. Tak się nazywa do dzisiaj - mówi Anna Bigus.

Wszyscy mężczyźni we wsi do 50. roku życia dostali powołanie do wojska. Także mąż pani Anny Bigus.

Michał wraz z bratem bliźniakiem przebywał na szkoleniu w okolicach Sum. Tam tworzono polskie wojsko. Obaj trafili do artylerii przeciwlotniczej. Następnie przygotowania do walki kontynuowano w Lasach Kiwierskich. Ich jednostka należała do I Dywizji Przeciwlotniczej 16 pułku i IV baterii.

Napisz list, kochana

O losach męża pani Bigus dowiadywała się z listów. Pierwsza bitwa, w której uczestniczyli bracia Bigusowie, rozegrała się pod Studziankami. Tam w sierpniu 1944 r. I Brygada Pancerna Wojska Polskiego walczyła z Niemcami w obronie przyczółka warecko-magnuszewskiego.

- Staliśmy w miejscowości Wilga. Tam był przyczółek mostowy, który mieliśmy ochraniać. Strzelaliśmy do niemieckich samolotów, które atakowały nasze wojska - opowiada pan Michał.
Następnie jednostkę Bigusów przerzucono pod Warszawę. Potem przez Bydgoszcz trafili na Wał Pomorski - niezwykle mocno ufortyfikowaną hitlerowską rubież obronną, obsadzoną wyborowymi niemieckimi jednostkami wojskowymi.

Z Kołobrzegu przerzucili ich w okolice Siekierek. Polacy w tzw. operacji berlińskiej mieli forsować Odrę. Początkowo stacjonowali w polu w Żelichowie. Później przerzucono ich do Gozdowic nad Odrą. Mieli swoje zadanie przy forsowaniu Odry w drugiej połowie kwietnia 1945 r.

Spotkanie po półtora roku

Pani Anna z mężem zobaczyli się dopiero wtedy, gdy jechała ona na ziemie zachodnie z innymi przesiedleńcami z Ukrainy. Jednostka braci Bigusów stacjonowała w Krzeszowicach koło Krakowa. Do spotkania doszło w sierpniu w Mikulczycach.

- Zobaczyłam go po prawie kilkunastu miesiącach rozłąki. Syn miał już wtedy osiem miesięcy. Michał wtedy po raz pierwszy go zobaczył. Wziął go na ręce i podniósł do góry - wspomina pani Anna.

Z Lisiego Pola do Grzybna

Rodzinę pani Anny, jak wiele innych z Czernielowa i całych Kresów Wschodnich, wysadzono z pociągu na łąkę w Lisim Polu.

- Wojsko polskie rozwoziło nas do wiosek. Nas wywieźli do Grzybna. W wagonie towarowym, bez dachu, było nas 16 osób. Jechały z nami kaczki, kury i świnka. W osobnych wagonach dwa konie i jedna krowa - opowiada pani Anna.

W Grzybnie w jednym domu mieszkały cztery rodziny. Brat bliźniak, młodszy brat oraz siostra pana Michała osiedlili się w Żelechowie.

- W Grzybnie mieszkaliśmy z wujkiem Antkiem Czerkiesem, jego żoną i córką oraz dwoma wnuczkami. Było też dwóch synów wujka: Wojtek i Józek. Byli też Studzińscy (zięć wujka): matka Tekla i córka Franciszka z dwojgiem dzieci. Tata już 57-letni oraz mama, młodsza od ojca o cztery lata, i ja dopełnialiśmy listę lokatorów - opowiada Anna Bigus. - Ojciec tylko czekał, kiedy będzie mógł wrócić do Czernielowa, gdzie w 1922 roku wybudował dom. Żal mu było jego ojcowizny.

Pierwsza krawcowa w Gryfinie

- Jak mąż wrócił z wojska w 1946 roku, przenieśliśmy się do pustego domu. Mieszkaliśmy naprzeciw gorzelni. Były tam jeszcze trzy niemieckie rodziny i stacjonowali Rosjanie. W budynkach późniejszego PGR-u mieli swoje magazyny.

Dowiedzieli się, że jestem krawcową, to pracy miałam mnóstwo. Początkowo chodziłam do Gryfina. Tam z pomocy amerykańskiej, tak zwanej UNRRY, były koce, kompleciki dla dziecka.

Niemcy w Grzybnie mieszkali w starej szkole koło cmentarza. Biedni byli. Pamiętam, jak zanosiliśmy im koninę - wspomina pani Anna.

W 1946 roku państwo Bigusowie w Gryfinie prowadzili firmę "krawiectwo ciężkie". W 1951 roku przeprowadzili się tam. Zakład państwa Bigusów mieścił się przy ul. Kościuszki 11, a później, w latach 60., przy ul. Chrobrego, gdzie później był sklep "1001 drobiazgów".

- Na początku lat 50. to był jedyny zakład krawiecki w mieście. Pracy było mnóstwo, ale źle patrzono na prywaciarzy - wspomina pani Anna. - Mój syn Tadeusz na przykład miał problem z dostaniem się na studia, bo zabrakło mu punktów za pochodzenie. Mógł pójść na uczelnię dopiero po tym, jak popracował w wojsku.

Warsztat państwo Bigusowie prowadzili do lat 80., kiedy to przejęła go ich córka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza