Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ulewa na zachodzie

(r)
Mieszkańcy domu przy ul. Polnej ratowali się na własną rękę.
Mieszkańcy domu przy ul. Polnej ratowali się na własną rękę. Fot. Rajmund Wełnic
Potężna burza przeszła nad Szczecinkiem we wtorkowy wieczór. Efekty: zalane ulice, piwnice, ogródki, biblioteka, powalone drzewa.

Strumienie wody lały się z nieba przez kilkadziesiąt minut. Oberwaniu chmury towarzyszył silny wiatr, który m.in. złamał dwa drzewa przy szczecineckiej obwodnicy na wysokości Domu Dziecka. Jedno zatarasowało drogę krajową nr 11 powodując gigantyczny korek, drugie runęło na halę firmy "Elda".

Ulewa na zachodzie

Horror przeżywali zwłaszcza mieszkańcy zachodniej części miasta, gdzie padało najmocniej. Sieć burzowa nie nadążała z odebraniem wody. Gigantyczne rozlewiska utworzyły się m.in. na ulicach Koszalińskiej, Zielonej, rondzie koło kościoła Mariackiego, Jeziornej, Parkowej. Co odważniejsi kierowcy próbowali przejechać przez te kałuże. Niektórym się udawało, inni stawali pośrodku z zalanymi silnikami. Tak jak mieszkaniec Bytomia, który utknął w kałuży koło stacji paliw na Koszalińskiej. - Jechałem z rodziną na urlop i na pewno nigdy go nie zapomnę - mówił, przeczesując pożyczonymi grabiami dno bajora na ulicy. Szukał w ten sposób oderwanej tablicy rejestracyjnej. Bezskutecznie. - Dobrze, że ktoś miał kable i mogłem uruchomić silnik - mówi.
Ulewa spowodowała spore utrudnienia w ruchu, bo kierowcy szukali w miarę bezpiecznych objazdów, a to wcale nie było łatwe. Strach było przejść chodnikem, bo niekórzy kierowcy omijali kałuże jadąc trotuarem.
Dramatyczną walkę o ocalenie księgozbioru biblioteki przy Wyszyńskiego toczyli strażacy-ochotnicy z Żółtnicy i bibibliotekarki, które na szczęście nie zdążyły jeszcze wyjść z pracy i szybko wezwały pomoc. Mimo to woda wdarła się do magazynów z książkami.

Strażacy nie nadążali

W komendzie straży pożarnej telefon dosłownie się urywał. Na pomoc wezwano jednostki OSP z okolic. Straż nie mogła dojechać do wszystkich domów z zalanymi piwnicami. Ich mieszkańcy wybierali więc wodę czym się dało - wiadrami, garnkami. - Tutaj jest tak zawsze po każdej ulewie - pomstowali mieszkańcy okolic skrzyżowania Polnej i Koszalińskiej. Strumienie wody przelewały się przez chodnik, podwórka i pustoszyły przydomowe ogródki. - Woda wyrwała z korzeniami jabłoń - mówi lokatorka jednej z kamienic. Jej mąż, cały umorusany od ziemi, usypał mini-tamę, aby nie zalało mu garażu. U ich sąsiadów wartki strumień przełał się przez podwórko i zniszczył uprawy w ogródku. Zrozpaczeni ludzie patrzyli bezradnie na niepowstrzymany żywioł. Na szczęście nie doszło do zalania zbiorników z paliwem w położonej nieco wyżej stacji benzynowej na rogu Polnej i Koszalińskiej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza