Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Uratowali tonących słupszczan. Odważnych było dwóch

Magdalena Olechnowicz [email protected]
Zdzisław Posiadała opowiadał nam wczoraj, jak wyciągał na brzeg tonącego słupszczanina.
Zdzisław Posiadała opowiadał nam wczoraj, jak wyciągał na brzeg tonącego słupszczanina. Łukasz Capar
Po naszym apelu zgłosił się do naszej redakcji mężczyzna, który uratował tonącego słupszczanina. Wciąż szukamy pana, który wcześniej wyłowił jego syna.

O dramatycznych wydarzeniach, które rozegrały się przy usteckim molo, napisaliśmy w "Głosie" we wtorek. Wtedy zgłosił się do nas Mirosław Tama, który za naszym pośrednictwem pragnie odnaleźć mężczyznę, który uratował jego syna.

- Nie zdążyłem mu powiedzieć dziękuję. Spać mi to nie daje - mówil. Wszystko rozegrało się 10 lipca, po południu. Wtedy młode małżeństwo ze Słupska - Mirosław i Małgorzata Tamowie pojechali po pracy na plażę doUstki wraz ze swoimi dziećmi, 8-letnią córką i 11-letnim synem. Syn razem z kolegą bawili się przy brzegu kołem dmuchanym, W pewnym momencie fala zabrała koło, a syn pobiegł za nim. I wtedy rozpoczął się dramat. Fale były bardzo silne, a morze wzburzone. Syn oddalił się za daleko, wiec ojciec pobiegł za nim. Niestety, prądy morskie zniosły i syna, i ojca w głąb morza.

- Morze wciągnęło nas bardzo daleko, a ja z minuty na minutę opadałem z sił - relacjonuje Mirosław Tama. - Wtedy pojawiły się pierwsze myśli, że żywioł może pochłonąć nas obu, jeżeli ktoś nam nie pomoże. Byliśmy już bardzo daleko od linii brzegowej, na wysokości wędkarzy na molo w Ustce
- opowiada.

Sytuacja wyglądała dramatycznie. I wtedy pojawił się ten mężczyzna.

- Popłynął aż z plaży. Moja żona ma twarz tego pana przed oczyma. Spędzał czas z dwiema kobietami na plaży nieopodal nas. Zainteresował się sytuacją, bo zobaczył, jak ja nerwowo wskoczyłem do wody. A że po chwili zobaczył, że nie do końca daję sobie radę z falami, jak i z utrzymaniem syna przy sobie, to gwałtownie zareagował. Przepłynął naprawdę kawał drogi podczas bardzo wzburzonego morza - opowiada Mirosław Tama.

Anonimowy bohater wyciągnął z wody syna i tym samym uratował mu życie.

- Odszedł jednak, nie czekając na oklaski - mówi słupszczanin. Po naszym artykule odezwał się jednak inny mężczyzna, który także brał udział w akcji ratunkowej i wyciągnął na brzeg właśnie pana Mirosława.

- Byłem ze znajomymi na rybach. Łowimy zawsze na końcu molo w Ustce. Usłyszałem straszne krzyki i zobaczyłem, że stoi tłum gapiów. Pobiegłem, żeby zobaczyć, co się dzieje - opowiada Zdzisław Posiadała ze Słupska. - Kobieta, chyba żona tonącego, strasznie krzyczała i błagała o pomoc. Wszyscy stali i patrzyli, więc zszedłem po tych kamieniach i zacząłem wyciągać tego mężczyznę. Sam nie miałem już siły, bo facet był wyczerpany i bezsilny. Do tego kamienie obrośnięte były zielskiem i było ślisko. Mam obdrapane całe nogi - relacjonuje.

- Krzyczałem, że zaraz puszczę, bo sam nie dam rady, ale ta kobieta płakała i krzyczała, żebym go trzymał. Zebrałem więc wszystkie siły i wyciągnąłem gościa na brzeg. Ciężko było, bo fala była silna i ciągle go odpychała, ale udało się. Myślę, że byłoby po nim, gdyby ktoś mu tej ręki nie podał - mówi.
Zastrzega jednak, że to nie on ratował syna. - Syn był już na brzegu. Nie wiem, kto go wyciągnął, nie widziałem tego - mówi.

O tym, że Mirosław Tama szuka ludzi, którym zawdzięcza życie swoje i syna, dowiedział się od synowej. Ona też przysłała nam numer telefonu teścia i dzięki temu mogliśmy się spotkać.

- Powiedziała, że w gazecie o mnie piszą. Pomyślałem więc, że przyjdę i opowiem, jak było - mówi.

- Rzeczywiście znieczulica jest straszna. Gapiów stał cały tłum, ale nikt nie poszedł pomóc. Patrzyli, jak człowieka morze zabiera. A biedna kobieta sama próbowała go wyciągać - dodaje. Mirosław Tama nie mógł wczoraj spotkać się z panem Zdzisławem, bo pracuje za granicą, ale zapewnił, że osobiście mu podziękuje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza