Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ukraiński Donbas w ogniu

Maciej Pieczyński [email protected]
Piotr Andrusieczko, polski politolog ukraińskiego pochodzenia, w rozmowie z bojownikami separatystycznej Ochotniczej Armii Donbasu.
Piotr Andrusieczko, polski politolog ukraińskiego pochodzenia, w rozmowie z bojownikami separatystycznej Ochotniczej Armii Donbasu. Archiwum
Separatyści na południowowschodniej Ukrainie rosną w siłę. Kijów póki co jest bezsilny, choć zapowiada rozprawę z prorosyjskim terroryzmem.

Kilka tygodni temu pytaniem, najczęściej powtarzanym w większości mediów na świecie było "wejdą, czy nie wejdą?" w odniesieniu do wojsk Federacji Rosyjskiej, rozlokowanych przy granicy z Ukrainą. Władimir Putin nie zdecydował się na zbrojną interwencję, co jednak nie oznacza, że na wschodzie kraju jest spokojnie.

Namiotowe miasteczko separatystów w Łuhańsku, a właściwie, używając rosyjskiej wymowy, Ługańsku. Separatysta w średnim wieku, co charakterystyczne, w wojskowym berecie z godłem Związku Radzieckiego, opowiada o swoich poglądach na wydarzenia na Ukrainie reporterowi przychylnej Euromajdanowi telewizji Hromadśke Telebaczennja (ukr. Telewozja Obywatelska). - Góra z górą się nie zejdzie, a ludzie jednego państwa powinni żyć razem w pokoju - mówi z patosem. Chwali usunięcie "przestępczej władzy" Wiktora Janukowycza, dodaje jednak, że błędem rewolucjonistów było, że nie wczuli się w potrzeby wschodu kraju. A za takie uważa rzekomą konieczność powrotu do uprzywilejowaniego statusu języka rosyjskiego.

"Zróbmy tak, żeby Krym sam zechciał do nas wrócić"

W tle reportażu o ługańskich separatystach słychać zaangażowany politycznie rap rodem ze wschodniej Ukrainy. "Długo staliśmy z boku i tylko patrzyliśmy na to, co się dzieje, mieliśmy w głowach tylko swoje sprawy". Raper po rosyjsku poetycko opisuje rzeczywistość przemysłowej, wschodniej Ukrainy, jako ziemię, gdzie "wmiesto nieba smog, gdie nie widno zwiozd, no slyszno, kak rabotajet zawod" ("zamiast nieba smog, gdzie nie widać gwiazd, ale słychać, jak pracuje fabryka“), co jednak najważniejsze, padają takie słowa:“nam nie nużno w Jewrosojuz, my drużym z Rasijej" ("nie potrzebujemy Unii Europejskiej, naszym przyjacielem jest Rosja“). I takie głosy dalej słychać, mimo, że "przyjazna Rosja" naruszyła integralność terytorialną Ukrainy. - Aneksja Krymu to dla nas obraza, ale zgadzam się ze stwierdzeniem jednego z polityków, że teraz trzeba stworzyć u nas na Ukrainie takie warunki, żeby sami mieszkańcy Krymu pomyśleli coś w stylu "co my najlepszego zrobiliśmy?!" i zechcieli wrócić w granice wolnej Ukrainy.

Dr Piotr Andrusieczko, politolog ukraińskiego pochodzenia z Akademii Pomorskiej w Słupsku, przebywa na Ukrainie od samego początku rewolucji Euromajdanu. Był na zajętym przez Rosjan Krymie, obecnie podróżuje po samozwańczej Republice Donieckiej, utworzonej przez separatystów na południowym wschodzie kraju. - Słowiańsk (miasto, w którym w Wielkanoc doszło do zamachu terrorystycznego, nieformalna stolica separatystów - red.) jest uznawany obecnie za najniebezpieczniejsze miejsce na Ukrainie - mówi Andrusieczko. - Miasto jest w pełni kontrolowane przez bojowników Ochotniczej Armii Donbasu. Nic więc dziwnego, że na ulicach rzucają się w oczy zwolennicy separatystów. Ich przeciwnicy natomiast raczej boją się manifestować swoje zdanie.

Nieco lepsza dla zwolenników zachowania integralności terytorialnej Ukrainy sytuacja panuje w oddalonym o 12 kilometrów od Słowiańska Kramatorsku.
- Kiedy akurat nie widać na ulicach uzbrojonych bojowników, to mieszkańcy, popierający jedność kraju, potrafią urządzić mityngi z ukraińskimi flagami - mówi Andrusieczko.

Dziki Wschód. Separatyści vs. Prawy Sektor

Jak twierdzi Piotr Andrusieczko, w wielu miejscach obwodu donieckiego miejscowi wypowiadają się niepochlebnie na temat separatystów. - Badania socjologiczne pokazują, że we wszystkich obwodach południowo-wschodniej Ukrainy większość mieszkańców to zwolennicy pozostania regionu w granicach tego państwa - mówi politolog. Według sondażu przeprowadzonego przez Międzynarodowy Instytut Socjologii w Kijowie 52 procent mieszkańców obwodu donieckiego i 69 procent całego ukraińskiego wschodu nie chce przyłączenia do Rosji. - W obecnych warunkach niemożliwe jest przeprowadzenie w tych regionach wiarygodnych sondaży - twierdzi dr Mateusz Piskorski, politolog dawniej związany z Uniwersytetem Szczecińskim, który na zaproszenie Rosji był obserwatorem referendum na Krymie. - Również dlatego, że eskalacja konfliktu wywołuje strach przed ujawnianiem rzeczywistych, własnych preferencji. Rezultaty będą więc zależne od przeprowadzajacego je ośrodka i jego zamawiających. Najlepszym sondazem byłoby tu referendum.

Mateusz Piskorski w polskich mediach był ostro krytykowany za to, że swoją obecnością na Krymie podczas referendum pośrednio wsparł rosyjską aneksję półwyspu. Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski zarzucił mu działanie na szkodę polskiej racji stanu. Piskorski jednak twierdzi, że Ukraina jest upadłym państwem i Polacy nie powinni jej wspierać, nie mając pewności co do tego, czy takie wsparcie przynosi Polsce wymierne korzyści. Politolog ostrzega też przed widmem ukraińskiego nacjonalizmu. - W ubiegłym tygodniu moja znajoma podróżująca samochodem z Charkowa do Kijowa w sprawach rodzinnych, została zatrzymana na jednym z kilku na tej trasie punktów kontrolnych opanowanych przez uzbrojone bandy - mówi Piskorski. - Oznajmiono jej, że samochód podlega zarekwirowaniu. Przerazonej,
z dwójką dzieci, kazano iść dalej pieszo... To jeden z wielu aktów przestępczych tego typu. Bo banderomajdanowcy z Prawego Sektora to w istocie również zorganizowana grupa przestępcza. Także czesto nie chodzi tu o politykę, tylko zwykłą działalność bandycką.

Z Krymem się udało, z Donbasem - nie przejdzie!

Z taką diagnozą nie zgadza się Piotr Andrusieczko. - Prawym Sektorem powszechnie straszą separatyści - mówi. - Rzeczywistego dowodu na ich zorganizowaną działalność na południowym wschodzie Ukrainy nie widziałem. Niektóre media mają tendencję do wyolbrzymiania roli Prawego Sektora. Na południowym wschodzie Ukrainy większość działań patriotycznych nie ma nic wspólnego z tą organizacją. Andrusieczko zaprzecza też z kolei, jakoby doniecki separatyzm miał coś wspólnego ze spontaniczną akcją mieszkańców, żądnych szczerego połączenia się z "braćmi Rosjanami". - Ochotnicza Armia Donbasu składa się z różnych ludzi - mówi. - Wielu ludzi pochodzi z Krymu, a przynajmniej stamtąd przyjechali. Komendant w Słowiańsku już podczas jednego z pierwszych wywiadów tydzień temu, powiedział: "przedstawiam Ochotniczą Armię Krymu", po czym ugryzł się w język i poprawił na Donbas. Zapytałem wtedy jednego ze starszych bojowników, czy pochodzi ze Słowiańska. Odpowiedział, że przyjechali z Krymu.
- W Słowiańsku widać również profesjonalnych żołnierzy, których zachowanie, sposób trzymania broni, wskazują, że zapewne mają oni doświadczenie udziału w akcjach zbrojnych w różnych gorących miejscach - przekonuje Andrusieczko.

- Można też spotkać ludzi o kaukaskich rysach twarzy. Miejscowi twierdzą, że w okolicy Słowiańska operuje oddział czeczeński. Widać również ludzi po cywilnemu, z charakterystycznymi słuchawkami na uszach. Ich sposób zachowania zdradza przynależność do służb specjalnych. A w Słowiańsku dziś swobodnie działać mogą służby tylko jednego państwa - sugeruje Andrusieczko, mając na myśli oczywiście Rosję.

Według politologa z Akademii Pomorskiej w Słupsku także wcześniejsza aneksja Krymu nie była w najmniejszym stopniu motywowana oddolną inicjatywą miejscowych separatystów, a raczej obecnością 20 tysięcy żołnierzy rosyjskich obecnych na półwyspie podczas referendum. - Na wschodzie kraju próbuje się zrealizować podobny scenariusz - mówi Piotr Andrusieczko. - W tym jednak przypadku będzie to znacznie trudniejsze, bo w Donbasie i innych wschodnich regionach idea separatyzmu ma dużo mniejsze poparcie niż na Krymie. Co istotne, odłączeniem od Ukrainy nie są też zainteresowane miejscowe elity biznesowe i polityczne.

Płomień konfliktu na południowo-wschodniej Ukrainie ani trochę nie gaśnie. Mimo tak zwanych porozumień genewskich, w ramach których Rosjanie i Ukraińcy mieli rozbroić działające na tym terenie grupy paramilitarne, cały czas giną tam ludzie, porywani i mordowani przez separatystów, którzy jednak o eskalację napięcia oskarżają Prawy Sektor, któremu zarzucają zamach w Słowiańsku, gdzie zginęli prawdopodobnie bojownicy prorosyjscy. Nieskuteczna jest też zapowiedziana przez pełniącego obowiązki prezydenta Ukrainy Ołeksandra Turczynowa akcja antyterrorystyczna. - Porozumienia genewskie nie są wykonalne z kilku przyczyn. Po pierwsze przedstawiciele banderomajdanu, bo tak nazywam porewolucyjne władze w Kijowie, musieliby sami się rozbronić, gdyż bojówki Prawego Sektora są dziś jedynym ich zorganizowanym orężem. Po drugie, nie wierzę, dostateczną wolę do przeprowadzenia tej operacji wykazał Waszyngton, który jest ich faktycznym koordynatorem, poprzez szefa SBU Walentina Naliwajczenko. W interesie Białego Domu jest raczej podsycanie kryzysu i utrzymywanie chaosu destabilizujacego Unię Europejską i Rosję. Ta ostatnia, by dokonać rozbrojenia musiałaby się zdecydować na interwencję zbrojną, czego narazie zdecydowanie unika. Misja OBWE mająca liczyć 500 obserwatorów, ne ma do tego odpowiedniego przygotowania i zaplecza. Nie wierzę zatem w dłuższej perspektywie w sukces osiągniętych porozumień - uważa Mateusz Piskorski.

Z kolei Piotr Andrusieczko na pytanie o prognozę na przyszłość Ukrainy odpowiada: - Putinowi najwyraźniej chodzi o utrzymywanie ciągłej sytuacji napięcia, destabilizacji na Ukrainie. Inaczej Rosja straciłaby jakąkolwiek możliwość wpływania na ten kraj. Obecnie władze rosyjskie są w stanie stosować jedynie rozwiązania siłowe. Nie potrafię jednak z całą pewnością stwierdzić, czy Rosja dokona konwencjonalnej inwazji wojskowej na wschodnią Ukrainę, by włączyć ten region w swój skład pod pretekstem ochrony rosyjskojęzycznych obywateli przed rzekomym ukraińskim nacjonalizmem. Jednak na pewno ryzyko takiej interwencji istnieje. I jest jak najbardziej realne.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza